Chłopczyk bardzo się spieszył na świat, urodził się już w 26. tygodniu ciąży. Potrzebował pomocy - ważył zaledwie 810 g. Jego stan i tak był dobry, dostał 5 punktów w skali Apgar, serce miał jak dzwon. Dzielnie sobie radził.
Pierwszą dobę życia spędził pod respiratorem, potem leżał jeszcze pod maską tlenową. Większość sprzętu na oddziale zakupiona była przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, naklejone na nim były serduszka. Kiedy nastąpiło zatrzymanie moczu w nerkach, szybko pomogły antybiotyki. Niestety, okazało się, że doszło do wylewów dokomorowych, drugiego i trzeciego stopnia. Ich następstwa były fatalne - wodogłowie, porażenie mózgowe czterokończynowe i epilepsja. A do tego autyzm.
Kaśka grała z Orkiestrą już w ogólniaku
Miłosz ma już 10 lat, 11 skończy 14 sierpnia. Bardzo radosny z niego chłopak. Chodzi przytrzymywany za rękę. Pięknie mówi. Pierwsze słowo: "mama". Państwo Biskupowie mieszkają na Podkarpaciu w malutkim Zalesiu, 6 km obok Krosna. Mama to Kasia, tata - Grzesiek. No i starsza od Miłosza o rok siostra Ola, zdrowa dziewczynka, grająca w tenisa. Pani Kasia z Orkiestrą związana jest od jej pierwszej edycji. Lub drugiej, dokładnie nie pamięta, ale raczej tej pierwszej. Była wtedy uczennicą ogólniaka w Rymanowie. I tam, w sali gimnastycznej, w dniu wielkiego finału, szkoła zorganizowała koncert. Dla tak małej miejscowości było to wielkie wydarzenie. Kaśka wrzuciła wtedy pieniądze do puszki, jakżeby inaczej. A wtedy nie miała pojęcia, że kiedyś pomoc potrzebna będzie i jej dziecku. - Całym sercem jestem z Orkiestrą i Jurkiem Owsiakiem - zapewnia.
Rehabilitacja trwa cały czas, cztery razy w tygodniu - przy wsparciu różnych fundacji, bo to kosztowna sprawa, a pomoc potrzebna jest z każdej strony. Pomaga też WOŚP, kilka lat temu zakupiła dla Miłosza specjalistyczną matę ozonowo-bąbelkową. Ktoś zadzwonił do pani Kasi i instruował, jak korzystać z maty. A później zadzwonił znowu, by zapytać, jak chłopiec czuje się po tych zabiegach. Bardzo miło.
Mógłby szaleć godzinami
Miłosz jest bardzo pogodnym dzieckiem. - To nasz kochany, uśmiechnięty aniołek, ze wszystkiego zadowolony. Uwielbia słuchać i oglądać bajki, uwielbia - jak sam to mówi - bawić się swoją wyobraźnią. Patrząc na niego, trudno uwierzyć, że ma tak poważne schorzenia - opowiada pani Kasia. Chłopiec uwielbia też wodę. W basenie, a najlepiej w morzu, mógłby szaleć godzinami. Teraz rodzice poszukują roweru, takiego dla mamy i syna, by obydwoje mogli na nim jeździć. Na fotelik Miłosz jest już za duży i za ciężki.
Państwo Biskupowie zawsze grają z Orkiestrą, cała czwórka. - I będziemy grać do końca świata i o jeden dzień dłużej. Jesteśmy wdzięczni, że ten sprzęt pomógł naszemu synkowi - mówi mama Miłosza. - A wszystkim hejterom, choć trudno zrozumieć, że tacy się zdarzają, chcę powiedzieć jedno: obyście nie musieli korzystać z pomocy Orkiestry.
Autor: Rafał Kazimierczak //tka / Źródło: tvn24.pl