Medycy wspominają maturę z biologii: cykl rozwojowy paprotnika nieprzydatny lekarzowi

Ministerstwo Edukacji Narodowej wskazuje 24 istotne zawody przyszłości
Co po maturze? Odpowiada Justyna Suchecka, dziennikarka tvn24.pl
Źródło: TVN24

W czwartek maturzyści zdawali egzamin z biologii. Jak swoją maturę i naukę do niej wspominają lekarze i medycy? Większość naszych rozmówców narzeka na konieczność poznawania cyklów rozwojowych roślin oraz pasożytów. I sugeruje, że przyszłym lekarzom i pacjentom bardziej przydałyby się zajęcia z biologii człowieka i profilaktyka zdrowotna. - Szczególnie na poziomie podstawowym zrezygnowałbym ze szczegółów, które w przyszłości nie będą użyteczne i zamiast cyklu rozwojowego rzadkiego pasożyta uczyłbym, jakie są objawy udaru czy zawału, jak zapobiegać cukrzycy czy otyłości - podkreśla jeden z lekarzy w rozmowie z tvn24.pl.

Genetyka, rośliny okrytonasienne, podział komórki - medycy dokładnie pamiętają zagadnienia na maturze z biologii, do dziś najczęściej wybieranej przez kandydatów na medycynę i kierunki medyczne. Choć większość biologię w szkole średniej wspomina dobrze, nie wszystkie wiadomości przydały im się na studiach czy w późniejszej pracy z pacjentami.

Większość zdawała tzw. starą maturę. Zanim w 1999 r. powołano Centralną Komisję Egzaminacyjną, tematy i zadania egzaminacyjne przygotowywały szkoły, a egzaminy w liceach różniły się od siebie. Jednolity egzamin maturalny uczniowie w całej Polsce zdają od 2005 r. Wcześniej był to tzw. egzamin dojrzałości, zwany także "starą maturą", w ramach której obowiązkowo zdawano tylko dwa przedmioty: język polski i przedmiot wybrany. A piątka z egzaminu pisemnego zwalniała z egzaminu ustnego.

Utrudnieniem był fakt, że matura nie stanowiła przepustki na studia, na które obowiązywały dodatkowe egzaminy. W przypadku akademii medycznych (dziś to uniwersytety medyczne), na wydział lekarski zdawało się trzy przedmioty: biologię, chemię i fizykę. Wynik z matury liczył się w niewielkim stopniu, choć piątka dawała dodatkowe punkty. Przyszli medycy zdawali więc zwykle maturę z biologii, do której przygotowywali się w klasach biologiczno-chemicznych.

Genetyka popularna w XXI w.

Dr n. med. Matylda Kłudkowska, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych - która od początku pandemii tłumaczy w mediach różnice między testami antygenowymi a molekularnymi i szczepionkami starszej generacji a mRNA - maturę w I LO w Koninie zdawała w 2003 r. - Nowością była formuła - dwa pytania otwarte i pakiet pytań zbliżonych do nowej matury. Trafiła mi się genetyka, która, co widać szczególnie w pandemii, bardzo przydała mi się potem w pracy zawodowej - śmieje się dr Kłudkowska.

kludowska diagnosci
Niewidzialni bohaterowie na pierwszej linii frontu
Źródło: TVN 24 "Wstajesz i wiesz"

Maturę napisała na piątkę i nie zdawała części ustnej, ale potem czekał ją jeszcze egzamin na Akademię Medyczną w Poznaniu (dziś Uniwersytet Medyczny w Poznaniu). Autorzy pytań egzaminacyjnych skupili się głównie na genetyce: - Genetyka była też konikiem mojej nauczycielki, więc wszyscy uczyliśmy się jej gruntownie - opowiada Kłudkowska, która w 2017 r. obroniła doktorat, a w ubiegłym roku zrobiła specjalizację z mikrobiologii medycznej.

Czytaj też: Matura 2022. Terminy i harmonogram egzaminów z poszczególnych przedmiotów

Patrick House MD, popularny na Twitterze lekarz rodzinny z województwa kujawsko-pomorskiego, na starej maturze w 1993 r. wybrał rośliny nasienne. - Miałem do wyboru trzy pytania, z których wcześniej pisałem rozprawki na maturze próbnej i z których dostałem piątki. Przez dłuższą chwilę siedziałem i zastanawiałem się, z czego powinienem pisać. Trwało to tak długo, że nauczycielka biologii podeszła zapytać, co się stało - wspomina swój egzamin dojrzałości w II LO im. Króla Jana III Sobieskiego w Grudziądzu. I dodaje: - Byłem jej ulubieńcem, wiedziała, że doskonale znam materiał. Podpowiedziała, żebym wybrał pytanie numer trzy i tak zrobiłem. Dostałem piątkę.

Z jego klasy o profilu biologiczno-chemicznym na Akademię Medyczną wybierało się sześcioro uczniów. On jeden nie miał rodziców lekarzy. Zdał najlepiej. - Do Gdańska dostały się dwie osoby - ja i koleżanka, z którą byłem na roku i która dziś jest psychiatrą. Na medycynę dostał się też kolega, który zdawał na Wojskową Akademię Medyczną do Łodzi i dziś jest ginekologiem. Pozostali się nie dostali - wspomina Patrick House MD, który prócz egzaminu dojrzałości musiał zdawać egzaminy, by dostać się na uczelnię.

- Chemia i biologia nauczane były dobrze, ale poziom fizyki na egzaminie na Akademię Medyczną w Gdańsku (dziś Gdański Uniwersytet Medyczny, GUMed) tak znacząco odbiegał od programu nauczania, nawet w klasie "biol-chem", że bez całorocznych korepetycji na pewno bym się nie dostał - przyznaje lekarz, który na Twitterze słynie z ciętego języka i braku litości dla palaczy, a w swoich humorystycznych tweetach przemyca solidną dawkę wiedzy medycznej.

Ale cykl rozwojowy paprotnika wiecznie żywy

Zadania z genetyki rozwiązywał na nowej maturze w II LO im. Stefana Batorego w Warszawie Łukasz Jankowski, dziś prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, w przeszłości działacz Porozumienia Rezydentów. Program nauczania biologii wspomina jednak jako przeładowany informacjami nieistotnymi z punktu widzenia przyszłej pracy lekarza. - Przez lwią część nauki zgłębialiśmy tajniki botaniki i zoologii, ze szczególnym uwzględnieniem cykli rozwojowych poszczególnych roślin czy pasożytów. O ile takie informacje mogą przydać się biologom, o tyle lekarzom już nie bardzo - wspomina Jankowski, który maturę zdał w 2007 r. i dzięki punktom z egzaminów dostał się na I Wydział Lekarski Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Podobne zdanie ma Jakub Kosikowski, były przewodniczący Porozumienia Rezydentów i rezydent onkologii klinicznej. Swoje wspomnienia opisał na Twitterze. "Jak sobie przypomnę czego się uczyłem do matury z biologii/chemii/matmy by się dostać na medycynę, a co później było potrzebne na studiach (i w pracy lekarza już w ogóle) to upewniam się w przekonaniu, że matura w żaden (sposób - red.) nie weryfikuje kandydatów na lekarzy" - czytamy we wpisie.

Również Patrickowi House’owi cykle rozwojowe pasożytów nie przydały się w pracy lekarza rodzinnego, chociaż je lubił. - Nigdy nie miałem pacjenta z tasiemczycą czy glistnicą. Zdarzają się owsice, szczególnie u dzieci, ale traktuję je jako chorobę brudnych rąk - mówi.

Lekarze: przyszłym medykom niepotrzebne cykle rozwojowe roślin

Zdaniem Łukasza Jankowskiego, zamiast cykli rozwojowych tylu roślin czy pasożytów program nauczania biologii w szkołach podstawowych czy liceach powinien zawierać elementy profilaktyki zdrowotnej, tak by przygotowywać uczniów do roli świadomego pacjenta. - Szczególnie na poziomie podstawowym zrezygnowałbym ze szczegółów, które w przyszłości nie będą użyteczne i zamiast cyklu rozwojowego rzadkiego pasożyta uczyłbym, jakie są objawy udaru czy zawału, jak zapobiegać cukrzycy czy otyłości - przekonuje prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.

Prof. Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, internista i kardiolog, który nostryfikował dyplom w USA i pracuje w amerykańskich szpitalach, zmieniłby program nauczania biologii nie tylko w liceum, ale i na studiach medycznych: - Jest zbyt duży nacisk na przedmioty ścisłe, takie jak fizyka i chemia w liceum, a na studiach niezwykle szczegółowa histologia (nauka o tkankach - red.), anatomia czy biochemia.

Czytaj też: Laureaci olimpiad maturę mają za sobą. Lata pracy zagwarantowały im miejsca w najlepszych uczelniach

Profesor Fedorowski: przyszli lekarze powinni zdawać angielski

- Kluczowym błędem w kontekście matur jest to, że nie liczy się żaden przedmiot humanistyczny. Dziwi mnie, że nie bierze się pod uwagę angielskiego, który jest łaciną współczesnej medycyny. Osobom z uzdolnieniami humanistycznymi mówi się, że na pewno się na medycynę nie dostaną. Tymczasem mogliby być świetnymi lekarzami. Gdy w 1993 roku nostryfikowałem swój dyplom w USA, wiedza z anatomii szczegółowej i histologii w ogóle mi się nie przydała. Amerykanie tak szczegółowo tych przedmiotów nie przerabiają. Zwracają uwagę na praktyczne aspekty medycyny - podkreśla prof. Fedorowski.

Dr Matylda Kłudkowska, która od początku chciała iść na diagnostykę laboratoryjną, o medycynie nie myślała m.in. ze względu na fizykę. - Na analitykę medyczną i farmację zdawało się egzamin z biologii i chemii. Nie było mowy o fizyce, która - delikatnie mówiąc - nigdy nie była moim ulubionym przedmiotem. Nigdy nie chciałam iść na studia, na które trzeba było zdawać fizykę. Jestem humanistką, która polubiła biologię i chemię, bo mimo wszystko są one zdecydowanie przystępniejsze dla humanistki niż fizyka - śmieje się dr Kłudkowska.

"Wiedza zdobyta w liceum jest bazą", "biologia ze szkoły średniej się przydała"

Rozszerzony program biologii w klasie o profilu biologiczno-chemicznym przydał jej się potem na studiach. - Wiedza zdobyta w liceum jest bazą, która w toku studiów jest gruntownie pogłębiana. Choć w pracy potrzebujemy wiedzy praktycznej, niekoniecznie miliardów ton teorii, ale biologia ze szkoły średniej się przydała - mówi Kłudkowska. - Jak prawie każdy uczeń klasy o profilu biologiczno-chemicznym w tamtych czasach, biologii uczyłam się nie tylko z oficjalnych podręczników, ale też ze słynnych skryptów Waldemara Lewińskiego, nauczyciela z Bydgoszczy, oraz z "Biologii" Villégo - opowiada Kłudkowska.

Wiedzę zdobytą w liceum ceni sobie także Renata Florek-Szymańska, chirurg ogólna i naczyniowa, przewodnicząca Porozumienia Chirurgów "Skalpel", która starą maturę z biologii zdawała w I LO im. Stefana Czarnieckiego w Chełmie. - Botanika i zoologia nauczane tak szczegółowo w pierwszych latach były nam potrzebne, by zdobyć wiedzę o otaczającym nas świecie biologicznym. Dopiero w ostatniej klasie ukierunkowaliśmy się na naukę o człowieku. Uważam, że poznawanie cykli rozwojowych roślin i zwierząt, a także nauka ekologii, były ważnym elementem ogólnej wiedzy biologicznej, jaką powinien posiąść przyszły lekarz - mówi dr Florek-Szymańska, która botanikę lubiła.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: