- Nawet jeśli chce się dokonać jakichś roszad kadrowych, to rozsądek nakazywałby, żeby te decyzje rozdzielić. I to tak dość solidnie w czasie - mówił Ludwik Dorn. W programie „Fakty po Faktach” w TVN24 były marszałek Sejmu komentował dymisje w GROM i Wojskach Specjalnych.
Jak nieoficjalnie dowiedział się TVN24, minister obrony Antoni Macierewicz odwołał Inspektora Wojsk Specjalnych w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych gen. dyw. Piotra Patalonga oraz dowódcę GROM płk. Piotra Gąstała.
"Wojsko nie lubi rewolucji"
Decyzję tę ocenił bardzo krytycznie w "Faktach po Faktach" Ludwik Dorn.
- Jeśli nie zaszło nic nadzwyczajnego, to nawet jeżeli były jakieś sfery, z których funkcjonowania minister był niezadowolony - ale nie były to dramatyczne zdarzenia - to rzecz należało rozłączyć i rozciągnąć w czasie. Wojsko nie lubi rewolucji. W ogóle instytucje nie lubią rewolucji, a już służby mundurowe w szczególności - ocenił były wicepremier.
Jak dodał, "jeżeli to (odwołania dowódców - red.) się zbiega w jednym dniu, w jednej decyzji, to jest to już sytuacja nadzwyczajna i niepokojąca".
- To oznacza, że mamy bardzo krytyczną ocenę ministra funkcjonowania sił specjalnych i nie wiemy, na czym ją opiera - powiedział.
"Macierewicz jest człowiekiem odważnym"
Drugi z gości programu, prof. Paweł Śpiewak komentując decyzje szefa MON ironizował, że Antoni Macierewicz powinien dostać tytuł Człowieka Roku Forum Ekonomicznego w Krynicy.
- Aż dziwne, że minister nie dostał tego tytułu. Rzeczywiście jest człowiekiem odważnym w pewnym sensie - jeśli chodzi o ryzyko polityczne i podejmowane decyzje. Począwszy od tego, że wszedł do biur, które były biurami nie w gestii MON - przypomniał socjolog.
Śpiewak, który podkreślił, że nie zna się na siłach specjalnych, wyraził zaniepokojenie "z perspektywy politycznej i moralnej" decyzją ministra Macierewicza o powołaniu wojsk obrony terytorialnej. Zdaniem socjologa szef MON daje sygnał, że do tych służb będą przyjmowane osoby, które są związane z organizacjami "otwarcie faszystowskimi".
"To jest jakiś folwark"
Goście programu skomentowali także decyzję Macierewicza o powołaniu rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Nominacja ta budzi wiele kontrowersji. 26-latek nie ma niezbędnego do pełnienia tej funkcji wykształcenia wyższego i nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych, co jest przewidziane w ustawie o spółkach skarbu państwa.
- Dla mnie jest to w ogóle niepojęte - mówił Ryszard Kalisz, podkreślając, że „nie wiadomo, jakie w ogóle wykształcenie” ma Misiewicz. - Skandaliczna jest wypowiedź ministra, że jest to jego osobisty przedstawiciel w zarządzie PGZ i że spółek skarbu państwa podlegających MON nie obowiązują przepisy ustawy (o spółkach skarbu państwa - red) - podkreślił b. szef MSWiA.
- To jest jakiś folwark, jeśli minister nie zna prawa i jeszcze mówi: to jest mój osobisty przedstawiciel. Nie ma czegoś takiego. On reprezentuje skarb państwa - nas wszystkich - podkreślił były poseł, dodając, że "mamy do czynienia z sytuacjami po pierwsze naruszającymi prawo, a po drugie nieprzyzwoitymi".
Do nominacji Misiewicza "bez entuzjazmu, ale z chłodnym dystansem” odniósł się Ludwik Dorn. - Minister Macierewicz wepchnął tam zaufanego człowieka - określił sytuację były marszałek Sejmu.
"Macham na niego ręką"
- Na pana Misiewicza to ja macham ręką - powiedział Dorn, który wyraził zaniepokojenie faktem, że przedstawicielami resortu obrony w komisji opiniującej wnioski projektów badawczo-rozwojowych dotyczących przemysłu zbrojeniowego w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju są "fantaści".
- Jeden militarny, drugi naukowy: panowie Szeremietiew i Binienda. Misiewicz to Misiewicz, będzie "donosił" Macierewiczowi, ale tam chodzi o miliony złotych i perspektywy rozwoju - stwierdził Dorn.
Według Pawła Śpiewaka decyzja o powołaniu rzecznika MON do rady nadzorczej PGZ pokazuje "pewien fundament polityki" Macierewicza.
- To jest fundamentalna nieufność do wszystkich, którzy byli wcześniej. Nieufność jest tu istotą rzeczy - stwierdził socjolog. - Głównym elementem prowadzenia tej polityk jest: wszyscy, którzy nie są nasi, są krok po kroku eliminowani. To jest chyba fundamentem tego politycznego myślenia - ocenił.
Misiewicz: od 10 lat współpracuje z Macierewiczem
W trakcie rozmowy prowadzący program połączył się telefonicznie z rzecznikiem MON. Bartłomiej Misiewicz pytany był o kompetencje i wykształcenie, które pozwalają mu na wejście do rady nadzorczej spółki skarbu państwa.
- Od listopada minister obrony narodowej sprawuje nadzór nad Polską Grupą Zbrojeniową. Zależało ministrowi, żeby w radzie nadzorczej zasiadał ktoś z kierownictwa resortu. Ponieważ wiceministrowie nie mają takiej możliwości prawnej, to dlatego minister powołał do tej rady mnie - odpowiedział Misiewicz.
Mówiąc o swoim doświadczeniu, wskazywał na fakt, że od 10 lat współpracuje z Macierewiczem.
Na pytanie o wykształcenie, opowiedział krótko: - Kończę studia licencjackie.
- W Polskiej Grupie Zbrojeniowej nie jest wymagane uczestnictwo w takim kursie - odpowiedział rzecznik na pytanie, czy ma ukończony kurs zezwalający na zasiadanie w radach nadzorczych spółek skarbu państwa.
- Sądzę, że pan rzecznik, dyrektor gabinetu politycznego (szefa MON - red.) potwierdził moje hipotezy, które traktuję jako zweryfikowane. Stwierdził mianowicie, że jego podstawową kompetencją jest to, że jest blisko ministra - skomentował rozmowę z Misiewiczem Ludwik Dorn.
Dla Pawła Śpiewaka zadziwiające było to, że 26-letni Misiewicz od 10 lat współpracuje z Macierewiczem.
- Czyli on musiał być jeszcze w gimnazjum, kiedy zaczynał współpracę z obecnym ministrem obrony. Imponująca kariera polityczna i można mu pogratulować - stwierdził.
Autor: tmw//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24