Pan Stefan podpisał umowę przedwstępną i zapłacił 200 tys. złotych za mieszkanie. Zanim jednak dostał akt własności, deweloper ogłosił upadłość, a syndyk wniósł o nakaz eksmisji.
Pan Stefan Pachulczak samotnie opiekuje się dorosłym niepełnosprawnym synem. Rodzina znalazła się w dramatycznej sytuacji. Mają zostać eksmitowani z mieszkania, za które pan Stefan zapłacił już 200 tys. złotych. Były to oszczędności jego całego życia. Jednak deweloper zamiast przekazać akt własności, ogłosił upadłość.
Ze względu na zdrowie swoje i syna pięć lat temu pan Stefan zdecydował się na opuszczenie rodzinnego Knurowa i przeprowadzkę do Świnoujścia.
- Ja jestem byłym górnikiem. Jak każdy górnik płuca mam zapylone. A syn mój ma niedoczynność tarczycy - mówi Pan Stefan.
Mężczyzna kupił w Świnoujściu mieszkanie, za które zapłacił prawie 200 tys. złotych. Za wykończenie i umeblowanie mieszkania - kolejne 50 tys. Około 4 tys. złotych, czyli ostatnią ratę, miał zapłacić przy podpisaniu aktu notarialnego, do którego jednak nie doszło, mimo że miał podpisaną umowę przedwstępną.
- Zostałem oszukany - raz przez budującego to mieszkanie, a dwa - przez sądy - żalił się pan Stefan.
Chwilę przed przeniesieniem własności mieszkania okazało się, że deweloper ma długi. Ogłosił upadłość. Dla syndyka nie ma znaczenia, że pan Stefan samotnie opiekuje się ciężko chorym synem.
- Jego pechem i nieszczęściem jest to, że podpisał tę umowę w roku 2011. Od maja 2012 r. obowiązuje ustawa deweloperska. Pan Stefan ze swoją należnością jest jednym z wielu wierzycieli - mówił Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Inni poszkodowany, pan Henryk, który miał zostać właścicielem jednego z lokali handlowych w budynku, mówił, że deweloper za pieniądze ze sprzedaży mieszkań chciał postawić kolejny budynek. - Spółka chciała budować dalszą część inwestycji na sąsiedniej działce. Tu nieopodal - dodał.
Mimo ogłoszenia upadłości mieszkania formalnie nadal były własnością dewelopera. Syndyk postanowił je sprzedać, by uregulować długi wobec innych firm i osób.
- Z księgi wieczystej wynika, że dalej tym właścicielem jest spółka, która znajduje się w stanie upadłości - stwierdził Tomala. Natomiast poszkodowani twierdzą, że deweloper świadomie zwlekał z podpisaniem aktu notarialnego i przekazaniem im mieszkań - dodał.
- Iść na bruk? Ale ja na to nigdy nie pozwolę. Jakim ja byłbym ojcem, jakbym wyprowadził dziecko na ulicę? - pyta Stefan Pachulczak.
Zapowiada, że nie zamierza się z tego lokalu wyprowadzać. - Ja z tego mieszkania nie wyjdę. Niech sobie to syndyk wybije z głowy. To jest moje mieszkanie, ja za nie zapłaciłem i nie mam zamiaru się z niego wyprowadzać. To sądy muszą wyprostować zawiłości, w które zostałem wmanewrowany - mówi.
Jeśli syndyk sprzeda wszystkie mieszkania, pan Stefan i sąsiedzi mogą liczyć tylko na ułamek całej kwoty, którą zapłacili. Syndyk nie chciała się wypowiedzieć przed kamerą. Tłumaczy, że postępuje zgodnie z przepisami, niezależnie od tego, jak bezduszne się mogą one wydawać.
Autor: KB/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24