Do sądu odwoławczego wpłynęły apelacje od wyroku w sprawie dwóch mężczyzn nieprawomocnie skazanych przez białostocki sąd okręgowy za napaść na operatora telewizji Polsat. Do zdarzenia doszło w 2017 roku, gdy ekipa telewizyjna pracowała przy materiale na temat protestów w Puszczy Białowieskiej. Apelacje złożone przez obrońcę obu oskarżonych oraz pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych - telewizji Polsat i operatora - sąd ma rozpoznać za dwa miesiące.
Proces dotyczy wydarzeń z 29 lipca 2017 roku, kiedy ekipa telewizji Polsat News realizowała materiał w Puszczy Białowieskiej. Trwały tam wtedy protesty aktywistów ekologicznych, na które negatywnie reagowali niektórzy pracownicy firm pracujących przy wycince drzew na zlecenie Lasów Państwowych.
Pobity operator, uszkodzony sprzęt
Na drodze Teremiski-Narewka do operatora Polsatu podjechał samochód, z którego wysiadło dwóch mężczyzn. Jak wynika z ustaleń śledztwa prokuratury w Hajnówce, jeden z nich uderzył w wizjer kamery, a potem zadał operatorowi cios pięścią w głowę.
Ten włączył kamerę i zaczął uciekać, wzywając pomocy. Napastnicy mieli ruszyć za nim autem. Operator uciekł wówczas do rowu, by uniknąć potrącenia. Następnie drugi z mężczyzn miał powalić operatora na ziemię, przygnieść kolanem głowę i wykręcić ręce. Mężczyźni mieli również zabrać kamerę, która uderzyła o ziemię, i odjechać. Nagrania nie zostały skasowane, ale według ustaleń śledztwa napastnicy wyjęli i zatrzymali karty pamięci. Następnie odwieźli kamerę i jej uszkodzone elementy i zostawili przy drodze.
Operator trafił do szpitala, potem długo był na zwolnieniu lekarskim. Policja zatrzymała mężczyzn zidentyfikowanych jako napastnicy jeszcze w dniu napaści - to syn i ojciec, pracownicy jednej z firm leśnych, mają 24 i 49 lat. Uszkodzenia sprzętu telewizyjnego zostały w śledztwie wyliczone na 14,3 tysiąca złotych.
Nie przyznali się do winy
Prokuratura zarzuciła oskarżonym między innymi naruszenie prawa prasowego poprzez użycie przemocy w celu zmuszenia do zaniechania tak zwanej interwencji prasowej, czyli przygotowania publikacji telewizyjnej o sytuacji w Puszczy Białowieskiej. Obaj nie przyznali się do winy. Według ich wersji nie było napaści, a jedynie próba "usunięcia" mężczyzny z kamerą w ręce w celu "ochrony życia i zdrowia".
Prokuratura domagała się kar w zawieszeniu, a obrona grzywny i warunkowego umorzenia.
Apelacje trafiły do sądu odwoławczego
Rozpatrując sprawę w pierwszej instancji, Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że oskarżeni zdawali sobie sprawę, kim jest pokrzywdzony, co robi w puszczy i dlatego przemocą chcieli mu przeszkodzić w nagrywaniu materiału telewizyjnego. Sąd ocenił, że doszło do naruszenia konstytucyjnej wolności prasy, sprawcy działali umyślnie, a czyn charakteryzował się znacznym stopniem społecznej szkodliwości.
Sąd skazał 29 lipca tego roku mężczyzn na rok więzienia. Mieli też zapłacić 5 tysięcy złotych zadośćuczynienia pokrzywdzonemu oraz blisko 20 tysięcy złotych telewizji Polsat - w ramach obowiązku naprawienia szkody.
Nieprawomocny wyrok zaskarżył obrońca obu oskarżonych oraz pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, czyli telewizji Polsat i operatora - wynika z informacji uzyskanych przez Polską Agencję Prasową w białostockim sądzie okręgowym. Apelacje z aktami sprawy są już w sądzie odwoławczym. Ma on je rozpoznać za dwa miesiące.
Autor: akr//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24