Znam pana prezydenta od ponad 17 lat i byłabym hipokrytką, gdybym się teraz zapierała tej znajomości. Odwiedzaliśmy się i odwiedzamy od czasu do czasu, również prywatnie - powiedziała we wtorek I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska.
I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska była pytana we wtorek w Radiu Zet o swoje spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą, do którego miało dojść 8 stycznia. Prezydent miał przyjechać do jej domu, by rozmawiać o sprawie Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego.
- To bardzo oryginalny pomysł, że pan prezydent, dowiedziawszy się o postanowieniu Sądu Rejonowego, wskakuje w limuzynę, jedzie do mnie, wybitnego znawcy prawa karnego, szczególnie prawa łaski - mówiła Manowska, zaznaczając, że to sarkazm.
Potwierdziła jednak, że doszło do jej spotkania z prezydentem. - Znam pana prezydenta od 17 lat i byłabym hipokrytką, gdybym się wypierała tej znajomości. Odwiedzaliśmy się i odwiedzamy, od czasu do czasu prywatnie. Byłam u pana prezydenta i pani prezydentowej w Krakowie, para prezydencka bywa u mnie. Przyjaciele? Mogę to tak określić – mówiła.
"Spotykaliśmy się, spotykamy i będziemy się spotykać"
Manowska była dopytywana, dlaczego rozmowa odbyła się w domu, a nie w gabinecie. - Nie uważam za słuszne, by rozmawiać na temat osiągnięć w balecie mojej wnuczki czy zainteresowaniach awiacją mojego wnuka akurat w gabinecie pana prezydenta – powiedziała sędzia. Zaznaczyła jednocześnie, że przyjaźń z Andrzejem Dudą ma swoje granice, które wspólnie ustalili. - Nigdy pan prezydent nie poprosił mnie o nic niestosownego, co zaburzałoby trójpodział władzy – zapewniła i podkreśliła, że prezydent Duda nie pytał jej o Kamińskiego i Wąsika, bo wie, że się na tym nie zna.
- Odwiedził mnie tego dnia, ponieważ byłam po dość skomplikowanej operacji, przyjechał w drodze na jakieś wydarzenie publiczne, by zapytać o zdrowie - mówiła Manowska.
- Spotykaliśmy się, spotykamy i będziemy się spotykać – zapowiedziała I prezes Sądu Najwyższego. - Ja, Małgorzata Manowska, nie rozstrzygam w żadnej sprawie pana prezydenta, nie mam mocy sprawczych - dodała.
Jej zdaniem, zarzuty dotyczące wizyty prezydenta u prezes SN "są próbą przykrycia ekscesu pana marszałka i prezesa Izby Pracy". - Była wyraźna prośba, by prezes wyznaczył odpowiedni skład. Nie miał do tego prawa. Marszałek Sejmu złamał na pewno reguły trójpodziału władzy. Jest organem ocenianym przez Izbę Kontroli i organ nie powinien prosić o wyznaczenie właściwego składu. Złamał przepisy regulaminu i zasady etyki prezes Izby Pracy – stwierdziła.
I prezes Sądu Najwyższego: Sama się gubię. Zmierzamy do katastrofy
Manowska oceniała też sytuację w Sądzie Najwyższym. - To jeszcze jest chaos, choć stanowisko naszych starszych służbą w Sądzie Najwyższym kolegów ewoluuje. Początkowo twierdzili, że jesteśmy sędziami, ale nie powinniśmy orzekać, odbywaliśmy zgromadzenia, kolegia, teraz słyszę, że nie będą w tym brali udziału – mówiła I prezes Sądu Najwyższego.
- Sama się gubię. Zmierzamy do katastrofy. Polskie społeczeństwo zachowuje się jak dwa wrogie plemiona i to już od około 20 lat – dodała. Dopytywana o okrągły stół w sprawie praworządności ze środowiskiem sędziowskim, Małgorzata Manowska odpowiedziała, że "prawnicy, różne grupy zawodów prawniczych, sędziowie, adwokaci, radcowie prawni, prokuratorzy mogą wystąpić w charakterze doradców, ale nie decydentów". - To należy do polityków, by problem rozwiązać. Ustawą? Wyłącznie – oceniła.
Na pytanie, czy polscy sędziowie są upolitycznieni, Manowska odpowiedziała, że "na pewno niektórzy".
Manowska: w moim przekonaniu Wąsik i Kamiński mają mandaty poselskie
Pytana o to, czy Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik są posłami, I prezes Sądu Najwyższego odpowiedziała: - W moim przekonaniu mają mandaty poselskie, Izba Kontroli uchyliła decyzję pana marszałka.
- Drugie orzeczenie Izby Pracy dotyczyło tylko pana posła Kamińskiego i zostało wydane w warunkach nieważności, bo kwestia już była objęta powagą rzeczy osądzonej – dodała sędzia. Prezes Manowska podkreśliła również, że "mamy artykuł 7 Konstytucji RP, tak zwana zasada legalizmu". - Każdy organ publiczny powinien działać w granicach prawa i kompetencji. Nie jest kompetencją pana marszałka ani pana premiera stwierdzanie, czy jakaś izba, sąd jest sądem czy nie – mówiła Małgorzata Manowska.
I prezes SN podkreśliła też, że "orzeczenia TSUE są problemem polskiego wymiaru sprawiedliwości, który należy rozwiązać i jest to zadanie polityków". - Obiektywnie rzecz biorąc, odsuwając się od zagadnienia czy TSUE ma kompetencje czy nie rozstrzygać o polskim systemie powoływania sędziów, mamy w Unii Europejskiej kraj, w którym sędziowie są powoływani przez ministra sprawiedliwości. W ekstremalnych sytuacjach, przy brakach kadrowych urzędnicy mogą tymczasowo pełnić funkcję sędziów. I sędzia tego kraju pyta TSUE, czy jest europejskim sędzią i dostaje odpowiedź, że jest – opisywała prezes Manowska. Dodała, że chodzi o Niemcy.
- Czym innym jest zgodność z konstytucją, a czym innym wyrok TSUE. Jeśli coś jest niezgodne z konstytucją, to powinien stwierdzić to TK i ten problem powinien zostać rozwiązany legislacyjnie i o to apelowałam ponad rok temu: do pana prezydenta, premiera, marszałka Sejmu – mówiła.
Źródło: Radio Zet