"Ocena Adama Bieleckiego jest zbyt drastyczna". Kierownik wyprawy na Broad Peak o raporcie

Krzysztof Wielicki był kierownikiem wyprawy na Broad Peak, podczas której zginęło dwóch himalaistów
"Poziom empatii spada w momencie zagrożenia życia"
Źródło: tvn24

- Tu nie ma procedur, tu wszystko dzieje się w realu. To jest atak szczytowy, to są sytuacje kompletnie nieprzewidywalne i trudno jest wcześniej założyć jakąś taktykę - mówił w TVN24 Krzysztof Wielicki, oceniając raport Polskiego Związku Alpinizmu ws. wyprawy na Broad Peak. Kierownik ekspedycji zaznaczył, że w dokumencie nie powinna się znaleźć ocena moralna Adama Bieleckiego.

Zarząd Polskiego Związku Alpinizmu opublikował oficjalny, pełny tekst raportu, który został sporządzony przez zespół ds. zbadania przyczyn wypadku, do którego doszło podczas zimowej wyprawy na Broad Peak. Autorzy raportu stwierdzili, że Adam Bielecki popełnił kilka błędów, odłączając się od reszty grupy, mimo tego, że był "najsilniejszym członkiem tego zespołu".

"Złamanie podstawowej zasady alpinistycznej"

Kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki stwierdził, że ocena Bieleckego w raporcie jest "zbyt drastyczna". Jego zdaniem, w tego typu oficjalnym zestawieniu zaleceń nie powinna się znajdować moralna ocena uczestnika wyprawy.

W raporcie czytamy bowiem, że "Adam Bielecki szybko oddalił się od swojego partnera Artura Małka i pozostałych członków zespołu szczytowego. Za zerwanie integralności grupy (...) odpowiada w największym stopniu Adam Bielecki. Uczynił to w sposób świadomy i nieuzgodniony. Artur Małek także nie przejawił woli pozostania w grupie".

Autorzy stanowczo podkreślają, że nie istniały powody, aby nie można było schodzić całym czteroosobowym zespołem. "W pełni świadome zignorowanie przez Bieleckiego i Małka zasady kontaktu wzrokowego lub radiowego z resztą zespołu uznajemy za fundamentalny błąd i złamania podstawowej zasady etyki alpinistycznej" - dodaje raport.

Spadek empatii na szczycie

- To się dzieje gdzieś tam wysoko w ekstremalnych warunkach, przy skrajnym wyczerpaniu ludzi. Poziom empatii spada w momencie zagrożenia życia. Inaczej to wygląda, gdy ktoś pomaga komuś tutaj na dole, a zupełnie inaczej w tak ciężkich warunkach - tłumaczył himalaista.

Wyjaśniał również, że sam nie był w stanie nic więcej zrobić w dniu ataku grupy na szczyt. - Nie mogłem ich zawrócić, zresztą - przyznam szczerze - nie miałem wielkiej chęci zawracania ich - mówił Wielicki, uzasadniając decyzję sprzyjającymi warunkami. - Nie załamywała się pogoda, mieli baterie, byli wyposażeni bardzo dobrze - wyliczał.

"Można dyskutować z zaleceniami"

Wielicki stwierdził, że w jego ocenie raport nie jest miażdżący. - Jest normalnym raportem, który opisuje przygotowania, przebieg i nie wyjaśnia przyczyn tragedii, bo nie można było tego wyjaśnić. Do dzisiaj nie wiemy, co się stało. Natomiast można dyskutować z zaleceniami - podsumował całość dokumentu.

Przyznał, że sam zgodziłby się z niektórymi zaleceniami PZA, np. w przypadku dodatkowych badań zdrowotnych. W raporcie znalazła się informacja o tym, że Berbeka i Wielicki nie odbyli testów kondycyjnych przed wyprawą na Broad Peak.

- W moim wieku rzeczywiście powinno się poddać dodatkowym badaniom. Rzeczywiście, być może w pewnym momencie życia trzeba, oprócz karty zdrowia sportowca jednak zrobić lepsze badania - przyznał kierownik wyprawy.

5 marca na wierzchołku Broad Peak (8047 m) stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki, 33-letni Artur Małek, 58-letni Maciej Berbeka i 27-letni Tomasz Kowalski. Dwaj ostatni nie zdołali powrócić na noc do obozu. Trzy dni później zostali uznani za zmarłych.

Autor: aj/ ola / Źródło: TVN24, tvn24.pl

Czytaj także: