- Zawód polityka to ryzyko. Trzeba się spodziewać, że coś takiego może mieć miejsce - mówił w "Faktach po Faktach" Leszek Miller, który w piątek został zaatakowany przez 55-latka. Mężczyzna rzucił w niego foliową torebką, wypełnioną nieznaną cieczą. Zdaniem szefa SLD, takie incydenty to wynik ogólnej atmosfery w polityce, "napuszczania jednych na drugich".
Gość "Faktów po Faktach" mówił o incydencie, do którego doszło w piątek wieczorem w Sieradzu, gdzie Miller, wraz z innymi politykami SLD, uczestniczył w koncercie muzyki poważnej. Po zakończeniu koncertu, kiedy lider Sojuszu rozmawiał z grupą gości, podszedł do niego mężczyzna i rzucił w głowę Millera foliową torebką, wypełnioną nieznaną cieczą, wykrzykując przy tym coś niezrozumiałego.
- To było tylko kilka sekund, nic się nie stało, nie odniosłem żadnych obrażeń. Straciłem swój ulubiony garnitur - mówił.
Potrzebna ochrona?
Miller ocenił, że być może jest potrzebna ochrona dla byłych premierów, tak jak jest w przypadku prezydentów. - To kwestia inicjatywy władz - podkreślił. - To one mają instrumenty, żeby oceniać, czy ktoś jest zagrożony czy nie. Jeżeli oceniają, że jest, to niech podejmują stosowne decyzje - powiedział.
Dodał, że zawód polityka to ryzyko. - Trzeba się spodziewać, że coś takiego może mieć miejsce - stwierdził.
"Napuszczanie jednych na drugich"
Miller zaznaczył jednak, że taki incydent to wynik ogólnej atmosfery w polityce, "napuszczania jednych na drugich."
Przyznał, że sam też nie jest bez winy, ale - jak podkreślił - stara się nie wywoływać zdarzeń, a jedynie na nie reagować. - Jeżeli nikt mnie nie atakuje, to ja się zachowuję jak potulny zajączek, ale jak ktoś mnie czy moje działania atakuje, to nie będę potulny - powiedział.
To nie pierwszy tego typu incydent, który spotkał byłego premiera. Miller przypomniał, że kiedyś w czasie przemówienia na manifestacji pierwszomajowej został trafiony jajkiem.
Zarzuty i areszt dla napastnika
55-letni mężczyzna, który zaatakował Millera, usłyszał już zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. Mężczyźnie grozi kara do trzech lat więzienia. Podejrzany trafił do aresztu. W poniedziałek jego sprawą ma się zająć sieradzka prokuratura. Substancja, którą został oblany Miller, zostanie poddana analizie, która ma odpowiedzieć na pytanie, czy stanowiła zagrożenie dla życia i zdrowia ludzkiego.
Autor: db\mtom / Źródło: tvn24