Ofiarą nielegalnej inwigilacji może być każdy - powiedział na posiedzeniu senackiej komisji nadzwyczajnej do spraw inwigilacji Pegasusem szef NIK Marian Banaś. - Uważam, że padłem ofiarą inwigilacji i to nielegalnej - ogłosił. Stwierdził, że inwigilacja to część działań, które mają wspomóc usunięcie go ze stanowiska. - Oczekiwano, że na fotelu prezesa zasiądzie człowiek posłuszny i bez ambicji pozostania przyzwoitym. Na taki scenariusz się nie zgodziłem - oświadczył.
Marian Banaś był jednym z gości na posiedzeniu senackiej komisji nadzwyczajnej do spraw nielegalnej inwigilacji Pegasusem. Na komisji poinformowano, że Banaś zadeklarował chęć wygłoszenia oświadczenia.
- Istniejące w Polsce rozwiązania prawne i organizacyjne w zakresie nadzoru i kontroli nad służbami specjalnymi nie gwarantują, że ewentualne nieprawidłowości w ich funkcjonowaniu zostaną skutecznie wykryte i skorygowane. Istotny obszar funkcjonowania państwa, obejmujący nie tylko zapewnienie bezpieczeństwa obywateli, ale również bezpośrednio związany z poszanowaniem gwarantowanych im konstytucyjnie podstawowych praw i wolności został w praktyce pozostawiony dyskrecjonalnemu uznaniu osób kierujących poszczególnymi służbami - powiedział Banaś.
Ocenił przy tym, że "w obecnym stanie prawnym, to szefowie poszczególnych służb specjalnych decydują o przepływie informacji i zakresie rzeczywistego nadzoru i kontroli nad służbami specjalnymi, co z punktu widzenia funkcjonowania demokratycznego państwa prawa jest niedopuszczalne".
Banaś: wniosek zawiera fragmenty tendencyjnie cytowanych wiadomości z mojej prywatnej skrzynki
Banaś mówił dalej, że "obecna sytuacja prawna i faktyczna sprawia, że ofiarą nielegalnej inwigilacji może być każdy, obywatel, polityk".
- Przykładem wykorzystania materiałów z nielegalnej inwigilacji jest wniosek o uchylenie mi immunitetu, który wkrótce będzie rozpatrywany przez sejmową komisję regulaminową i spraw poselskich. Chociaż nadal posiadam immunitet to wniosek zawiera fragmenty tendencyjnie cytowanych wiadomości z mojej prywatnej skrzynki mailowej - zwrócił uwagę.
W związku z tym Banaś został zapytany przez wicemarszałka Senatu Mariusza Kamińskiego, czy uważa, że był w ostatnim czasie inwigilowany. - Uważam, że tak, padłem ofiarą inwigilacji i to nielegalnej - oświadczył prezes NIK.
Szef senackiej komisji Marcin Bosacki zaproponował, żeby jedno z kolejnych posiedzeń komisji - w związku z oświadczeniem prezesa NIK - odbyło się w trybie niejawnym. - Jestem do dyspozycji - zapewnił Banaś.
Banaś o dwóch incydentach
Wspomniał, że "po 1989 roku po raz pierwszy taka miała sytuację w 2017 roku". - Kiedy podczas remontu mieszkania służby Krajowej Administracji Skarbowej zauważyły, że znajdują się tam kable, które służą do ewentualnego podsłuchu mojego mieszkania - powiedział.
- Drugi incydent miał miejsce w 2018 roku, kiedy to podjęto próbę włamania się, do mojego prywatnego telefonu, by przejąć z niego wszystkie treści. Oczywiście ten telefon został całkowicie zniszczony, a moi informatycy z Krajowej Administracji Skarbowej, w sposób jednoznaczny stwierdzili, że to była próba włamania się do mojego telefonu przez specjalne służby - stwierdził.
Banaś zaznaczył, że "najważniejszy przejaw nielegalnej inwigilacji jest jednak dostępny dla posłów sejmowej komisji regulaminowej i spraw poselskich". - Chodzi o tendencyjne przygotowanie wiadomości pozyskane z naruszeniem przepisów o immunitecie prezesa Najwyższej Izby Kontroli - wyjaśnił. - Wniosek o uchylenie mi immunitetu, wskazuje na fragmenty pociętych i zmanipulowanych wiadomości, które miałem wysyłać - dodał. Według Banasia, to "najpoważniejszy przykład nielegalnej inwigilacji".
Prezes NIK mówił też, że nie rozumie, dlaczego odmawia mu się, a także jego pełnomocnikom, dostępu do akt postępowania, w którym wystąpiono o uchylenie mu immunitetu. - Być może, dlatego że mógłbym dość łatwo porównać kontekst i treści moich wiadomości, z których prokuratura formułuje konkretne zarzuty wobec mojej osoby - sugerował.
- W skrócie: być może dlatego nie mam dostępu do tych akt, abym nie odkrył nieprawidłowości pogrążających postępowanie toczące się przeciwko mojej osobie - podsumował.
Pytany, z czym wiązałby fakt sugerowanej inwigilacji, odparł, że podejrzewa, że do dziś "służby dalej pracują co do jego osoby i rodziny". - To jest jednoznaczne. Uważam, że cała akcja zmierza do tego, żeby pozbawić mnie funkcji prezesa, aby na moim miejscu znalazł się komisarz polityczny, który będzie wygodny dla władzy - przekonywał. Wymienił przy tym, że kontrole jego Izby są "obiektywne, niezależne i mówią o sytuacji, jaka naprawdę istnieje w naszym państwie".
"Oczekiwano, że na fotelu prezesa zasiądzie człowiek posłuszny"
Na posiedzeniu Banaś wskazał, że jego zdaniem padł ofiarą nielegalnej inwigilacji w 2017 i w 2018 roku. - To były działania służb specjalnych, a konkretnie (szefa MSWiA) pana Mariusza Kamińskiego, który chciał mieć pełną kontrolę przed NIK - powiedział.
- Chciał mieć monopol, żeby decydować o wszystkim, mieć monopol na informacje i przekaz do prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Cała ta operacja zmierzała do tego, żeby mnie skompromitować i pokazać w oczach pana premiera Kaczyńskiego, że właściwie Banaś jest przestępcą - ocenił.
Zapewnił, że nie zabiegał o żadne stanowisko w państwie, a propozycję stanowiska prezesa NIK otrzymał od "decydentów politycznych" na początku 2019 roku.
- Uważam, że pan Mariusz Kamiński i jego poplecznicy w służbach chcieli domknąć system kontroli państwowej nad służbami i rządem - oświadczył. - NIK ma pełen potencjał do kontroli służb i o to chodziło. Oczekiwano, że na fotelu prezesa zasiądzie człowiek posłuszny i bez ambicji pozostania przyzwoitym. Ja na taki scenariusz się nie zgodziłem - oświadczył.
Stwierdził, że Mariusz Kamiński "nie miał odwagi powiedzieć wcześniej nim ta decyzja została podjęta, że on się nie zgadza, aby Banaś był kandydatem na prezesa". - Więc trzeba było skompromitować mnie przy pomocy spreparowanego materiału dowodowego - kwitował.
Banaś zapewnia: nigdy nie zmieniłem zasad
Senatorowie pytali także o kulisy kariery Banasia i jego współpracę z PiS.
- Nigdy nie zmieniłem swoich zasad, swojego systemu wartości. Zawsze dla mnie państwo polskie było jedną z najważniejszych wartości, służyłem i służę jak najlepiej. W momencie, kiedy pełniłem funkcję szefa KAS, później ministra finansów i wcześniej jeszcze wiceministrów robiłem to jak najlepiej i ta praca była doceniana. Nigdy nie byłem partyjnym działaczem, nie zajmowałem się bezpośrednio polityką, tylko wykonywałem konkretne rzeczy na rzecz państwa - zapewniał.
Banaś: Kaczyński powinien odpowiedzieć na pytania dotyczące nielegalnej i masowej inwigilacji Polek i Polaków
Szef NIK zapowiedział, że Izba przeprowadzi kontrolę w sprawie nadzoru państwa nad służbami specjalnymi.
- Mając na uwadze ostatnie wydarzenia związane z bezpieczeństwem państwa i obywateli, podjąłem decyzję o niezwłocznym wszczęciu pilnej kontroli doraźnej w zakresie nadzoru państwa nad służbami specjalnymi - ogłosił. Wytłumaczył, że kontrola ma pokazać, w jaki sposób sprawowany jest nadzór nad służbami specjalnymi.
Zauważył, że w pewnym sensie inicjatorem tej kontroli jest prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Uważam, że Jarosław Kaczyński jako wicepremier do spraw bezpieczeństwa powinien na wezwanie kontrolerów NIK stawić się w siedzibie NIK i złożyć obszerne zeznania jako świadek pod rygorem odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Wicepremier do spraw bezpieczeństwa powinien odpowiedzieć na pytania dotyczące nielegalnej i masowej inwigilacji Polek i Polaków - powiedział Banaś.
Źródło: TVN24, PAP