|

Walec do wyrównywania asfaltu przetacza mu się po nogach. 12 lat później Marcin Oleksy strzeli Bramkę Roku

20221106_CSBG_3004
20221106_CSBG_3004
Źródło: Cyfrasport / Amp Futbol Polska

Marcin Oleksy zawsze lubił grać w piłkę widowiskowo, a po wypadku, kiedy na boisko wreszcie odważył się wrócić, zaczął myśleć o strzelaniu goli, tych zjawiskowych, do zapamiętania, najlepiej przewrotką lub szczupakiem. O tym, że stanie w szeregu obok Kyliana Mbappe i Richarlisona, czyli największych gwiazd, nie myślał jednak nigdy.

Artykuł dostępny w subskrypcji

PRZYPOMINAMY TEKST OPUBLIKOWANY W TVN24.PL PONAD MIESIĄC PRZED OGŁOSZENIEM WYNIKÓW PLEBISCYTU FIFA NA BRAMKĘ ROKU

Nie ma co, w towarzystwie znalazł się doborowym. Wśród jedenaściorga nominowanych do FIFA Puskas Award, czyli najpiękniejszej bramki zdobytej w roku 2022, jest siedmiu piłkarzy, trzy piłkarki i on, amp futbolista, pierwszy w historii tej nagrody. Mbappe i Richarlison wyróżnieni zostali za trafienia do siatki w czasie niedawnych mistrzostw świata, Oleksy - za to ze spotkania PZU Amp Futbol Ekstraklasy.

Mówi Grzegorz Lato, król strzelców mundialu 1974:

- Ależ proszę pana, oczywiście, że widziałem tego gola, z przyjemnością go oglądałem, i to kilka razy. Przepiękna brameczka, palce lizać. Dla mnie numer jeden wśród nominowanych, powinna wygrać. Wyskoczyć z jednej nogi i tą samą nogą uderzyć przewrotką - powiem panu, duża sztuka, duży szacunek dla tego chłopaka. Ja tak nie potrafiłem, ja zawsze byłem tam, gdzie spadała piłka, dlatego niektórzy nazywali mnie "Szakal". Tym naszym amp futbolistom od dawna bardzo kibicuję, bo oni pokazują, że można się podnieść nawet po wielkich życiowych dramatach. A przy okazji pokazują też, jak piękna jest piłka nożna.

Oleksy
Mówi Marcin Oleksy

Maestria. Magia. Czary

Kto wyruszając wtedy - 6 listopada - na stadion, spodziewał się takiego wydarzenia?

Kończy się szósta minuta spotkania PZU Amp Futbol Ekstraklasy. Warta Poznań na swoim terenie mierzy się ze Stalą Rzeszów. Miejscowi spokojnie wymieniają podania, przenosząc się na połowę rywala. Piłka trafia do zawodnika z siódemką na koszulce, czyli do Dawida Nowaka. Ten odgrywa ją bez przyjęcia, podcinką, na linię pola karnego, gdzie czyha już Marcin. Potem?

Maestria. Magia. Czary. Wybija się z prawej nogi, pomagając sobie kulami. Uderza przewrotką, do siatki, obok bezradnego bramkarza. Teraz miejsce jest już tylko na radość. I na przyjmowanie gratulacji.

Nikt nie ma pojęcia, jak szerokim echem odbije się ta akcja w świecie.

Po ponad dwóch miesiącach Marcin jest bardzo onieśmielony tymi reakcjami. Telefon dzwoni i dzwoni, a on nie wie, co dziennikarzom opowiadać. - Wziąłem kilka dni wolnego w pracy, bo zamieszanie nie maleje - wyjaśnia. - Problem w tym, że nie potrafię się odnaleźć w takiej sytuacji, zupełnie nie byłem przygotowany na takie zainteresowanie mediów.

Myśli tylko o jednym: "czy będę żył?"

Wracamy do tamtych strasznych wydarzeń z roku 2010. 19 listopada. Albo 21. Na pewno była to sobota. Potem to Marcin sprawdzi, teraz nie pamięta, z nerwów, z emocji.

Sprawdzam sam - sobota wypadła wtedy 20 listopada.

Marcin ma 23 lata, z partnerką spodziewają się pierwszego dziecka, chłopca. Gra w piłkę - jest bramkarzem Korony Kożuchów, do której trafił z Arki Nowa Sól. Podoba mu się w nowym klubie, dobrze się tam czuje. Arka to III liga, Korona - IV. Musi jednak decydować, co dalej: wciąż stawiać na sport czy poświęcić się pracy na dobre, na całego. Decyzja może być tylko jedna: praca, skoro już za chwilę odpowiedzialny ma być za rodzinę.

20 listopada, Zielona Góra, ulica Podgórna. Marcin pracuje przy robotach drogowych, w ekipie są także jego wujek i kuzyn. Zadanie jakich wiele, załatanie dużej dziury w nawierzchni. Niedaleko, w miejscu, gdzie zaparkowała ich ciężarówka, z kierowcą rozmawia jakiś starszy pan, nieznajomy, przypadkowy, stoi obok fiata 126p. Tak jest, obok malucha. W pewnym momencie - ni z tego, ni z owego - starszy pan mówi, że źle się czuje i musi jechać natychmiast do domu. Musi to musi, niech jedzie, pracy nikt nie przerywa.

Staruszek niespodziewanie uderza rozpędzonym maluchem w walec do wyrównywania asfaltu, ważący dobre sto kilkadziesiąt kilogramów. Walec przewraca Marcina, przetacza mu się po nogach. Krzyki, bieganina, przekleństwa.

Marcin leży. Jest przytomny, wszystko pamięta, scena po scenie. - Na początku nie wiedziałem, co jest grane, bo nie czułem bólu, nic. Podparłem się na rękach i zobaczyłem tego malucha roztrzaskanego. I wtedy poczułem ciepło, taką płynącą z dołu falę - wspomina.

Patrzy na nogi. Patrzy i nie wierzy. Obie wykręcone, pokiereszowane, ta lewa - jak to określić, jak to powiedzieć - już trochę z boku, trochę nienależąca do jego ciała. Prawa - otwarte złamanie kości piszczelowej i strzałkowej. Robi mu się słabo. Myśli tylko o jednym: "czy będę żył, czy coś takiego można przeżyć?".

Marcin Oleksy strzela bramkę, która odbije się echem na całym świecie
Marcin Oleksy strzela bramkę, która odbije się echem na całym świecie
Źródło: Cyfrasport / Amp Futbol Polska

Stopy nagle zaczynają boleć tak bardzo, tak są spuchniete, że wrzeszczy do kuzyna, żeby szybko zdejmował mu buty. Takie szczegóły pamięta, takie drobiazgi. Kuzyn okrywa go kocem, tylko tyle i aż tyle. Wie, że rannego lepiej nie ruszać.

Pierwsza przyjeżdża straż pożarna. - Będę żył? - pyta strażaka. Przyjeżdża pogotowie. - Ja pierd...! - słyszy rzucony przez lekarza komentarz. W karetce dostaje zastrzyki przeciwbólowe. Zaczyna się uspokajać. Traci przytomność. Odpływa.

Ocknie się w tomografie, zapamięta jeszcze salę operacyjną, kiedy na twarz ma zakładaną maskę tlenową.

Budzi się bez lewej nogi. Z prawej sterczą powkręcane w nią śruby, jakieś dziwne urządzenia. Żyje. Żyje. Żyje.

Siedział w wózku inwalidzkim, palił papierosy i płakał

Odwiedzali go najbliżsi, dużo rodziny, bardzo często. Widział, że po kryjomu każdy ociera łzy i odwraca wzrok, tego współczucia i szoku nie dało się ukryć. Chciał ich pocieszyć, rozładować tę nieznośną atmosferę. - Powiedziałem, żeby polecieli do Biedronki, pewnie jest tam już moja łydka, jak świeżutka goloneczka czekająca na grilla - wspomina.

Sam w tej nowej sytuacji też odnajdował się z trudem, chociaż chwil załamania nie było. Może jedna, krótka, w Wigilię. Wypisano go już ze szpitala, święta mógł spędzić w domu. I wtedy dopadła go myśl: "Kurczę, dlaczego akurat ja? Co teraz będzie, przecież niedługo zostanę ojcem?". Siedział w wózku inwalidzkim, palił papierosy i płakał.

A kiedy się napalił i wypłakał, na więcej chwil słabości już sobie nie pozwalał. Nie dał się opanować złym emocjom. Żył, to było najważniejsze.

Starszy pan - ten prowadzący fiata 126p - miał, jak się okazało, 81 lat. Nie przyszedł do Marcina w odwiedziny ani do szpitala, ani do domu. Nie dał rady. Przychodziła jego żona i syn. I córka, chyba że była to żona syna, Marcin nie jest pewien. - Też bardzo mocno to przeżyli, przecież ta starsza pani miała wnuki w moim wieku - opowiada. - I muszę dodać, że w tych początkach nie zostawili mnie samego, pomagali mi nawet finansowo. Może dzięki rozmowom z nimi nie miałem i nie mam do tego pana żalu. Jestem pewien, że jemu także nie było łatwo, także on musiał sobie z tym dramatem poradzić. Nie mam do niego żalu, naprawdę.

Marcin Oleksy w akcji
Marcin Oleksy w akcji
Źródło: Maria Nowacka

A żal do losu?

- Widzisz, gdyby nie ten wypadek, nie byłoby mnie w tym miejscu. Nie byłoby nominacji, nie byłoby amp futbolu, nie byłoby naszej rozmowy. Nie roztrząsam tego. Nigdy bym nie pomyślał, że to moje życie potoczy się akurat tak. Wtedy, jako 23-latek, próbowałem je jakoś układać, a wyszło, jak wyszło - odpowiada.

Dzięki podparciu na kulach ciutkę dłużej utrzymał się w powietrzu

Amp futbol to dla Marcina, dzisiaj 36-latka, historia w miarę aktualna, zajął się tą dyscypliną w 2019 roku, dopiero wtedy. Żałuje bardzo, wcześniej o jej istnieniu nie miał jednak pojęcia. - Była sekcja w Polkowicach i to tam pojechałem w końcu na zwykły rekonesans. W Polkowicach projekt ostatecznie nie wypalił, więc skontaktowałem się z trenerem Dariuszem Sylwestrzakiem z Warty Poznań. I prawie w rocznicę wypadku, 14 listopada, zjawiłem się na pierwszym treningu - wspomina.

Do Nagrody Puskasa nie jest nominowany on, a całe amp futbolowe środowisko, podkreśla to na każdym kroku i za każdym razem. Zawsze mówi "my", nie "ja". - Stworzyliśmy piękny sport, wciąż go tworzymy. Razem. Widzisz, gdyby nie kapitalne podanie Dawida, żadnego gola by wtedy nie było, nominacji też nie - przekonuje.

Marcin Oleksy został nominowany do prestiżowej nagrody
Marcin Oleksy został nominowany do prestiżowej nagrody
Źródło: Maria Nowacka

Dobrze, podanie urodę rzeczywiście miało dużą, ale takie uderzenie przewrotką trudno zaprezentować piłkarzowi pełnosprawnemu, a co dopiero amp futboliście. Ten pełnosprawny wybija się albo obunóż, albo z jednej nogi i strzela drugą. A amp futbolista?

- Wiadomo, za wszystko odpowiadała prawa noga, i za wybicie, i za uderzenie - wyjaśnia Marcin. Dzięki podparciu na kulach ciutkę dłużej mógł utrzymać się w powietrzu, a w ekwilibrystyce, złożeniu się do przewrotki całego ciała, pomógł też zamach kikutem. - Zawsze chciałem strzelać takie gole, z byłą fizjoterapeutką reprezentacji założyłem się nawet o dobre lody, że albo przewrotką, albo szczupakiem trafię w mistrzostwach świata. Nie udało się wtedy, udało się w lidze. Czuję takie rzeczy, naturalnie mi to przychodzi - przyznaje.

O nominacji tak naprawdę dowiedział się dopiero z mediów społecznościowych, choć przecieki docierały do niego już wcześniej, plotki też. Jak zareagował? Dziwne uczucie, niedowierzanie. Tak jest, bardziej niedowierzanie niż radość. A po ogłoszeniu już oficjalnym - 12 stycznia - szczęście z dumą ogarniały go stopniowo i powoli. Teraz ta euforia jest coraz większa, z dnia na dzień.

"Nie płakałem, ale wzruszony byłem bardzo"

Głosowanie na stronie FIFA trwać będzie do 3 lutego. Internauci wybierają trzy najpiękniejsze gole, spośród których tego zwycięskiego wskażą już organizatorzy. Oficjalne ogłoszenie wyników FIFA Puskas Award 2022 zaplanowano na 27 lutego - nastąpi podczas uroczystej gali w Zurychu.

Tyle o światłach jupiterów, o kamerach i mikrofonach, tyle o wielkim świecie, do którego Marcin nie jest przyzwyczajony. Pytam o to, czego kamery nie pokazują. O codzienność, o rodzinę. Z futbolu utrzymać się nie da, znowu pracuje zatem w firmie budowlanej jako operator koparki. Syn Tomek w kwietniu skończy 12 lat, właśnie jest na treningu, oczywiście piłki nożnej. Córeczka Antonina także w kwietniu obchodzić będzie piąte urodziny. Z tatą i bratem chętnie jeździ na boisko, zdecydowanie woli jednak tańczyć.

- Kiedy po wypadku odważyłem się po raz pierwszy zagrać w piłkę, zrobiłem to z Tomkiem. Znajomy otworzył nam orlika i zaczęliśmy kopać. Nie, nie płakałem, bo nie chciałem synka zdenerwować, ale wzruszony byłem bardzo. Czułem, że jestem szczęśliwy. Bałem się, czy na jednej nodze będę w stanie pokazać mu piękno tego sportu i czegoś go nauczyć. Dzisiaj wiem, że mogę wszystko. I widzę, że Tomek jest ze mnie dumny - mówi Marcin.

Czytaj także: