Nauczycielki z Zabrza stają przed komisją dyscyplinarną za poparcie Czarnego Protestu. 3 października, gdy w całej Polsce odbywały się manifestacje, kobiety przyszły do pracy ubrane na czarno. Zrobiły sobie wspólne zdjęcie i zamieściły je na portalu społecznościowym. Pierwszą właśnie poinformowano, że nie będzie ukarana.
- Nie naruszyła żadnych przepisów. Komisja podzieliła moją argumentację, że każdy obywatel, również nauczyciel, nie tylko ma prawo mieć własne poglądy, ale również je wyrażać - powiedział nam Bartłomiej Piotrowski, adwokat nauczycielki.
Zapowiedział, że w obronie kolejnych nauczycielek będzie tak samo argumentować.
10 kobiet usłyszało zarzut uchybienia godności zawodu nauczyciela. Dzisiaj sądzona była pierwsza - Aleksandra Piotrowska.
Komisja dyscyplinarna przy Śląskim Kuratorium Oświaty uznała: "Każdemu obywatelowi RP zapewnia się wolność sumienia i religii oraz wyrażania swoich poglądów" (cytat za PAP). Równocześnie zaznaczyła, że "etyka zawodu nauczyciela wymaga szczególnego wyczucia w wyrażaniu publicznym swoich poglądów".
- To niezależne ciało, składa się z osób o wysokiej etyce i wrażliwości - mówiła w sejmie o komisji Anna Zalewska, minister edukacji. Ale przed decyzją w sprawie Piotrowskiej.
Dodała też: - Nie można na terenie szkoły prowadzić agitacji politycznej.
"One nawet nie manifestowały"
3 października 2016 roku przez całą Polskę przelała się fala manifestacji, związanych z planami zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji. Nauczycielki z Zespołu Szkół Specjalnych nr 39 w Zabrzu nie mogły w nich uczestniczyć. 10 z nich inaczej wyraziło swoje zdanie.
- One nawet nie manifestowały poglądów, nie mówiły o Czarnym Proteście. Przyszły do szkoły ubrane na czarno, zrobiły sobie zdjęcie i umieściły na portalu społecznościowym - przypomniał w piątek Borys Budka, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, przed Kuratorium Oświaty w Katowicach.
Właśnie za to zdjęcie, zrobione w przerwie między lekcjami, kobiety stają przed komisją dyscyplinarną.
Publiczne manifestowanie poglądów
- Każda z nas uczestniczy w życiu społecznym i reagujemy na to, co się dzieje, przyszłyśmy ubrane na czarno. Opowiadałyśmy się jedynie za utrzymaniem obecnego stanu prawnego. Jestem przeciwna aborcji - powiedziała PAP Aleksandra Piotrowska.
- Jesteśmy niewinne. Niczego złego nie zrobiłyśmy. Dzisiaj zrobiłybyśmy to samo - przekonywała w TVN 24 jedna z nauczycielek.
Inne jej wtórowały.
- To było w czasie przerwy. Żadna z nas nie miała wtedy pod opieką dzieci. Potwierdziła to kontrola kuratorium - nie było żadnych uchybień. Dzieci były zabezpieczone - mówiła druga.
- Nauczycielki w innych szkołach zrobiły to samo w tym dniu, zamieściły zdjęcia na szkolnych fejsbukach i sprawa przeszła bez echa. Ale o naszym zdjęciu doniósł do kuratorium nasz kolega z pracy - dodała.
Kobiety boją się o swoją przyszłość. - Nie myślałyśmy, że ta sprawa przybierze taki obrót. Teraz już spodziewamy się wszystkiego. Stracimy prace jeśli nie teraz, to przy okazji jakiejś reformy edukacji - dodała trzecia.
Nie zrobiły nic złego - tak twierdzi również dyrektorka szkoły. Przyznała, że dzieci były objęte opieką. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar obiecał, że w piątek zajmie stanowisko w tej sprawie.
Nauczycielkom grozi kara nagany, zwolnienie z pracy bądź pozbawienie prawa do wykonywania zawodu.
- Ile hipokryzji trzeba, żeby za to karać. Dzieje się tak dlatego, że państwo PiS nie znosi innych poglądów. Dzisiaj nauczycielki, jutro każdy z was może stanąć przed sądem za to, że kliknie nie takiego lajka - mówił dzisiaj Borys Budka, poseł PO.
Nauczycielki korzystają z bezpłatnych usług adwokatów. Były minister sprawiedliwości zapewnił, że na wsparcie opozycji może liczyć każdy, "kto zetknie się z totalnym państwem PiS.
- To kuriozalne. Może celem jest zastraszenie nauczycieli, żeby nie wychodzili na ulice protestować przeciwko reformie edukacji - podejrzewa mecenas Piotrowski.
Kopacz: życie urządza nam pewna grupa polityków
Nauczycielki poparły posłanki PO. W geście solidarności wystąpiły dzisiaj w sejmie w czarnych strojach.
W czwartek w "Faktach po Faktach" sprawę skomentowała Ewa Kopacz. - To, że one założyły czarne koszulki, że w ten sposób akcentowały swoją niechęć do zamachu na ich wolność w podejmowaniu decyzji, nie może być powodem do tego, aby je karać i dyscyplinować w taki sposób - powiedziała posłanka PO. - Dzisiaj życie urządza nam pewna grupa polityków, którzy mają monopol na wiedzę i na słuszność - dodała.
Jej zdaniem "zdarza się tak, że trzeba założyć ten czarny kolor wtedy, kiedy jest wszystkim smutno". - Tym paniom niewątpliwie było smutno wtedy, kiedy solidaryzowały się z innymi kobietami, które były na ulicy - stwierdziła Kopacz.
Autor: mart/mś / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24