- Jeżeli w jakimś kraju głosy w wyborach nie są policzone przez tydzień, budzi to ogromny niepokój wśród obserwatorów - zauważył w "Faktach po Faktach" Paweł Kowal (Polska Razem). Jacek Protasiewicz (PO) zaapelował z kolei, by "nie tworzyć wrażenia, że Polska jest gdzieś pomiędzy Białorusią a Mozambikiem". Krzysztof Gawkowski (SLD) skrytykował natomiast postawę Bronisława Komorowskiego, który "stanął po stronie tego, że się nic nie stało".
Z całego kraju spływają wyniki tegorocznych wyborów samorządowych. Choć głosowanie odbyło się w niedzielę, awaria systemu informatycznego uniemożliwiła szybkie i sprawne podsumowanie rezultatów wyborów do sejmików wojewódzkich.
W piątek do dymisji podał się przewodniczący PKW Stefan Jaworski. Już wcześniej swoją rezygnację złożył Kazimierz Czaplicki, szef Krajowego Biura Wyborczego.
W "Faktach po Faktach" Jacek Protasiewicz (PO) ocenił, że dymisje były oczekiwane.
- Jest to dobra demokratyczna praktyka, że osoby, które piastują swoje funkcje z wyboru, w momencie, gdy zawiodły, podają się do dymisji - zauważył. Dodał, że "nie jest to formalne przyjęcie odpowiedzialności i winy", ale publiczne i polityczne.
Podkreślił przy tym, że na decyzje personalne związane z wyborem systemu informatycznego, który zawiódł, czas przyjdzie później.
- Na pewno od strony technicznej zawiódł system, ale panom sędziom i szefowi KBW zabrakło wyobraźni. Zaczęto testować ten system ledwie kilka miesięcy przed najtrudniejszymi z punktu widzenia liczenia głosów wyborami - powiedział Protasiewicz.
"Mało mnie interesuje, kto poda się do dymisji"
Paweł Kowal (Polska Razem) przyznał z kolei, że "mało go interesuje, kto poda się do dymisji" w związku z kontrowersjami wokół opóźnienia w liczeniu głosów.
Kowal zwrócił uwagę na zjawiska, jakie zaobserwował w czasie tegorocznych wyborów samorządowych, które - jak zapewnił - wzbudziłyby jego niepokój, gdyby obserwował je w jakimkolwiek innym kraju.
- One w oczywisty sposób powodują, że dymisja (szefa PKW - red.) jest pewnym aktem sprawiedliwości, ale niczego nie załatwia - podkreślił.
Kowal, który wielokrotnie obserwował wybory w innych krajach, zwrócił uwagę, że jeśli w jakimkolwiek miejscu liczenie głosów trwałoby przez tydzień, bez wątpienia wzbudziłoby to niepokój wśród obserwatorów.
- Nie tylko dlatego, że ktoś oszukał, tylko dlatego, że praca była przerywana. I nie wiadomo, co wtedy działo się z kartami. Trzeba sprawdzać, czy protokoły były zabezpieczane. Czy przy liczeniu głosów były pełne składy komisji - wyliczał.
"Rozpocznie się masowe składanie protestów wyborczych"
Krzysztof Gawkowski (SLD) również ocenił, że dymisje członków PKW to dopiero początek. - Po oficjalnym ogłoszeniu wyników rozpocznie się, jak przypuszczam, proces masowego składania protestów wyborczych - podkreślił.
Jacek Protasiewicz przyznał, że w niektórych miejscach zaniedbania rzeczywiście mogły się zdarzać, należy jednak zbadać, czy mają one charakter systemowy, czy incydentalny. Zaapelował, by "nie tworzyć wrażenia, że Polska jest gdzieś pomiędzy Białorusią i Mozambikiem".
- Osoby odpowiedzialne poniosły odpowiedzialność, proces weryfikacji wyborów będzie miał miejsce - podkreślił.
Krzysztof Gawkowski skrytykował natomiast postawę prezydenta Bronisława Komorowskiego, który - w jego opinii - stanął po stronie "tego, że się nic nie stało".
Autor: kg/kka/kwoj / Źródło: tvn24