Wprowadzono wyższe kary za znęcanie się, ale inne punkty z programu Prawa i Sprawiedliwości dotyczące praw zwierząt nie zostały zrealizowane. - Sprawdzajmy, jak kandydaci na posłów czy senatorów głosowali w sprawach zwierząt - apelują obrońcy praw zwierząt. Materiał magazynu "Polska i Świat" TVN24.
Rozkładające się w klatkach ciała zwierząt, zaniedbane, wychudzone lisy - to obraz, jaki na fermie futrzarskiej w Goliszowie w ubiegłym tygodniu zastali inspektorzy stowarzyszenia Otwarte Klatki.
Paweł Rawicki ze stowarzyszenia zwraca uwagę, że ferma w Goliszowie "była legalnie działającą, jedną z kilkuset ferm futrzarskich w Polsce".
"To kwestia stosunku do zwierząt"
O zakaz prowadzenia podobnych hodowli obrońcy praw zwierząt walczą od lat. Nadzieję na jego wprowadzenie dawało Prawo i Sprawiedliwość, a likwidację ferm zapowiadał sam prezes Jarosław Kaczyński. Tłumaczył, że "to kwestia stosunku do zwierząt, kwestia serca".
Obietnic było więcej: zakaz trzymania psów na łańcuchach, wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Żadna z nich nie stała się jednak prawem.
Wprowadzono wyższe kary za znęcanie się nad zwierzętami. Według działaczy, to ważne i konieczne, ale to za mało.
- To było duże rozczarowanie. Mamy nadzieję, że to, co było obiecywane w kończącej się kadencji, zostanie zrealizowane w kolejnej – mówi Rawicki.
"Osobiście nie jestem zwolennikiem zakazów"
Zapytany o wprowadzenie kolejnych regulacji praw zwierząt, minister nauki i szkolnictwa wyższego w rządzie PiS Jarosław Gowin przyznał, że "nie ma gotowej odpowiedzi na każde pytanie".
- Osobiście nie jestem zwolennikiem zakazów – zadeklarował poseł Marcin Horała, ponownie kandydujący z list PiS do Sejmu. Zgodził się jednak, że potrzebne jest "wyznaczenie pewnych standardów, które gwarantują, że zwierzęta nie będą niepotrzebnie cierpieć".
W programie wyborczym Prawo i Sprawiedliwość stawia na poprawę losu zwierząt gospodarczych. Proponuje między innymi ograniczenie wielkoprzemysłowego chowu, ale o zwierzętach futerkowych nie ma już mowy.
Zakaz hodowli zwierząt na futra czy wykorzystywania ich w cyrkach obiecują Koalicja Obywatelska i Lewica. - Myślimy o tym, żeby odejść od hodowli zwierząt futerkowych, bo to nieludzki proceder – oświadczyła Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka KO na premiera.
Lewica, oprócz tego, że zapowiada koniec hodowli klatkowej, ma w planach także powołanie rzecznika praw zwierząt. - Ludzie mają swojego rzecznika, rzecznika praw obywatelskich. Takiego rzecznika powinny mieć także zwierzęta, bo zwierzęta głosu nie mają – stwierdził Robert Biedroń z Wiosny, szef sztabu wyborczego Lewicy.
Zmian dotyczących ochrony praw zwierząt nie przewidują ani Konfederacja, ani Polskie Stronnictwo Ludowe. Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zadeklarował, że jest za wprowadzeniem jak najwyższych standardów, "ale hodowla powinna być utrzymana".
"Posłowie do tej pory tylko obiecują"
Ewa Gebert, prezes Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals", jest zdania, że "prawa zwierząt w najbliższych wyborach będą się liczyły". - Posłowie do tej pory tylko obiecują, niewiele z tego wychodzi. Sprawdzajmy, jak kandydaci na posłów czy senatorów głosowali w sprawach zwierząt – apeluje.
Autor: asty//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24