W 1944 roku zestrzeliła go niemiecka artyleria. Wiosną 2021 roku na jeden z jego elementów przypadkowo trafił rolnik podczas prac polowych. Okazało się, że to fragment "latającego czołgu", czyli samolotu bojowego Ił-2. Teraz pozostałości maszyny wydobyto z ziemi i przewieziono do Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie (Lubelskie).
Według relacji świadków, samolot został zestrzelony w 1944 roku przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą ulokowaną na pobliskim wzgórzu. Piloci mieli wyskoczyć ze spadochronami. Samolot natomiast, jak mówi jedna z hipotez, eksplodował po uderzeniu w ziemię.
- Runął pod dużym kątem, przez co wbił się w ziemię w jednym praktycznie miejscu. Szczątki znajdowały się na głębokości dwóch metrów – mówi Jacek Zagożdżon, kierownik działu edukacji Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.
Fragmenty samolotu znalazł rolnik podczas prac polowych
Właśnie do tej placówki trafiły wyjęte z ziemi elementy, produkowanego w ZSRR, samolotu bojowego Ił-2. W kwietniu 2021 roku na fragmenty maszyny trafił rolnik pracujący na polu w Czyżowie Plebańskim w gminie Zawichost (woj. świętokrzyskie).
- Zawadził sprzętem o wystający z ziemi masywny metalowy element. Zgłosił to do Nadwiślańskiej Grupy Poszukiwawczej "Szansa". Po wstępnych oględzinach okazało się, że jest to element samolotu. O znalezisku powiadomiono Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Kielcach - Delegaturę w Sandomierzu – relacjonuje Zagożdżon.
Pozostałości samolotu na wydobycie z ziemi czekały kilka miesięcy. W poniedziałek (15 listopada) udało się je wyciągnąć, a następnie przetransportować do muzeum.
Kabina pilota i działko lotnicze
Oprócz pracowników muzeum w pracach wydobywczych udział brali też przedstawiciele wspomnianej NGP "Szansa" oraz Stowarzyszenia Historyczno-Archeologicznego ze Staszowa. W ziemi leżały: kompletna piasta (czyli element, na którym mocowane były łopaty śmigła – przyp. red.), śmigła z elementami przekładni, płyty pancerne chroniące silnik i kabina pilota oraz elementy szkła pancernego.
Najbardziej spektakularnym znaleziskiem jest jednak działko lotnicze W.Ja-23 z pociskami. Na zakończenie prac odnaleziono też przeciwpancerny pocisk rakietowy klasy powietrze-ziemia RS-82. O ile ten duży pocisk zostanie zniszczony przez saperów, to przedstawiciele muzeum liczą, że niewielkie pociski z działka lotniczego uda się bezpiecznie rozbroić, tak by one również mogły trafić na wystawę.
Na razie nie wiadomo, kto podróżował "latającym czołgiem"
Transport wszystkich szczątków samolotu zabezpieczał 3. Batalion Radiotechniczny z Sandomierza. Eksponaty zostaną teraz oczyszczone, zabezpieczone i zbadane. Być może uda się dzięki temu poznać dzieje odnalezionego samolotu. Na razie nie wiadomo, czy lecieli nim radzieccy, czy polscy piloci.
Na wyposażeniu lotnictwa polskiego samoloty te były od sierpnia 1944 roku. W czasach II wojny światowej nazywano je "latającymi czołgami". Dlaczego? Zagożdżoń wyjaśnia: - Ze względu na to, że były wyjątkowo ciężko opancerzone, a ich głównym zadaniem było niszczenie czołgów nieprzyjaciela.
"Latające czołgi" wykorzystywane były m.in. w 1945 roku podczas przełamania Wału Pomorskiego i w walkach o Kołobrzeg.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Pawłowski/ Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie