Sędzia Sądu Najwyższego doktor Michał Laskowski powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, że jak czytał uchwałę PKW, to współczuł ministrowi finansów. - Przerzucono na niego ciężar tej decyzji, niełatwej przecież i bezprecedensowej - stwierdził.
30 grudnia Państwowa Komisja Wyborcza przyjęła sprawozdanie finansowe komitetu PiS, realizując tym samym decyzję nieuznawanej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. W przyjętej uchwale napisano, że jest ona "immanentnie i bezpośrednio powiązana z orzeczeniem, które musi pochodzić od organu będącego sądem w rozumieniu konstytucji i Kodeksu wyborczego". "PKW nie przesądza przy tym, iż IKNiSP SN jest sądem i nie przesądza o skuteczności orzeczenia" - głosi treść paragrafu 2 uchwały.
Tego samego dnia szef PKW skierował w tej sprawie pismo do ministra finansów Andrzeja Domańskiego, informując, że nie ma już przesłanki do obcięcia dotacji PiS. Nie wiadomo jednak, co zrobi minister, bo - jak podkreślają rządzący i część ekspertów - izba SN, która nakazała przyjęcie sprawozdania, zgodnie z opinią europejskich trybunałów nie jest sądem.
Sędzia Sądu Najwyższego doktor Michał Laskowski powiedział w "Rozmowie Piaseckiego", że jak czytał uchwałę PKW to współczuł ministrowi finansów, "tak po ludzku". - Trochę przerzucono na niego ciężar tej decyzji, niełatwej przecież i bezprecedensowej. Nie ma żadnych wzorców, coś trzeba wymyślić - stwierdził. - Nie potrafię mu doradzić - przyznał.
Laskowski: trzeba znaleźć takie rozwiązanie, które będzie uwzględniało dobro państwa
Laskowski powiedział w TVN24, że "częściowo zna członków komisji z ubiegłych lat" i "taki bardzo zaskoczony nie był". - Mogą być różne motywacje, możemy się ich domyślać. Być może jest też szlachetna motywacja, troska o państwo, o dalsze losy naszej demokracji. Trudno powiedzieć, ale rzeczywiście odbiór (uchwały PKW - red.) jest kiepski - ocenił.
Przyznał jednocześnie, że nie jest "całkowicie krytyczny" w stosunku do decyzji PKW, ponieważ "rzeczywiście trudno znaleźć rozsądne i sensowne rozwiązanie" w zaistniałej sytuacji prawnej. - Tak się zapętliło wszystko w tym naszym prawniczym świecie. Zresztą jest to chyba efekt świadomej, celowej, prowadzonej z premedytacją polityki, żeby tak namieszać, żeby potem jakiekolwiek próby uporządkowania tego były bardzo trudne do zrealizowania. I chyba teraz mamy taki bardzo jaskrawy przykład tego - wskazał.
Powiedział, że rozumie i "po trosze akceptuje" motywację wynikającą z tego, że - jak twierdzi część komentatorów - bez częściowego choćby uznawania decyzji Izby Kontroli Nadzwyczajnej przeprowadzenie wyborów prezydenckich, które nie będzie budziło wątpliwości i które nie będzie podważane, jest niemożliwe.
- Fatalnym efektem tego wszystkiego byłoby to, że mamy jednego prezydenta, drugiego prezydenta, część społeczeństwa uznaje jednego, część drugiego, część twierdzi, że w ogóle nic nie wyszło. To dla państwa byłoby jeszcze gorzej, tak więc może to jest taki sposób myślenia - stwierdził Laskowski.
Jego zdaniem "trzeba znaleźć takie rozwiązanie, które będzie uwzględniało przede wszystkim dobro państwa". - Z drugiej strony, jestem tym sędzią z określonej grupy sędziów, myśmy już wydali ileś uchwał, orzeczeń, podpisali ileś protestów i trudno mi powiedzieć: no dobra, to już teraz usiądziemy z tymi sędziami (z Izby Kontroli Nadzwyczajnej - red.), będziemy razem rozważać, czy te wybory zatwierdzić, czy nie, bo taki jest pomysł - zaznaczył.
Laskowski: starzy sędziowie nie będą orzekać z neosędziami
Pytany, czy przystałby na jedno z proponowanych rozwiązań, polegające na przeniesieniu części sędziów z innych izb SN do Izby Kontroli Nadzwyczajnej, by tam decydowali o ważności wyborów i rozpatrywali protesty wyborcze, Laskowski odparł, że zgodziłby się na to, "gdyby było tak, że orzekają wyłącznie sędziowie, co do których powołania nie ma żadnych wątpliwości, tak zwani starzy sędziowie".
- Orzeka Sąd Najwyższy, orzekają sędziowie tego sądu. I gdyby było tak, że rzeczywiście orzekamy w składach, co do których nie ma wątpliwości, że są prawidłowo powołani, to pewnie bym poszedł - powiedział. Dodał, że nie zgodziłby się orzekać w składzie obok neosędziów, bo - jak stwierdził - zaprzeczyłby wówczas wszystkiemu, co robi przez ostatnie lata.
Laskowski skrytykował również pomysł Szymona Hołowni, by w najbliższych wyborach prezydenckich ważność wyboru prezydenta stwierdził cały skład Sądu Najwyższego, a nie wyłącznie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
- Jeśli on wszedłby w życie, to stałoby się tak, że starzy sędziowie nie zasiądą w tych składach i orzekną sami neosędziowie. I wyjdzie na to samo - skwitował. - To jest ta sama sytuacja. Siadamy razem i orzekamy razem, czego nie robimy od kilku lat, od początku. I kasujemy orzeczenia wydawane przez neosędziów, twierdząc, że to jest zły skład. Nie możemy teraz nagle zmienić poglądu w tej sprawie. Tym bardziej że ten pogląd znajduje oparcie nie tylko w naszym widzimisię, tylko to są konkretne orzeczenia, także orzeczenia trybunałów międzynarodowych - wskazał.
"To jest chora sytuacja"
W ocenie Laskowskiego "procedura powoływania sędziów, zwłaszcza sędziów Sądu Najwyższego, była i jest wadliwa". - Niestety jest kontynuowana przez prezydenta, bo ciągle powołuje - dodał.
Pytany o swoją osobistą opinię na temat neosędziów, Laskowski stwierdził, że podzieliłby ich na sędziów sądów powszechnych i sędziów Sądu Najwyższego. - Nie umiem powiedzieć i nie powiem nigdy, że należy tych sędziów powołanych w ten sposób w sądach powszechnych skreślić czy uznać, że oni nie są sędziami - powiedział.
Dodał, że jeśli chodzi o skład Sądu Najwyższego to jest "bardziej rygorystyczny". Jak mówił, jest tam "wiele osób o wysokich kwalifikacjach merytorycznych", choć są wśród nich też tacy, "którzy normalnie by do Sądu Najwyższego nie trafili". Zaznaczył jednak, że "przeważnie są to osoby, co do których na papierze nie można żadnych zastrzeżeń zgłosić". Mimo to powiedział, że nie zgodziłby się orzekać razem z nimi.
- To nawet nie chodzi o to, że ja mogę czy nie mogę. Tylko chodzi o to, żeby naprawić sytuację w Sądzie Najwyższym z punktu widzenia państwa. Nie może tak być, że my teraz się zastanawiamy przed wyborami, czy ta izba może, czy nie może (orzekać - red.), który z sędziów może rozpoznawać protesty, a nie. No to jest chora sytuacja - ocenił.
Konrad Piasecki przypomniał, że Laskowski w przeszłości orzekał razem z sędziami powołanymi przez PRL-owską Radę Państwa. Pytany, czy wówczas nie miał co do nich wątpliwości, Laskowski odparł, że nie. - Znałem realia pracy sądu jeszcze w czasach PRL-u i wiedziałem, że ogromna większość tych sędziów to byli normalni sędziowie, którzy rozpoznawali sprawy, wymierzali sprawiedliwość, nie kierowali się żadnymi politycznymi motywacjami - przekonywał. Dodał, że "chodziło o jakąś ciągłość państwa". - Nie można było nagle stworzyć korpusu zupełnie nowych sędziów, nie wiadomo skąd. Uważałem, że taka polityka, jaką przyjął ówczesny rząd, jest trafna. Ja ich znałem i widziałem, jak oni orzekają, jacy to są ludzie - mówił gość "Rozmowy Piaseckiego".
- Tutaj, moim zdaniem, jest wada proceduralna, wada ustrojowa. I należy te wady usunąć z naszego porządku prawnego - podkreślił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24