Maciej Wąsik, skazany prawomocnym wyrokiem, a potem ułaskawiony przez prezydenta, napisał na platformie X (dawniej Twitter), że nadal jest posłem. Dziś próbował wejść do Sejmu. - Oczywiście w Polsce jest wolność, każdy może twierdzić, kim jest. Pan Wąsik może twierdzić, że jest krokodylem czy posłem, dopóki się pod niego nie podszywa. Mamy sytuację kompromitującą - komentował słowa Wąsika wiceprzewodniczący Trybunału Stanu Jacek Dubois w "Faktach po Faktach". - Ich (Kamińskiego i Wąsika - red.) mandaty wygasły w momencie, kiedy został wydany prawomocny wyrok skazujący za przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego - mówiła Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy Wolne Sądy.
Posłowie PiS próbowali w środę wprowadzić skazanych polityków Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika do Sejmu. Na drodze stanęła Straż Marszałkowska. Politycy opozycji nie stosowali się do poleceń, doszło do szarpaniny. Na pytanie, czy Kamiński i Wąsik mieli prawo żądać wpuszczenia do Sejmu, odpowiedziała Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy Wolne Sądy.
- Oczywiście nie mieli prawa, bo ich mandaty wygasły w momencie, kiedy został wydany prawomocny wyrok skazujący za przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego, wyrok skazujący ich na karę pozbawienia wolności. Konstytucja tutaj jest jasna, Kodeks wyborczy też. Te mandaty wygasają z tym momentem. Ta procedura przed marszałkiem Sejmu, o której tak dużo się mówi, nie dotyczy merytorycznej weryfikacji tej decyzji, czy te mandaty wygasły słusznie, czy niesłusznie, tylko dotyczy pewnego rodzaju technicznego sprawdzenia i zatwierdzenia tego przez Sąd Najwyższy - mówiła Sylwia Gregorczyk-Abram.
Dubois: Wąsik może twierdzić, że jest krokodylem czy posłem, dopóki się pod niego nie podszywa
Do wpisu na platformie X (dawniej Twitter) byłego posła Macieja Wąsika odniósł się drugi gość "Faktów po Faktach" - wiceprzewodniczący Trybunału Stanu Jacek Dubois. Wąsik napisał wczoraj, że jest posłem i stwierdził to Sąd Najwyższy.
- Przepis artykułu 227 Kodeksu karnego mówi, że kto podszywa się pod funkcjonariusza publicznego, chcąc wykonywać jego obowiązki, podlega karze do roku. W związku z tym mówimy o przestępstwie i bardzo się dziwię, że prokuratura jeszcze nie podjęła działań. Mieliśmy usiłowanie podszywania się pod funkcjonariusza publicznego, więc mamy czyn zabroniony - twierdzi Dubois.
- Oczywiście w Polsce jest wolność, każdy może twierdzić, kim jest. Pan Wąsik może twierdzić, że jest krokodylem czy posłem, dopóki się pod niego nie podszywa. Mamy sytuację kompromitującą. Dziwię się, dlaczego rozmawiamy o tym, a nie interweniuje prokuratura - dodał.
"Oczywiście nie doszło do żadnych tortur"
Dubois pytany, czy ma wiedzę, czy Mariusz Kamiński był torturowany, odpowiedział, że "oczywiście nie ma". Odniósł się do przymusowego dokarmiania Kamińskiego. - Oczywiście nie doszło do żadnych tortur, było to wszystko legalnie. W momencie, kiedy pan Kamiński odmówił przyjmowania pokarmów, naruszył prawo, bo tu są jasne przepisy, że tak się nie może skazany zachowywać i procedura dokarmiania była jak najbardziej legalna. To nie było działanie rządu, to było zwrócenie się do sądu, który wydał orzeczenie i do czego jest uprawniony, więc to jest w ogóle pomieszanie pojęć i demagogia - tłumaczył Dubois.
- Prześledziłam orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka po tych słowach Jarosława Kaczyńskiego. Zgadzam się z panem mecenasem, że do tego były podstawy i odpowiednie przygotowanie. To nie było decyzja strażnika więziennego albo dyrektora więzienia. Były opinie lekarskie, które po prostu wskazywały na to, że jeżeli nie zostanie pan Kamiński dokarmiany przez sondę, to być może umrze albo będzie miał znaczny uszczerbek na zdrowiu - mówiła Gregorczyk-Abram.
- Jeżeli mamy ważenie dwóch wartości: życie i zdrowie albo ingerencja w jego wolność, taką integralność osobistą, to wiadomo, że życie i zdrowie muszą wygrać. Stąd ta decyzja, zatwierdzona przez sąd penitencjarny, który zezwolił na tego rodzaju procedurę - dodała.
Za co zostali skazani Wąsik i Kamiński? "Zaczęli robić obywatelom test na sprawiedliwość"
Dubois pytany, czego dotyczyły zarzuty wobec Kamińskiego i Wąsika, odpowiedział, że przede wszystkim chodziło o przekroczenie uprawnień. - Przekroczenie uprawnień przede wszystkim, bo oni podjęli nielegalną inwigilację, zaczęli robić obywatelom test na sprawiedliwość, czego nie można robić. Można wszcząć prowokację wtedy, kiedy są przesłanki. Oni zrobili to bez przesłanek - mówił gość "Faktów po Faktach".
- Potem było wyłudzanie zgód sądowych na podsłuchy, dalej było wprowadzenie nielegalnych dokumentów do obiegu publicznego. Ta lista zarzutów była bardzo długa. Było to działanie konsekwentne, gdzie funkcjonariusze przekraczali swoje uprawnienia, więc nie mówimy o polityce, mówimy o sprawach kryminalnych i za to zostali skazani - dodał.
Czym była afera gruntowa?
Afera gruntowa była prowokacją wymierzoną przeciwko ówczesnemu wicepremierowi w rządzie Jarosława Kaczyńskiego – Andrzejowi Lepperowi. Jak przypomina Konkret24, latem 2007 roku CBA przeprowadziło operację, w ramach której wręczono dwóm osobom w kierowanym przez Leppera Ministerstwie Rolnictwa tzw. kontrolowaną łapówkę za odrolnienie gruntu na Mazurach. Przeciek utrudnił jednak doprowadzenie sprawy do końca. Według sądu Kamiński zaplanował i zorganizował prowokację CBA, zlecił wprowadzenie w błąd jednej osoby i podżeganie do korupcji, podczas gdy brak było podstaw do wszczęcia operacji CBA w resorcie rolnictwa. Polecenia Kamińskiego wykonywał jego zastępca Maciej Wąsik i dwóch oficerów z pionu operacyjno-śledczego - czytamy na Konkret24.
W efekcie Andrzej Lepper został zdymisjonowany przez ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego, tym samym rozpadła się koalicja PiS-Samoobrona-LPR, co doprowadziło w efekcie do przedterminowych wyborów. Po nich władzę przejęła koalicja PO-PSL.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24