Miała dość. "Smutne, że coming out wciąż jest wydarzeniem"

Martina Sablikova wyznała, że jest w związku z Nikolą Zdrahalovą
Martina Sablikova wyznała, że jest w związku z Nikolą Zdrahalovą
Źródło: Michaela Rihova/CTK/PAP

W sporcie - osiągnięcia absolutnie niezwykłe, mogące przyprawić o zawroty głowy. Poza nim - cisza i spokój, życie z dala od kamer, mikrofonów i fleszy. Tak było, czas przeszły, bo Martina Sablikova, mająca dość plotek i niedomówień, ujawniła właśnie, że od 12 lat jest w związku z inną zawodniczką. - Smutne, jeżeli do coming outu zmusiły ją jakiekolwiek okoliczności - mówi TVN24+ Katarzyna Zillmann, która zadedykowała medal olimpijski swojej partnerce.

27 kwietnia 2025.

"Wiecie, że zawsze dbałam o prywatność - i to się nie zmieni, ponieważ naprawdę ma to dla mnie znaczenie. Ostatnio poczułam jednak, że niektórzy ludzie próbują mówić w moim imieniu, tego było dla mnie trochę za dużo. A zatem proszę, prosto ode mnie: Niky Zdrahalova i ja jesteśmy parą. Jest moją opoką, jesteśmy szczęśliwe i dzielimy piękne życie od ponad 12 lat. Nieście miłość!"

Taką wiadomość Sablikova zamieściła w mediach społecznościowych, obok zdjęcia, na którym są razem z partnerką. Zawodniczką jest wybitną, w łyżwiarstwie szybkim medali - tych olimpijskich - ma siedem, w tym trzy złote. Mistrzostw świata, na dystansach - uwaga - 27, złotych 16, do tego osiem - złotych pięć - w wieloboju. Wybitna i już. Gwiazda tych rozmiarów ukrywała związek przez 12 lat. Na krok, nazywany coming outem, zdecydowała się po narastających plotkach i presji, tak wyznała. Nikola Zdrahalova to także panczenistka, olimpijka z igrzysk w roku 2018 w Pjongczangu.

Martina Sablikova - panczenistka wybitna
Martina Sablikova - panczenistka wybitna
Źródło: Vincent Jannink/EPA/PAP

Głosy kibiców pod postem Sablikovej? Wspierające. Życzliwe.

"Jesteś ikoną i legendą łyżwiarstwa szybkiego, a teraz pokazałaś, że jesteś również kochającą i silną kobietą (...) Nie pozwalaj nikomu deptać swojego szczęścia i miłości".

"Przykro mi, że zostałaś zmuszona to zrobić, ale jestem niezmiernie szczęśliwa i życzę ci wszystkiego najlepszego".

"Myślę, że żyjemy już w czasach, w których miłość nie musi być ukrywana (...). Możecie być inspiracją dla wielu par różnopłciowych, jeśli chodzi o to, jak powinien wyglądać zdrowy związek".

To tylko niektóre komentarze.

Dlaczego w sporcie - tym światowym, o polskim nie wspominając - nazywany wyjściem z szafy coming out wciąż jest wydarzeniem, decyzją nadal wymagającą odwagi, ocenianą i komentowaną?

Zillmann: mam prawo, jak każdy, emanować szczęściem w tak ważnych momentach

Lipiec 2021, igrzyska przełożone o rok ze względu na pandemię, Katarzyna Zillmann i jej koleżanki z wioślarskiej czwórki podwójnej - Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak - sięgają w Tokio po olimpijskie srebro. Zillmann dziękuje swojej dziewczynie Julii Walczak, kanadyjkarce, dedykując medal właśnie jej. To żaden coming out, tak mówi, w mediach społecznościowych od dawna publikuje przecież treści zachęcające do tolerancji i równego traktowania ze względu na orientację seksualną. Brała też udział w akcji "Sport przeciwko homofobii". Wcześniej o swojej orientacji opowiedziały już inne olimpijki - Aleksandra Jarmolińska (strzelectwo) i Jolanta Ogar-Hill (żeglarstwo), obie wzięły ze swoimi partnerkami ślub.

Mówi Zillmann: - Decyzja o tym, czy ujawnić te prywatne sprawy, zależy od zawodniczki lub zawodnika, każda historia jest inna. Często, nawet bardzo często, ludzie nie chcą mieć do czynienia z konsekwencjami tego kroku. A temat wciąż jest niestety gorący, wciąż wiąże się z emocjami i ogromnym zainteresowaniem. Nie każdy daje sobie z tym radę, nie każdy chce być tak prześwietlany i oceniany.

Podziękowania dla Julii tuż po wywalczeniu olimpijskiego srebra? - Też mam prawo, jak każdy, emanować w tak ważnych momentach szczęściem. Te podziękowania były czymś naturalnym, spontanicznym. Niektórzy być może pomyśleli, że dokonuję jakiejś rewolucji. Nie, nic z tych rzeczy. Pomyślałam wtedy o bliskiej mi osobie, podziękowałam jej za wsparcie. Za to, że jest - opowiada Zillmann.

Katarzyna Zillmann jest wicemistrzynią olimpijską
Katarzyna Zillmann jest wicemistrzynią olimpijską
Źródło: Marek Zakrzewski/PAP

"Ujawnijcie się, nigdy nie będziecie tego żałować"

To zawsze był temat wagi ciężkiej. Był i jest.

Za pierwszego geja olimpijczyka uchodzi niemiecki biegacz Otto Peltzer, uczestnik igrzysk w Amsterdamie w roku 1928. Straszna jest ta historia, przytłaczająca. Kiedy do władzy doszedł Adolf Hitler, Peltzera, jako homoseksualistę, aresztowano. Wypuszczano i zatrzymywano go potem na zmianę, szantażowano, w obozie koncentracyjnym w Mauthausen, gdzie w końcu trafił, cierpiał aż do wyzwolenia przez amerykańską armię.

Czasy współczesne?

Pierwszy coming out w czterech zawodowych ligach w USA, czyli: NFL (futbol amerykański), NBA (koszykówka), NHL (hokej) i MLB (baseball) - futbolista David Kopay, wyszedł z szafy w 1975 roku, już po zakończeniu kariery. Pierwszym aktywny gracz NHL, który wyznał, że jest gejem - Carl Nassib, rok - uwaga - 2021, dopiero co.

Pierwszy coming out w NBA - Jason Collins, rok 2013. To wtedy supergwiazda tenisa Martina Navratilova była zachwycona słowami Collinsa, uznając, że jego postawa będzie przełomowa. - Wyzwanie zostało rzucone jednemu z ostatnich bastionów homofobii, decyzja Jasona uratuje życie wielu ludziom, nie przesadzam, jedna trzecia samobójstw wśród nastolatków spowodowana jest ich seksualnością - stwierdziła była tenisistka. Ponad trzy dekady wcześniej - na początku lat 80. - w jednym z wywiadów Navratilova zdradziła, że jest osobą biseksualną. Po namyśle poprosiła dziennikarza o wstrzymanie publikacji do czasu, aż będzie gotowa, by mówić o tym publicznie. Niedługo potem określiła siebie jako lesbijkę. - Ujawnijcie się, zróbcie to, gdziekolwiek się ukrywacie, kimkolwiek jesteście. Gwarantuję, że nigdy nie będziecie tego żałować. Będziecie żałować jednego: że powiedzenie prawdy zajęło wam tak dużo czasu - apelowała po coming oucie Collinsa.

Katarzyna Zillmann (z prawej) i jej koleżanki po zdobyciu olimpijskiego srebra
Katarzyna Zillmann (z prawej) i jej koleżanki po zdobyciu olimpijskiego srebra
Źródło: Leszek Szymański/PAP

W zawodowej piłce nożnej pierwszego coming outu dokonał w roku 1990 Justin Fashanu, zawodnik klubów Premier League. A w piłce nożnej to temat wciąż tabu.

Wypowiedź Tomasza Frankowskiego - giganta na przełomie wieków na krajowych boiskach, występującego także w Hiszpanii, Anglii, Francji, Japonii i USA - dla eurosport.pl z początku roku 2025: - Tak, sportowcy, w porównaniu na przykład do artystów, decydują się na ten krok bardzo sporadycznie, nie wspominając o mojej piłce nożnej. Gej w szatni z dwudziestoma kilkoma zawodnikami, przy całej tej kibicowskiej otoczce... Trudny temat, nie ma co ukrywać. Do tego piłka to męska gra, więc gej temu wizerunkowi męskości - biorę to twierdzenie w cudzysłów - najwidoczniej zaprzecza. I nie chodzi tylko o Polskę. Wiadomo, że geje w piłce są, ale ja, przez tyle lat grania i u nas, i w świecie, nigdy nie miałem podstaw, by sądzić, że któryś z kolegów nim jest. Może byłem nieuważny, ale... Po pierwsze i przede wszystkim - gdyby któryś z kolegów gejem był, nie miałbym z tym żadnego problemu, absolutnie żadnego. To człowiek, orientacja nie ma znaczenia. Piłkarz ma dobrze grać w piłkę, tylko i aż tyle. Najważniejsze to być sobą.

Innego zdania był Jan Tomaszewski, były bramkarz reprezentacji Polski, "Człowiek, który zatrzymał Anglię" w roku 1973 na Wembley w meczu zakończonym zwycięskim remisem 1:1. "Gdybym spotkał kogoś takiego w szatni, tobym wyszedł. Albo poprosił o osobną szatnię dla geja" - mówił Magazynowi TVN24 w 2016 roku. A pięć lat później zdanie podtrzymał.

"Przez lata żyłem w ukryciu, z lękiem"

Jako pierwszy mężczyzna polskiego sportu, robiąc tym samym krok milowy, na coming out zdecydował się skoczek narciarski Andrzej Stękała, przygnieciony prywatnym nieszczęściem. Ogłosił to - jak Sablikova - w mediach społecznościowych 1 stycznia 2025 roku.

"Długo zastanawiałem się, czy kiedykolwiek znajdę w sobie siłę, by napisać te słowa. Przez lata żyłem w cieniu strachu, w ukryciu, obawiając się, że to, kim naprawdę jestem, może mnie zniszczyć. To, co teraz napiszę, jest dla mnie najtrudniejsze w życiu. Przez lata żyłem w ukryciu, z lękiem, że to, kim jestem, może przekreślić wszystko, na co tak ciężko pracowałem. Dziś jednak nie chcę już uciekać. Chcę, żebyście mnie poznali naprawdę. Jestem gejem. Przez lata ukrywałem to przed światem - przed wami, przed mediami, a czasem nawet przed samym sobą".

Wyznał, że w 2016 roku spotkał osobę, która zmieniła jego życie. "Był moją ostoją, wsparciem, moim największym kibicem. Razem dzieliliśmy życie, pasje, radości i trudne chwile. Był dla mnie wszystkim - moim domem, moim sercem. Kochaliśmy się w ciszy, ukrywając naszą miłość przed światem, by chronić to, co dla nas najważniejsze. W listopadzie ubiegłego roku straciłem go. Nie potrafię opisać bólu, który mnie ogarnął. Świat, który budowaliśmy razem, rozpadł się na kawałki. Każdy dzień bez niego jest walką, ale jednocześnie przypomnieniem, jak bezgranicznie kochałem i jak bardzo byłem kochany (...). Moja historia jest opowieścią o miłości, która zasługuje na światło, nie na cień. Dziękuję tym, którzy byli przy mnie przez te wszystkie lata, zwłaszcza rodzinie, przyjaciołom. To dzięki Wam znajduję odwagę, by się otworzyć. Do końca swoich dni będę niósł w sercu jego imię. Życzę Wam wszystkim miłości i odwagi w nadchodzącym roku".

Andrzej Stękała wykonał milowy krok
Andrzej Stękała wykonał milowy krok
Źródło: Grzegorz Momot/PAP

"Martina to wielka gwiazda, trzymam za nią kciuki"

Zillmann zgadza się, że krok wykonany przez Stękałę należy do milowych. Spotkanie planują, rozmowę, okazji jeszcze nie było. Czy dla niej decyzja o coming oucie była trudna? Czy trudno wypowiadać się na ten temat?

- Kiedy wypłynęłam już w świat, byłam już dorosła, to nie. A w liceum, kiedy dorastałam - tak, łatwo nie było, bo żyjemy w świecie hetero, na dodatek brakowało wtedy rzetelnych informacji, mediów społecznościowych, człowiek był właściwie sam. Wszystko musiałam poukładać sobie w głowie, priorytety i wartości. I uznałam, że wartością najwyższą jest życie w zgodzie ze sobą, niezważanie na to, co mówią inni. Okazało się, że wcale nie jest to takie straszne. Trochę czasu to zajęło, ale jestem tu, gdzie jestem. Jestem szczęśliwa. Kiedy mogę, włączam się w akcje przeciwko homofobii, żeby tę świadomość w społeczeństwie poszerzać - opowiada wioślarka.

Zillmann: w moim przypadku to nie był żaden coming out
Źródło: TVN24

Sablikovej kibicuje i w sporcie, i poza nim: - Trzymam za nią kciuki, to wielka gwiazda, mam nadzieję, że jej słowa przyczynią się do normalizowania wizerunku osób LGBT w przestrzeni publicznej. Oczywiście nie znam szczegółów, nie znam jej motywacji, i bardzo dobrze, bo to sprawa jej i jej partnerki, nikogo więcej. Smutne i przykre, jeżeli do coming outu zmusiły ją jakiekolwiek okoliczności, na pewno nie było to komfortowe. Każdy żyje w innym środowisku, ale pierwszym czynnikiem pozwalającym na to, żeby wyjść z szafy, zawsze jest bezpieczeństwo, to, co dzieje się wokół, czy masz stabilność finansową chociażby, czy - nie wiem - rodzice nie wyrzucą cię z domu, a zdarza się i tak. Smutne i przykre, że wciąż o tym rozmawiamy. Że orientacja seksualna nadal jest takim tematem i wydarzeniem.

Czytaj także: