Nie zmierzam się zwalniać z pracy dlatego, że mój ojciec jest premierem Tuskiem - oświadczył w rozmowie z reporterem "Polski i Świata" syn szefa rządu, Michał, zatrudniony przez lotnisko w Gdańsku nadzorowane przez samorząd.
- Dostrzegam problem nepotyzmu na styku polityki, biznesu i spółek Skarbu Państwa czy rozmaitych agencji, ale też dostrzegam pewną histerię medialną, ponieważ każdy przypadek trzeba mierzyć swoją miarą. Jeśli mamy człowieka, który 10 lat pracuje w Agencji - bodajże Rynku Rolnego - czyli syna pana ministra Kalemby, to bez względu na to, jak się tam dostał, po 10 latach na pewno jest osobą doświadczoną i jego strata mogłaby być dosyć duża dla przedsiębiorstwa, w którym pracuje. Mówiąc szczerze, nie do końca rozumiem ten konkretny przykład... - stwierdził syn premiera.
Syn Kalemby się nie da
Michał Tusk mówi o Danielu Kalembie, synu Stanisława Kalemby, który ma zostać nowym szefem resortu rolnictwa.
Kalemba junior pracuje w ARR w Poznaniu, a zaczynał tam karierę od najniższego szczebla administracyjnego. Na fali pojawiających się w ostatnich tygodniach oskarżeń o nepotyzm praktykowany przez polityków PSL-u, Donald Tusk mówił w zeszłym tygodniu, że wicepremier zapewnił go, iż nie będzie problemu z odejściem Daniela Kalemby z Agencji w chwili, gdy jego ojciec obejmie nadzorujące ją ministerstwo. Syn Kalemby stwierdził jednak kategorycznie w poniedziałek, że "to, co ma dzisiaj wypracował sam" i nie ma mowy o tym, by zrzekł się stanowiska.
Syn Tuska się dziwi
Michał Tusk też stał się pośrednią ofiarą tej sprawy, bo po deklaracji premiera posłowie PiS zaczęli się domagać odejścia z pracy również syna szefa rządu. Ten został zatrudniony przez Porty Lotnicze i pracuje na lotnisku w Gdańsku. Jest to spółka prywatna, ale nadzorowana przez samorząd.
W poniedziałek Michał Tusk wyjaśnił reporterowi TVN24, że "nie czuje się w obowiązku komentować, co powiedział którykolwiek z polityków - czy to premier, czy jakiś minister" i w pracy zostanie.
- Teraz nie rozmawiałem z ojcem o tej sytuacji. Ale jak dostałem tę ofertę pracy to wtedy z nim rozmawiałem o tym. Prawdopodobnie był przekonany tak jak ja i do dziś jest przekonany, że ta oferta była absolutnie uczciwa. Wynikała z takiej, a nie innej potrzeby Portu Lotniczego, który miał po prostu potrzeby zatrudnienia kogoś takiego na tym stanowisku z odpowiednią wiedzą i kwalifikacjami i wtedy nie zgłaszał jakichś obiekcji, a więc teraz też nie powinien - tłumaczył młody Tusk.
- Nie widzę za bardzo powodu, dla którego teraz miałby przychodzić i prosić. Ciężko mi też sobie wyobrazić, co by było, jakby to powiedział, bo powiem szczerze nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, żeby miał przychodzić do mnie z taką prośbą - zakończył.
Autor: adso/tr / Źródło: TVN 24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24