Lex Czarnek ma dać kuratorowi narzędzie do realnego nadzoru pedagogicznego w każdym zakresie w szkole - wyjaśniał minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Forsowaną przez rząd nowelizacją zajmie się we wtorek sejmowa komisja.
Pierwsze czytanie lex Czarnek, czyli projektu nowelizacji prawa oświatowego, ma się odbyć we wtorek w czasie obrad sejmowej komisji edukacji. Projekt ustawy przyjęła w połowie listopada Rada Ministrów. Wzmacnia on rolę kuratora oświaty jako organu sprawującego nadzór pedagogiczny, między innymi w zakresie kontroli oraz egzekwowania zaleceń pokontrolnych, a także organizacji zajęć w szkołach przez stowarzyszenia i organizacje. Z ministrem Przemysławem Czarnkiem rozmawiała w Sejmie jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenia reporterka TVN24 Karolina Wasilewska.
Czarnek: lex Czarnek ma dać narzędzie kuratorowi do realnego nadzoru
Zadała ministrowi pytanie, po co jest lex Czarnek. - Lex Czarnek jest po to, żeby dać narzędzie kuratorowi do realnego nadzoru pedagogicznego w każdym zakresie w szkole. W szkole, gdzie jest na przykład tysiąc dzieci, rada rodziców liczy określoną liczbę osób, ale to przytłaczająca mniejszość rodziców. Pozostali rodzice nie mają wiedzy na temat tego, co się dzieje w szkole i w jaki sposób to się odbywa - odparł.
- Dzisiaj rodzice przychodzą do kuratorów i żądają, by w Poznaniu, czy w Gdańsku zrobić porządek w szkole, a kurator nie ma narzędzia - dodał.
Wyjaśniał, że "procedura będzie taka, że jeśli dyrektor chce zaprosić do szkoły organizację pozarządową z jakimiś zajęciami, to najpierw ta organizacja przedstawia konspekt". - To się przedstawia radzie rodziców. Po pozytywnej opinii rady rodziców przedstawia się kuratorowi, który może ewentualnie wydać sprzeciw. Nie ma w tym nic ukrytego - przekonywał.
- Jaki jest problem i dlaczego jakaś jedna, czy druga organizacja nie chce ujawnić treści swojego przekazu do dzieci, zanim tę treść w szkole przekaże? - mówił Czarnek.
"Te zarzuty nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, gdzie tu jest powrót do PRL?"
Minister edukacji i nauki był też pytany przez dziennikarzy w Sejmie o zarzuty organizacji pozarządowych, że szykowane zmiany oznaczają "powrót do PRL". - Te zarzuty nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, gdzie tu jest powrót do PRL? – pytał minister. - Gdzie jest napisane, że organizacje pozarządowe nie będą brać udziału? – mówił.
Na uwagę, że taki będzie efekt, że to kurator będzie decydował o obecności organizacji pozarządowych, Czarnek odpowiedział: "A jaki jest powód, dla którego organizacja pozarządowa, ta czy inna, nie chce przekazać wcześniej treści, które będą przekazywała dzieciom?".
Dopytywany, czy resort chce sprawować nad tym kontrolę, odpowiedział: "Oczywiście, bo mówimy o szkole. W szkole organem nadzoru pedagogicznego, czyli nadzoru nad tym, co jest dzieciom przekazywane, jest kurator". - W szkole mamy dwuwładze od wielu lat. Organ prowadzący odpowiada za prowadzenie szkoły i to jest samorząd. Organem nadzoru pedagogicznego jest kurator oświaty. Co to jest nadzór pedagogiczny? To jest nadzór nad tym, jakie treści przekazuje się dzieciom – podkreślał szef MEiN.
Komentując protesty przeciwko nowelizacji powiedział, że w Polsce za rządów PiS "można protestować jak się chce". - Widziałem wczoraj na Szucha te protesty. Kilkanaście osób przyszło, a są miliony ludzi, którzy chcą tej ustawy – mówił minister.
"Lex Czarnek to też ręczne sterowanie oświatą"
Przed południem w Sejmie odbyła się wspólna konferencja prasowa przedstawicieli parlamentu, samorządów, organizacji społecznych, środowisk oświatowych przeciw projektowi zmian w prawie oświatowym.
Iga Kazimierczyk z fundacji "Przestrzeń dla edukacji" mówiła, że minister edukacji Przemysław Czarnek "proponuje zarządzanie szkołami w myśl tego, co powie kurator". Dodała, że minister napisał w poniedziałek na Twitterze, że "jest za tym, żeby to rodzice decydowali o tym, jakie zajęcia dodatkowe odbędą się w szkołach". - Panie ministrze, tak już jest. Żeby zajęcia dodatkowe odbyły się w szkołach, muszą wyrazić na nie zgodę rodzice. Tylko, że zmiany, które wprowadza lex Czarnek, spowodują, że to nie rodzicie, a kurator i ministerstwo będą mieć decydujący wpływa na to, jak wychowuje szkoła - mówiła. - To kurator będzie mógł postawić weto inicjatywom uczniów i rodziców - dodała Kazimierczyk.
Jak mówiła, "lex Czarnek to też ręczne sterowanie oświatą, dlatego, że niepokornego dyrektora będzie można odwołać w kilkadziesiąt dni". - Wystarczy, żeby w szkole pojawiła się kontrola, wystarczy, żeby po tej kontroli pojawiły się zalecenia pokontrolne. Wystarczy, żeby dyrektor do tych zaleceń pokontrolnych się nie zastosował - dodała.
Wiceprezydent Warszawy: jako samorządy mówimy "nie" takim zmianom
Wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska podkreślała, że "samorządy w całej Polsce od 25 lat wraz z dyrektorami, nauczycielami, uczniami, rodzicami tworzą szkoły autonomiczne". - Słuchamy się nawzajem, dostrzegamy swoje błędy, poprawiamy. Tworzymy społeczność szkolną - dodała.
- Propozycje, które przedkłada pan minister Czarnek, zmian w prawie oświatowym, ale również w karcie nauczyciela, nie mają nic wspólnego z tym, co dzisiaj w polskiej szkole jest potrzebne - oceniła. - Jako samorządy mówimy "nie" takim zmianom - powiedziała Kaznowska. Jak mówiła, "zadanie własne samorządu terytorialnego, prowadzenie oświaty, które skutecznie realizujemy od 25 lat, dzisiaj ma być ograniczone tą ustawą, sprzeczną z konstytucją". Dodała, że "uprawnienia, które dostaje kuratorium, to jest zwierzchnictwo nad samorządami".
- Nie pozwólcie na cofnięcie edukacji do czasów PRL - apelowała do parlamentarzystów Kaznowska.
Czarnek o pensjach nauczycieli po wejściu Polskiego Ładu
Minister Czarnek w Sejmie był również pytany o podejmowane przez nauczycieli zarzuty, że Polski Ład obniża im wynagrodzenie. - Niech mi państwo wskażą imię i nazwisko nauczyciela, któremu zostało obniżone wynagrodzenie z powodu wejścia Polskiego Ładu - zwrócił się do dziennikarzy.
- Żaden kurator nie potwierdził, że z powodu wejścia w życie Polskiego Ładu jest jakiekolwiek obniżenie wynagrodzenia - mówił szef MEiN. - Jeśli ktoś ma niższe wynagrodzenie niż w ubiegłym roku, natychmiast powinien do nas skierować informacje mailową i to będziemy weryfikować - dodał.
Powiedział, że jeśli ktoś dostał niższą pensję, to wedłu niego mogło się tak stać z powodu błędu w naliczeniu albo dlatego, że nadgodziny i dodatki są liczone później.
- Nauczyciel, który zarabia do 5700 złotych brutto, ma wynagrodzenie, które jest nieco wyższe niż w zeszłym roku lub sporo wyższe. Nauczyciel, który zarabia powyżej 5701 złotych brutto, on rzeczywiście ma wynagrodzenie identycznej wysokości jak w zeszłym roku, bez konieczności składania jakiejkolwiek deklaracji - argumentował Czarnek. - Dopiero ci, którzy mają po kilka etatów i zarabiają po kilkanaście tysięcy złotych mogą stracić na Polskim Ładzie, tak jak ja tracę - dodał.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24