- Byliśmy miesiącami w szpitalach, bez powietrza, bez możliwości w ogóle na przykład momentami otwarcia okna - mówił reporterowi TVN24 Adrian Glinka, jeden z niepełnosprawnym protestujących w Sejmie. - Takie osoby, jak my mogą naprawdę dużo znieść - dodał. - To jest taka próba złamania psychicznie nas - komentował z kolei Jakub Hartwich. Obaj odnieśli się w ten sposób do zakazu opuszczania budynku Sejmu, jaki nałożył na nich marszałek Sejmu.
Marszałek Sejmu zakazał w czwartek dwóm protestującym niepełnosprawnym - Adrianowi Glince i Kubie Hartwichowi - opuszczania gmachu parlamentu. Nie mogą nawet wychodzić na spacery. Zakaz został na nich nałożony po tym, jak obaj spotkali się przy sejmowym szlabanie z Janiną Ochojską, prezes Polskiej Akcji Humanitarnej, która nie została wpuszczona na teren parlamentu.
W piątek mija 31. dzień protestu osób niepełnosprawnych prowadzonego w Sejmie. Do wakacji pozostało pięć sejmowych posiedzeń. Strajkujący zapowiadają, że nie opuszczą budynku, dopóki rząd nie spełni ich postulatów.
"To jest próba złamania psychicznie nas"
- Zostało nam to odebrane, ale takie osoby, jak my mogą naprawdę dużo znieść - przekonywał Adrian Glinka, komentując zakaz opuszczania Sejmu. - Byliśmy miesiącami w szpitalach, bez powietrza, bez możliwości w ogóle na przykład momentami otwarcia okna, bo na bloku operacyjnym tyle leżeliśmy - dodawał.
Zdaniem Kuby Hartwicha, "to jest taka próba złamania psychicznie nas, nas wszystkich".
- I szukanie tak naprawdę, kiedy popełnimy błąd, kiedy powiemy coś ostrzejszego do kamer, żeby można [było - przyp. red.] nam coś zarzucić - podkreślił.
Protest w Sejmie
Od 18 kwietnia trwa protest opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych. Protestujący zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie.
Zaproponowali by dodatek był wprowadzany stopniowo: od września 2018 roku 250 złotych, od stycznia 2019 roku dodatkowo 125 złotych i od stycznia 2020 roku również 125 złotych. Protestujący uważają, że do tej pory zrealizowano jeden ze zgłaszanych przez nich postulatów. Chodzi o podniesienie renty socjalnej do 100 procent kwoty najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Zgodnie z ustawą, którą podpisał w poniedziałek prezydent renta socjalna wzrośnie z 865,03 zł do 1029,80 złotych.
Prezydent podpisał również ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych oraz wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem autorów ustawy (posłowie PiS), spełnia ona jeden z postulatów protestujących w Sejmie i przyniesie gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 złotych oszczędności.
Innego zdania są protestujący, którzy uważają, że ustawa to "wydmuszka" i nie realizuje ich żądań w sprawie dodatku.
Autor: JZ//now / Źródło: tvn24