Reportaż Superwizjera. "Kibolskie racowiska i wielkie śledztwo"

Źródło:
"Superwizjer" TVN
Fragment programu "Kibolskie racowiska i wielkie śledztwo"
Fragment programu "Kibolskie racowiska i wielkie śledztwo"
wideo 2/2
Fragment programu "Kibolskie racowiska i wielkie śledztwo"

To miała być spektakularna akcja i rozbicie międzynarodowej grupy przestępczej. Polskie służby rozpracowujące sprawę nielegalnego handlu materiałami pirotechnicznymi wzięły na celownik związanego z ŁKS-em Tomasza L., pseudonim Lipa. Prokuratura i policja liczyły, że przy okazji uda się rozpracować środowisko pseudokibiców. Sprawa stała się jednak tłem między innymi do polowania na szefa PZPN i prezydent Łodzi. Śledztwo trwa, w areszcie siedzi dwóch braci. Dlaczego? Reportaż Jakuba Stachowiaka i Ewy Galicy dla "Superwizjera" TVN.

To miała być wielka międzynarodowa grupa przestępcza handlująca materiałami pirotechnicznymi i bronią. Mieli ją tworzyć pseudokibice z całej Europy, a na jej czele stać chuligani powiązani ze środowiskiem Łódzkiego Klubu Sportowego. Przez ponad rok grupę rozpracowywali policjanci z Polski, Niemiec, Holandii, Belgii i Francji, a śledztwem kierowali śledczy z Prokuratury Krajowej. Przeprowadzono operacje specjalne i zakupy kontrolowane, a podejrzani przez wiele miesięcy byli podsłuchiwani i inwigilowani.

CAŁY REPORTAŻ "KIBOLSKIE RACOWISKA I WIELKIE ŚLEDZTWO" ZOBACZYSZ W TVN24 GO

Ponad sto osób zatrzymanych

W listopadzie 2018 roku nastąpił finał akcji. W kilku krajach Europy zatrzymano ponad sto osób, z których połowa to Polacy. Prokuratorzy postawili zarzuty: tworzenie gangu, handel materiałami niebezpiecznymi, pranie pieniędzy, a nawet handel bronią. Do aresztu trafiło kilkanaście osób, a policja ogłosiła, że zabezpieczyła osiemdziesiąt ton niebezpiecznych materiałów. Wokół śledztwa zapadła cisza.

W kilku krajach Europy zatrzymano ponad sto osóbSuperwizjer TVN

Reporterzy próbują zrekonstruować łódzkie śledztwo Prokuratury Krajowej. Czy naprawdę mamy do czynienia z międzynarodowym gangiem? I jaką rolę w sprawie odgrywają pseudokibice?

Wszystko zaczęło się w 2017 roku. Policje z Holandii i Niemiec alarmowały polskich kolegów, że do ich krajów masowo wysyłane są z Polski nielegalne fajerwerki. - W Holandii fajerwerki można kupić tylko w trzy ostatnie dni roku. Są dostępne tylko w stacjonarnych sklepach. Dlatego nielegalny handel odbywa się przez specjalne aplikacje w internecie. Wcześniej najpopularniejsze były polskie sklepy internetowe. Było to bardzo proste, ponieważ sklepy zachowywały pozory legalności - mówi prokurator Karin Broere. - Te fajerwerki miały o wiele większą moc, więc używano ich także w innych celach, na przykład podczas zamieszek, co stanowi ogromny problem - dodaje.

Zarzuty: tworzenie gangu, pranie pieniędzy, handel materiałami niebezpiecznymi i broniąSuperwizjer TVN

Tomasz L., pseudonim Lipa

Policja w Polsce ostro zabrała się do pracy. Holendrzy i Niemcy wskazali konkretne firmy zajmujące się wysyłką pirotechniki, w tym także takiej, która w Polsce wymaga specjalnych pozwoleń.

Na celownik wzięto firmy z Łodzi, należące do Tomasza L., pseudonim Lipa. Wiedziano, że "Lipa" od lat związany jest z ŁKS-em. Prokuratura i policja liczyły na to, że przy okazji zlikwidowania nielegalnego handlu fajerwerkami uda się rozpracować środowisko pseudokibiców.

Tomasza L. na ŁKS-ie znali wszyscy. I to nie tylko z czasów, gdy z szalikiem chodził na mecze. Dziennikarze "Superwizjera" odszukali w Łodzi jego znajomych. Ze względu na ich bezpieczeństwo rozmowy w reportażu zostały zrekonstruowane.

Skonfiskowane materiały pirotechniczneSuperwizjer TVN

- Tomek nie był zwykłym kibolem, tylko chłopakiem z głową do interesów. Mega zakochany w klubie. I był cwany, umiał się ustawić. Zaczynał od handlu koszulkami i gadżetami kibicowskimi. To było lata temu. Potem przez przypadek załatwił sobie wyłączność na kupowanie rac z Włoch. Pojechał tam kiedyś i kupił całego tira. Nie wiem, skąd miał kasę, chyba już ze swojego biznesu. Włosi zdziwieni byli, że ktoś bierze taką ilość i płaci gotówką od ręki. A potem mu te race pomógł wypromować na forach kibicowskich w Polsce i za granicą jeden jego kolega, i zaczęła płynąć kasa - mówi były wspólnik Tomasza L.

- "Lipa" chodził na siłownię z mocnymi ludźmi, z szefami bojówki ŁKS-u, z D. i R. - mówi inny. - To ważne, bo się okazało, że w pirotechnikę chciał wejść też jeszcze jeden gość, bogaty, co miał z kibolami mega dobre układy, i który jakby chciał, toby "Lipę" wykupił pięć razy z całym majątkiem. A jeszcze wtedy Tomek robił koszulki, na co tamten miał monopol. No to się zrobiła awantura, a D. i R. stanęli za "Lipą", że może iść w piro, a ubrania kibicowskie ma odpuścić - wyjaśnia.

- On się dorobił na tych racach? - pytają dziennikarze innego byłego wspólnika Tomasza L. - Zdecydowanie tak. Na tym jest przebitka. Na race jest duże zapotrzebowanie. Każda raca wtedy, na Marszach Niepodległości, to była U(...).com. Wszystkie race w Polsce - odpowiada. - Na Polskę już od początku robił, w ogóle nie znał nigdy angielskiego - dodaje.

Busy pełne fajerwerków

Interes dobrze się rozwijał. "Lipa" miał kolejne pomysły. Zorientował się, że prawdziwe pieniądze zarabia się na wysyłaniu fajerwerków za granicę - do Niemiec, ale przede wszystkim do Holandii, gdzie pirotechnika, przypomnijmy, jest niemal całkowicie zakazana.

- On wysyłał trzy busy dziennie, pełne paczek, za granicę. Dziennie po sto paczek. Był tylko problem z wysyłką. Dlatego samochody jeździły do innych miast. Był Włocławek, Bydgoszcz, Grudziądz, Gdańsk. Wszędzie tam miał po trzy adresy. Bo od nas to już kurierzy nie chcieli brać, bo wiedzieli, co jest w paczkach i się bali, że to wybuchnie, dlatego były pewne kombinacje z lipnymi nadawcami. Najlepiej było w sezonie, czyli od października do stycznia, lutego. Średnio paczka najtańsza to 100-150, czasem nawet 1000-1500 euro. On miał z tego, gdyby nie płacił podatku, 50 procent zysku - wyjaśnia były współpracownik Tomasza L.

Wsparcie dla ŁKS-u

"Lipa" sporo zarabiał. Jego kumple szacowali, że przynajmniej milion złotych rocznie. Pieniądze inwestował w nieruchomości i dobre samochody. Słynna była jego słabość do włoskich lamborghini. Miał gest, w mieście kibice ŁKS-u wiedzieli, że "Lipa" zawsze pożyczy pieniądze, zapłaci kaucję, pomoże rodzinie aresztowanego kibica.

- Zawsze był tam gdzieś blisko, gdzie się coś działo z klubu, gdzie potrzeba było pieniędzy. Był to człowiek znany z takich swoich ekstrawagancji. Bo jeżeli ktoś przyjeżdża lamborghini na mecze, raz w jednym kolorze, raz w drugim, to musi się rzucić w oczy - mówi dziennikarz Jarosław Bińczyk. - Po tym, co się później stało, to wszyscy ludzie jak gdyby zaczęli zapominać o tym, co ich łączyło z Tomaszem L. - dodaje.

"Tomek nie był zwykłym kibolem, tylko chłopakiem z głową do interesów"Superwizjer TVN

- Z tego, co wiem, to był również sponsorem drużyny piłkarskiej ŁKS-u, takim dość dużym, poważnym sponsorem. Nie jestem w stanie powiedzieć, ile dawał pieniędzy, ale wiem, że lokował się w górnej strefie tych sponsorów - mówi. Dodaje, że Tomasz L. był jednym z pierwszych, którzy kupili lożę biznesową na stadionie ŁKS-u i płacili kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie.

Autorzy reportażu pytają Tomasza Salskiego, prezesa Łódzkiego Klubu Sportowego, czy prawdą jest, że Tomasz L. mógł płacić klubowi, oczywiście na papierze i całkowicie legalnie, nawet 50 tysięcy złotych miesięcznie. - Nie no, tam było 6,5 tysiąca miesięcznie. Ostatnia umowa to było gdzieś około jednego procenta w skali roku z budżetu. A budżet w drugiej lidzie był na poziomie chyba pięciu milionów złotych - odpowiada.

Czy jednak "Lipa" pomagał nieoficjalnie klubowi? Czy opłacał kibiców? W Łodzi to tajemnica poliszynela. 

- L. dawał 50 tysięcy rocznie na ŁKS? Dużo więcej. Nie chwalił się kasą, ale zawsze miał. Miał wielu znajomych, wielu ludziom dawał zarobić. I to mimo że nie liczył kasy, bo z każdej strony go wszyscy rąbali. On się tym nie przejmował. Na jego weselu, jakiś miesiąc przed zatrzymaniem, śmialiśmy się, że gdyby nas tu policja obserwowała, to miałaby wszystkich podejrzanych w jednej sali. Ale nikt się nie obawiał odsiadki, jakichś problemów, bo Lipa zawsze mówił: za fajerwerki nie idzie się siedzieć. No a potem się wszyscy zdziwili - mówi były wspólnik Tomasza L.

"Wszyscy mówili: Tomek pomógł klubowi awansować"

"Lipa" i jego wspólnicy, jak wspomnieliśmy wcześniej, przez wiele miesięcy byli podsłuchiwani. Oficjalnie - w związku z handlem fajerwerkami. Śledczy bardzo liczyli także na to, że ze względu na znajomości "Lipy" z szefami chuligańskiej bojówki w podsłuchanych rozmowach usłyszą coś więcej: o przestępczości kibicowskiej, o być może handlu narkotykami czy haraczach, czyli tym, czym zajmowały się osławione w Polsce grupy związane z Wisłą Kraków czy Ruchem Chorzów.

Prokuratura szukała dowodów także na to, że "Lipa" był powiązany z rzekomym kupieniem przez ŁKS awansu do drugiej ligi.

- To była głośna sprawa w Łodzi. Wszyscy mówili, że Tomek bardzo pomógł klubowi awansować. I bardzo dobrze to było przemyślane. Bo on i inni ludzie z kasą pomagali klubowi po cichu nawet na bańkę rocznie. A potem przekalkulowali z "Lipą", że lepiej będzie raz wydać te trzysta tysięcy i po awansie może przyjdą sponsorzy. Bo kasy w klubie nie było. Słuchajcie, na mecz przychodziło może tysiąc osób, a bilety były po trzy złote. To sobie policzcie - mówi były wspólnik "Lipy".

Tomasz L. "Lipa"Superwizjer TVN

Reklama za 300 tysięcy złotych

Sprawa sięga 2017 roku, kiedy wracający do ligowych rozgrywek ŁKS walczył o awans do drugiej ligi. Na czele tabeli był klub Drwęca z Nowego Miasta Lubawskiego. Klub z Łodzi był drugi. Ale awansować mogła tylko jedna drużyna.

"Lipa" w ostatnim meczu sezonu wykupił na stadionie rywala reklamę swojej firmy za 300 tysięcy złotych. A po meczu Drwęca zrezygnowała z dalszego grania, więc do drugiej ligi wskoczył ŁKS. Zaraz po tym zdarzeniu wokół "Lipy" i powiązanych z nim biznesów zaczęła zaciskać się pętla prokuratorskiego śledztwa.

Jego finał znamy.

- Funkcjonariuszy było 156. W sumie cała prokuratura, czyli od Płocka, przez Łódź, do Piotrkowa. Jest jedna prokuratura. To chyba wszyscy przyjechali. Z tych CBŚ-ów i tak dalej. Jest wielka akcja, muszą kogoś ud**ić. Bo przecież jemu robili próbę, że niby ŁKS awansował, bo Drwęca odpuściła sobie ubieganie się o licencję - mówi jeden z byłych wspólników "Lipy".

- Policjanci mówili: przyznaj się, to wyjdziesz. A ja się pytam: do czego? Do sprzedawania petard? A oni pytali o to, skąd "Lipa" miał tyle kasy. Że nie mógł tyle zarobić na fajerwerkach. I chcieli usłyszeć o gangu kibiców, o narkotykach, wymuszeniach i o kupowaniu meczów. A ja robiłem wielkie oczy. Zrozumiałem, że nie chodzi tu o fajerwerki. Jak nas "cebeesie" zabrali na dołek w nocy, to "Lipa" przez drzwi krzyczał: przyznawajcie się do wszystkiego, oni za dużo wiedzą - wspomina inny były wspólnik Tomasza L.

Rok odsiadki

W areszcie "Lipa" spędził ponad rok. Wyszedł i przestał pojawiać się publicznie. Od jego znajomych dziennikarze dostali numer jego komórki. Umówili się na spotkanie. Nie chciał jednak rozmawiać przed kamerą. Powstrzymywała go obawa o to, jak prokuratura zareaguje na otwarty kontakt z dziennikarzami. Bał się, że straci to, co wynegocjował, przede wszystkim wolność.

"Lipa" nie wiedział, że jest nagrywany. Opowiedział, jak wyglądał początek sprawy po jego zatrzymaniu.

- Ja to się śmiałem wtedy jeszcze. Bo nie wierzyłem w to, co się w ogóle dzieje. Tak na luzie sobie podszedłem w ogóle, że żaden stres, jaki areszt, jakie co tam - mówi Tomasz L. - Jak tam zaczęli to czytać, o co tu chodzi... No z żoną po zarzutach już widziałem, że tam troszkę wiedzą. W ogóle masakra - relacjonuje.

- Na dołku zrobili tak specjalnie: mnie, moją żonę, mamę i tatę obok siebie. Matka to nie mogła się ruszać, a oni specjalnie... Płakała całą noc i nic. Specjalnie nas obok siebie, żeby jak najbardziej... No i mi powiedzieli, że jak nie zeznaję, to mnie tak docisną, że i tak... - kontynuuje.

- To CBŚ ci powiedział? - pytają reporterzy. -Tak. Że mają wszystko na mnie, 90 procent - potwierdza Tomasz L. - Odmówiłem zeznań na początku - wspomina. - No i do puchy. Później przyjechał G., powiedział krótko, że do Białegostoku tata idzie na areszt, bo nie ma na kaucję. I że mi daje ostatnią szansę, żebym sobie jeszcze to przemyślał, że po Nowym Roku się odezwie - dodaje.

Prokuratura Okręgowa w ŁodziSuperwizjer TVN

Szukanie związków

Szantażowanemu aresztowaniem rodziny Tomaszowi L. prokuratorzy i policjanci przedstawili pomysł na to, czego dotyczyć ma śledztwo. "Lipa" był zaskoczony, bo nie chodziło o fajerwerki.  

- Miałem całą wytyczną, taką powiedzmy listę nieoficjalnie napisaną, co chcą, żebym powiedział. No przede wszystkim chodziło o ŁKS - wyjaśnia Tomasz L.

Dodaje, że "o ŁKS-ie to oni wiedzieli wszystko". - To znaczy myśleli, że jest dużo więcej. Że to jest większa afera, że to jest PZPN. I na tym mega im zależało. - Cała, podobno, komenda w Łodzi to aż tym żyła. A szukali kogoś z PZPN-u. Liczyli, że Boniek w tym siedzi. Od razu miałem to powiedziane. Było ciśnienie takie, że jak nawet moje zeznania tam były w pirotechnice, to przyjechali, powiedzieli, że c**j ich obchodzi nawet ta pirotechnika, że chcą to i to - relacjonuje.

Awans ŁKS-u pod lupą

Gdy Tomasz L. trafił do aresztu, okazało się, że sprawą awansu ŁKS-u do drugiej ligi zainteresowała się prokuratura. Reporterzy zapytali Prokuraturę Krajową o śledztwo w kierunku rzekomego kupienia awansu ŁKS-u do drugiej ligi. Nie otrzymali odpowiedzi. 

- To nie miała być właśnie łapówka. Łapówka byłaby za mecz - mówi Tomasz L. - Tu nie było żadnego kupienia meczu - twierdzi.

- Taki był tok myślenia w prokuraturze: baner, za który ty płacisz, że wisi na meczu, jest przepłacony po to, żeby w tym była schowana łapówka? - dociekali twórcy reportażu. - Tak. A po drugim przelewie, że to było wcześniej w PZPN-ie wszystko załatwione. Że to jeszcze PZPN klepnął. Tu nic takiego nie było. A ja wykupiłem reklamę po prostu - zapewnia Tomasz L.

- Drwęca nie miała złożyć dokumentów. Bo to było z góry wiadome, że ona nie złoży, a to było ryzyko trochę ŁKS-u, że jak nie wykupię tej reklamy, to ta Drwęca może coś tam kombinować. I tak wiedzieli, że nie, bo nie złożyli nawet papierów na stadion, na nic - mówi.

"Ciśnienie" na Zdanowską

Tomasz L. obiecał dziennikarzom jeszcze sporo ciekawych informacji. Bał się jednak cały czas reakcji prokuratury. Ma świadomość, że ciążące na nim zarzuty, przede wszystkim kierowania gangiem, mogą skończyć się dla niego 12-letnią odsiadką. Zdradził nam jednak jeszcze jeden kierunek myślenia śledczych.

- Olbrzymie było ciśnienie na Zdanowską, że ja na stadionie ze Zdanowską coś tam robiłem, że stadion na lewiźnie załatwiałem. Takie były podejrzenia. To jest jeszcze dla was temat. Bo to było od razu. Zdanowska. Ja miałem lożę, Zdanowska była tam często na meczach i że ja niby tam swoje biznesy... Czy ja dla miasta jakieś łapówki dawałem, pokazy pirotechniczne, bo takie plotki też chodziły - twierdzi Tomasz L.

Mowa o Hannie Zdanowskiej, wywodzącej się z Platformy Obywatelskiej prezydent Łodzi. Wiele wskazuje na to, że śledczy szukali na nią kolejnych haków, by odwołać ją ze stanowiska, co się kilka razy wcześniej nie udało. Nie potwierdziło się także powiązanie Zbigniewa Bońka i PZPN-u z domniemanym kupieniem przez ŁKS awansu do drugiej ligi. 

Hanna ZdanowskaSuperwizjer TVN

Bracia Tomasz i Sławomir J. w areszcie

Za to śledztwo w sprawie "Lipy" i jego wspólników zaczęło się ślimaczyć. Choć on sam był na wolności, za kratkami nadal pozostawało pięciu pracowników jego firmy. Mieli zarzuty udziału w gangu i handlu nielegalnymi fajerwerkami. Wśród nich są bracia J. Tomasz i Sławomir.

- Tomek był kierowcą, a Sławek pracował w magazynie. Nadzorował pracę na magazynie, a oprócz tego robił wszystko, czyli i pakował, i sprzątał, i układał towar, jak przyszedł. Nadzorował i pracował, jak była taka potrzeba, że było dużo paczek, to pakował również - mówi matka Tomasza i Sławomira J.

- Kiedy dotarła do państwa myśl, że to jest bardzo poważna sprawa? - pytają dziennikarze. - Kiedy do nas dotarło? Do mnie do tej pory nie może dotrzeć, że to jest tak poważna sprawa i tak długo się to ciągnie. To jest coś, co trudno sobie wyobrazić, ale to jest. Więc co tu mówić, czy trudno czy nie trudno - przyznaje kobieta.

- Wszyscy mówią, że to byli jacyś tacy porządni ludzie, kurczę, którzy po prostu pracowali u niego. Jeden z nich miał bardzo dobrą opinię. Wszyscy mówili, że to społecznik zajmujący się dziećmi. On wcześniej brał udział w reaktywacji klubu ŁKS-u, który upadł, ogłosił upadłość - wspomina dziennikarz Jarosław Bińczyk.

Bracia J. odmawiają zeznań

Bracia J. w przeszłości byli sportowcami, ale także kibicami ŁKS-u. Dla prokuratury, przypomnijmy, miało to niebagatelne znaczenie. Bo śledczy liczyli na to, że bracia J., podobnie jak ich szef Tomasz L., wiedzą coś o nielegalnych interesach chuliganów i zaczną zeznawać na ten temat. Ale bracia konsekwentnie od samego początku nie przyznawali się do winy i odmówili zeznań. 

- W tej sprawie jest tyle nielogicznych powodów, dla których chłopaki są aresztowani, dla których w ogóle to postępowanie trwa dwa i pół roku. Nawet więcej, bo przecież ta sprawa ma sygnaturę 2017 - mówi partnerka Tomasza J. - Prokuratura tyle lat tak naprawdę jeszcze do niczego się chyba nie dokopała, bo nie wiem, na czym te zarzuty się tak naprawdę opierają - dodaje.

- Dla mnie to jest to, że po prostu nie mówi tego, co prokurator by chciał usłyszeć - mówi matka braci J.

Mama braci J.Superwizjer TVN

"Bez procesu, bez znajomości akt, bez aktu oskarżenia"

Adwokaci podejrzanych od wielu miesięcy składają wnioski o wypuszczenie klientów z aresztu. - W mojej ocenie panowie odbywają już karę, ale w reżimie tymczasowego aresztowania. Bez procesu, bez znajomości akt, bez aktu oskarżenia, bez wyroku - mówi adwokat Anna Owczarek-Poddębska.

Łódzki Sąd Apelacyjny konsekwentnie, co trzy miesiące, przedłużał areszt dla braci J. Nieoczekiwanie, kiedy zaczęliśmy interesować się sprawą, na wolność wyszli trzej mężczyźni. Bracia J. nadal siedzieli. Na posiedzeniu aresztowanym w czerwcu sąd uznał, że mogą wyjść, ale po wpłaceniu kaucji - półtora i dwóch milionów złotych.

Pytania o przedmiot śledztwa

Reporterzy chcieli zapytać prokuratorów, czego tak naprawdę dotyczy to śledztwo, dlaczego w areszcie tak długo siedzą pracownicy firmy Tomasza L., i wreszcie, kiedy sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Prokuratorzy z Prokuratury Krajowej unikali odpowiedzi, ale dziennikarze nie dawali za wygraną.

- Czy rzeczywiście chodziło w tej sprawie o fajerwerki? Czy nie zarzuciliście sieci bardzo szeroko, a nie do końca się wszystko udało? - padło pytanie. - Odpowiadam na pytanie w ten sposób, co jest przedmiotem tego postępowania: jest obrót materiałami wybuchowymi - mówi prokurator Sebastian Faliszewski.

- A były pytania o korupcję w piłce nożnej, o narkotyki, o układy z urzędującymi urzędnikami miasta Łodzi, o ewentualne nieprawidłowości przy budowie stadionu?

- Ja się mogę wypowiadać na temat tego, co było przedmiotem posiedzenia w sądzie i co jest przedmiotem postępowania, w którym ta decyzja będzie podejmowana - mówi prokurator. - Odpowiadam w taki sposób, w jaki mogę panu udzielić odpowiedzi, uwzględniając toczące się postępowanie - wyjaśnia. - To wszystko, co mam do powiedzenia - dodaje.

- Ale jeśli ma pan wszystkie dowody zebrane, opinie i tak dalej, czy jest sens trzymać tych ludzi w areszcie 30 miesięcy? - dopytuje reporter. - To pan twierdzi, że wszystkie dowody są zebrane. Istnieje potrzeba dalszego stosowania, wniosek został złożony. Czy zostanie uwzględniony, o tym zadecyduje sąd - oznajmia Faliszewski.

Areszt wydobywczy

- Patrząc na działania prokuratury, sposób prowadzenia tego postępowania, można wysnuć takie wnioski, że ten areszt jest tak zwanym aresztem wydobywczym, mającym na celu skłonienie podejrzanych do zmiany postawy procesowej - komentuje adwokat Michał Kowalik.

- Czyli przyznania się do popełnienia zarzucanych im czynów i złożenia wyjaśnień, które by podpadały pod tezy postawione przez prokuraturę - wyjaśnia. I dodaje: - Jeżeli dwa i pół roku od realizacji nie jest wniesiony akt oskarżenia, znaczy to, że...

- ...coś nie wyszło? - pytają dziennikarze

. - Albo coś nie zostało zrobione. Pytanie czy zostało niezrobione celowo, czy nie wyszło. Ten materiał nie jest na tyle spójny, żeby pozwalał na skierowanie sprawy do sądu - mówi adwokat.

Sprawa nielegalnego handlu petardami doczekała się olbrzymiego prokuratorskiego śledztwa, w które zaangażowano elitarne Centralne Biuro Śledcze i Prokuraturę Krajową. Szukano korupcyjnego układu z samorządowcami, pseudokibicowskiej przestępczości, a nawet polowano na szefa polskiej piłki. Wiele wskazuje na to, że w sądzie dojdzie do procesu domniemanego gangu, w którym najmocniejszym zarzutem będzie sprzedaż za granicę fajerwerków bez pozwolenia. 

Autorka/Autor:Jakub Stachowiak, Ewa Galica

Źródło: "Superwizjer" TVN

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN

Pozostałe wiadomości

Fala powodziowa zbliża się do Ścinawy na Dolnym Śląsku. Ma przejść przez nią jeszcze w piątek. To, jak obecnie wygląda stan Odry, można śledzić na żywo dzięki kamerze internetowej z widokiem na rzekę oraz most w Ścinawie, który w piątek został zamknięty do odwołania. Obraz live można oglądać w TVN24 GO.

Ścinawa. Fala powodziowa na Odrze - kamera na żywo

Ścinawa. Fala powodziowa na Odrze - kamera na żywo

Źródło:
tvn24.pl

Łukasz Ż. został zatrzymany w szpitalu w Lubece. Odbyło się już posiedzenie przed sądem niemieckim. - Ż. został aresztowany, nie wyraził zgody na przyspieszoną ekstradycję do Polski - zaznaczył Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. W sprawie jest już sześciu podejrzanych.

Łukasz Ż. zatrzymany w szpitalu w Lubece. W sprawie jest już sześciu podejrzanych

Łukasz Ż. zatrzymany w szpitalu w Lubece. W sprawie jest już sześciu podejrzanych

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Fala wezbraniowa na Odrze w piątek przechodzi przez Wrocław i Brzeg Dolny, gdzie dotarła wcześnie rano. Według prognoz IMGW kulminacja ma potrwać przez cały dzień. Na nadejście fali szykują się województwo lubuskie i zachodniopomorskie.

Fala wezbraniowa na Odrze. Gdzie jest teraz i jakie będą jej dalsze losy

Fala wezbraniowa na Odrze. Gdzie jest teraz i jakie będą jej dalsze losy

Źródło:
tvnmeteo.pl, IMGW, PAP

Fala kulminacyjna drugi dzień przepływa przez Wrocław. Podczas piątkowego, porannego, powodziowego sztabu kryzysowego dyrektor IMGW przekazał, że woda w mieście opada. Jak poinformowały służby, system miejski zdołał ją przyjąć. W nocy doszło do przesiąku na wale Janówek-Pracze, ale sytuację udało się opanować. Prezydent Wrocławia poinformował o tym, że woda w mieście nadaje się do picia.

Drugi dzień fali kulminacyjnej we Wrocławiu. Służby wciąż monitorują sytuację

Drugi dzień fali kulminacyjnej we Wrocławiu. Służby wciąż monitorują sytuację

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24/PAP

Burmistrz Kłodzka (woj. dolnośląskie) o tym, że wały zostały przerwane i że niszczycielska fala kieruje się w kierunku miasta, dowiedział się do dziennikarki lokalnego portalu, a nie od przedstawicieli Wód Polskich. - Rzeczywiście informację otrzymałem od dziennikarza, ale nie mogłem uwierzyć w nią w stu procentach. Z moich informacji wynika, że Wody Polskie przez cztery godziny nie potwierdzały, że ten wał popękał - powiedział burmistrz Michał Piszko. Próbowaliśmy się dowiedzieć, dlaczego doszło do takiej sytuacji. Rzecznik Wód Polskich we Wrocławiu nie odebrał od nas telefonu i w wysłanej wiadomości poprosił kontaktować się z rzeczniczką tej instytucji w Warszawie.

O pękniętym wale burmistrz usłyszał od dziennikarza. "Służby o tym nie wiedziały"

O pękniętym wale burmistrz usłyszał od dziennikarza. "Służby o tym nie wiedziały"

Źródło:
tvn24.pl

Prezydent Andrzej Duda przyjechał w piątek na tereny powodziowe. Najpierw był w Lądku-Zdroju, a później w Głuchołazach. Obejrzał spowodowane przez powódź zniszczenia, rozmawiał z lokalnymi władzami i przedstawicielami służb, które pracują na miejscu. Zapowiedział, że decyzję o powołaniu pełnomocnika rządu do spraw walki ze skutkami powodzi podpisze "jeszcze dziś", jeżeli tylko pojawi się na jego biurku. - Trzeba pracować zgodnie - powiedział.

Prezydent na terenach powodziowych. Po decyzji premiera gotów podpisać ważny dokument "jeszcze dziś". "Trzeba pracować zgodnie"

Prezydent na terenach powodziowych. Po decyzji premiera gotów podpisać ważny dokument "jeszcze dziś". "Trzeba pracować zgodnie"

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24

Kierowca toyota uderzył w łosia, a gdy pomagały mu inne osoby wjechał w nie kierujący volvo. W konsekwencji siedem osób trafiło do szpitali. Policja apeluje o ostrożność na drodze i przestrzeganie przepisów ruchu drogowego.

Wjechał w grupę osób udzielających pomocy kierowcy po zderzeniu z łosiem

Wjechał w grupę osób udzielających pomocy kierowcy po zderzeniu z łosiem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Barbara Nowacka i Katarzyna Kotula według neo-KRS nie są ministrami, bo składając przysięgę użyły feminatywów. To prowadzi upolitycznioną Radę do wniosku, że obecny rząd "nie jest organem tożsamym do Rady Ministrów, o jakiej stanowi Konstytucja".

Neo-KRS: kobiety, które użyły feminatywów w czasie ślubowania, nie są ministrami

Neo-KRS: kobiety, które użyły feminatywów w czasie ślubowania, nie są ministrami

Źródło:
tvn24.pl

Poznańska policja apeluje o pomoc w ustaleniu tożsamości dwóch mężczyzn widocznych na nagraniach z kamer monitoringu. Mogą oni odpowiadać za kradzież z włamaniem do kantoru w jednej z galerii handlowych. Łupem złodziei padło 703 tysiące złotych.

Policja szuka tych mężczyzn. Mogą odpowiadać za włamanie

Policja szuka tych mężczyzn. Mogą odpowiadać za włamanie

Źródło:
tvn24.pl
Jak sądy skazywały Łukasza Ż.? Dotarliśmy do wyroków

Jak sądy skazywały Łukasza Ż.? Dotarliśmy do wyroków

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Województwo zachodniopomorskie przygotowuje się do możliwych podtopień. Wojewoda Adam Rudawski przekazał, że wysoka fala przewidywana jest między 24 a 27 września. Są to zapowiedzi stanu około 90 cm ponad stan alarmowy, co nie powinno spowodować większych problemów. Szefowa Wód Polskich Joanna Kopczyńska poinformowała o możliwych podtopieniach. Sześć miejscowości jest zagrożonych. - Nauczeni doświadczeniem z ostatnich lat i ostatnich dni, chcemy być rzeczywiście skoncentrowani i przygotowani w taki sposób, aby nie zmarnować żadnej, najmniejszej szansy na uchronienie ludności i dobytku przed wodą - powiedział premier Donald Tusk.

Możliwe podtopienia w Zachodniopomorskiem. Tusk: musimy być przygotowani na każdy scenariusz

Możliwe podtopienia w Zachodniopomorskiem. Tusk: musimy być przygotowani na każdy scenariusz

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24, tvn24.pl, PAP

Powódź w Polsce trwa. "Krajobraz jak po wojnie" - tak straty po powodzi w Stroniu Śląskim (Dolnośląskie) opisują mieszkańcy miasteczka. Na ulicy Nadbrzeżnej obok rzeki Morawki nie ma praktycznie budynku, który by nie ucierpiał, a wiele zostało zrównanych z ziemią. Natomiast w województwie zachodniopomorskim odbył się dziś sztab kryzysowy z udziałem premiera. Region ten bowiem szykuje się na falę powodziową, która ma nadejść w najbliższych dniach.

Powódź 2024. "Nic z niego nie zostało". W Stroniu Śląskim "krajobraz jak po wojnie"

Powódź 2024. "Nic z niego nie zostało". W Stroniu Śląskim "krajobraz jak po wojnie"

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl, TVN24., PAP

Sąd Rejonowy w Kłodzku skazał na sześć miesięcy więzienia mężczyznę za kradzież alkoholu i wody mineralnej ze sklepu w zniszczonym powodzią Lądku-Zdroju (Dolnośląskie).

Pierwszy wyrok dla szabrownika. "Tryb przyspieszony"

Pierwszy wyrok dla szabrownika. "Tryb przyspieszony"

Źródło:
tvn24.pl

Marcin Kierwiński, europoseł, były minister spraw wewnętrznych będzie pełnomocnikiem rządu do spraw odbudowy po powodzi - poinformował premier Donald Tusk.

Zrzeknie się mandatu, będzie pełnomocnikiem ds. odbudowy po powodzi. "Są w życiu decyzje oczywiste"

Zrzeknie się mandatu, będzie pełnomocnikiem ds. odbudowy po powodzi. "Są w życiu decyzje oczywiste"

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24

Premier Donald Tusk zapowiedział, że europoseł Marcin Kierwiński, zostanie pełnomocnikiem rządu do spraw odbudowy po powodzi. Premier poinformował również, że Kierwiński zrzeknie się mandatu w Parlamencie Europejskim, który uzyskał startując z okręgu warszawskiego. Hanna Gronkiewicz-Waltz, która w wyborach uzyskała czwarty rezultat na liście Koalicji Obywatelskiej, potwierdziła, że przyjmie mandat europosłanki.  

Hanna Gronkiewicz-Waltz przyjmie mandat europarlamentarzystki. "Zaufało mi blisko 100 tysięcy ludzi"

Hanna Gronkiewicz-Waltz przyjmie mandat europarlamentarzystki. "Zaufało mi blisko 100 tysięcy ludzi"

Źródło:
tvnwarszawa.pl / PAP

Które rządy - koalicji PO-PSL czy Zjednoczonej Prawicy - bardziej zadbały o zabezpieczenie kraju przed powodzią? To pytanie, w różnych formach, zadają i jednocześnie odpowiadają na nie politycy z różnych stron. Przeanalizowaliśmy więc i podsumowaliśmy dane.

"My robiliśmy, oni nie". Regulacje rzek, budowa wałów, inwestycje - kiedy najwięcej?

"My robiliśmy, oni nie". Regulacje rzek, budowa wałów, inwestycje - kiedy najwięcej?

Źródło:
Konkret24
200 tysięcy na odbudowę domu w błoto?
Zmiany wymagają odwagi

200 tysięcy na odbudowę domu w błoto? Zmiany wymagają odwagi

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Naprawa zniszczonych przez powódź instalacji sanitarnych i odbudowa głównych szlaków komunikacyjnych - to dwa priorytety Lądka-Zdroju i Stronia Śląskiego - przekazał nadbrygadier Michał Kamieniecki, który w środę przejął zarządzanie kryzysowe w obu miastach. Poinformował też, że stawiany jest dodatkowy maszt telefonii komórkowej, żeby poprawić łączność. A sołtysom poszczególnych gmin przekazane zostaną Starlinki, które w pełni zapewnią łączność pomiędzy nimi.

Przez dwa miasta przeszła niszczycielska fala. Trwa naprawa kanalizacji, dróg i przywracanie łączności

Przez dwa miasta przeszła niszczycielska fala. Trwa naprawa kanalizacji, dróg i przywracanie łączności

Źródło:
tvn24.pl

Policjanci z Poznania publikują wizerunek kobiety, która w sierpniu zginęła pod kołami tramwaju. Do tej pory nie udało się ustalić jej tożsamości. Wiadomo, że ofiara miała 30-40 lat. Pod lewym udem miała znak szczególny: motyw węża. Osoby, które mogą pomóc w ustaleniu tożsamości kobiety, proszone są o kontakt z policją.

Zginęła pod kołami tramwaju. Wciąż nie wiadomo kim jest

Zginęła pod kołami tramwaju. Wciąż nie wiadomo kim jest

Źródło:
TVN24

Odebrany w 2016 roku z cyrku niedźwiedź Baloo nie żyje. Przez ostatnie osiem lat mieszkał w poznańskim zoo. "W ostatnich tygodniach jego stan niestety się pogarszał" - poinformował ogród.

Nie żyje Baloo. "Cyrkowa przeszłość dała o sobie znać"

Nie żyje Baloo. "Cyrkowa przeszłość dała o sobie znać"

Źródło:
tvn24.pl

Na ulicy Strzeszyńskiej w Poznaniu motocyklista wyprzedzał inne pojazdy na przejściu dla pieszych. Omal nie wjechał w chłopca na hulajnodze, który chciał przejść przez jezdnię na pasach. Zahaczył o wyprzedzane auto i uciekł. Szuka go policja.

Motocyklista omal nie potrącił dziecka, po czym uciekł. Nagranie

Motocyklista omal nie potrącił dziecka, po czym uciekł. Nagranie

Źródło:
tvn24.pl

Poziom wody w rzekach na południu i południowym zachodzie Polski nadal pozostaje bardzo wysoki. Stan alarmowy jest przekroczony na 35 stacjach hydrologicznych. Obowiązują też ostrzeżenia hydrologiczne IMGW.

Stany alarmowe na rzekach. Mapa i lista miejsc, w których zostały przekroczone

Stany alarmowe na rzekach. Mapa i lista miejsc, w których zostały przekroczone

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW, PAP

Ponad tysiąc razy musieli interweniować włoscy strażacy po tym, jak region Emilia-Romania nawiedziła powódź. Choć pogoda na zalanych terenach zaczyna się poprawiać na miejscu sytuacja jest wciąż bardzo trudna. Służby poszukują osoby, która prawdopodobnie znajduje się pod jednym z zawalonych domów.

"Rzeka eksplodowała". Powódź zdewastowała miejscowości na północy Włoch

"Rzeka eksplodowała". Powódź zdewastowała miejscowości na północy Włoch

Źródło:
PAP, Reuters, ANSA

W niedzielę wieczorem w miejscowości Siekluki koło Płońska (Mazowieckie) dachował samochód. Zginęła jedna osoba. Policjanci ustalili, że w zdarzeniu brał udział jeszcze jeden samochód, którego kierowca uciekł. 35-latek został zatrzymany i tymczasowo aresztowany na okres trzech miesięcy. Grozi mu kara nawet 16 lat pozbawienia wolności.

Zginęła pasażerka. Sprawca wypadku odjechał, bo nie wiedział czy jeszcze ma zakaz prowadzenia aut

Zginęła pasażerka. Sprawca wypadku odjechał, bo nie wiedział czy jeszcze ma zakaz prowadzenia aut

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kobieta na Grochowie zauważyła płaczące dziecko z rowerkiem i powiadomiła strażników miejskich. Okazało, że dziewczynka w drodze do szkoły oddzieliła się od mamy. Pochodzi z Ukrainy i nie zna miasta.

Siedmiolatka zgubiła się w drodze do szkoły

Siedmiolatka zgubiła się w drodze do szkoły

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Przy przystanku w Brzezinach w powiecie mińskim znaleziono martwego noworodka. 18-latka z Ukrainy przyznaje, że doszło do porodu i że zaniosła dziecko do kosza na śmieci. Twierdzi, że dziecko urodziło się martwe, co – jak wynika z opinii biegłego – jest nieprawdą. Prokuratura oskarżyła kobietę o dzieciobójstwo, jednak nie wyklucza, że dojdzie do zmiany kwalifikacji czynu na zabójstwo. Podejrzana trafiła do aresztu.

Urodziła w hostelu, potem zaniosła noworodka do kosza na śmieci. Jest decyzja o aresztowaniu 18-latki

Urodziła w hostelu, potem zaniosła noworodka do kosza na śmieci. Jest decyzja o aresztowaniu 18-latki

Źródło:
tvn24warszawa.pl

W piątek rano w Nowej Hucie kursowały wyłącznie autobusy. Tramwaje zostały unieruchomione przez nietypową kradzież. W czterech miejscach zostały wycięte kable trakcyjne przy torach. Policja szuka sprawców kradzieży, a miasto naprawia szkody.

Ktoś ukradł kable i unieruchomił tramwaje. "Trudno nam było uwierzyć"

Ktoś ukradł kable i unieruchomił tramwaje. "Trudno nam było uwierzyć"

Źródło:
tvn24.pl

Z ulicy Roosevelta w Poznaniu znika niezamieszkała kamienica grożąca zawaleniem. Koparka rozbiera jej najwyższą kondygnację. Od tygodnia zamknięta jest ulica, nie kursują tramwaje. Ewakuowani mieszkańcy okolicznych budynków nadal nie wrócili do domów.

Znika poznańska kamienica. Groziła zawaleniem

Znika poznańska kamienica. Groziła zawaleniem

Źródło:
tvn24.pl, PAP, Urząd Miasta Poznania

Półtora miesiąca przed wyborami prezydenckimi w USA Kamala Harris i Donald Trump wciąż cieszą się wyrównanym poparciem - wskazują wyniki najnowszych sondaży. W nowym ogólnokrajowym badaniu oboje uzyskali taki sam wynik. Jednak w poszczególnych stanach na niewielką przewagę liczyć może aktualna wiceprezydent. Co z tymi kluczowymi?

Harris kontra Trump - remis ze wskazaniem. Co mówią najnowsze sondaże?

Harris kontra Trump - remis ze wskazaniem. Co mówią najnowsze sondaże?

Źródło:
Reuters, The Washington Post, "The New York Times", tvn24.pl

Anatolij B., były prawnik rosyjskiego oligarchy Borysa Berezowskiego, został zatrzymany w Polsce i trafił do aresztu. Śledztwo dotyczy ataków na rosyjskich opozycjonistów, w tym brutalnego pobicia Leonida Wołkowa, współpracownika Aleksieja Nawalnego.

Były prawnik rosyjskiego oligarchy zatrzymany w Polsce. Chodzi o pobicie Wołkowa

Były prawnik rosyjskiego oligarchy zatrzymany w Polsce. Chodzi o pobicie Wołkowa

Źródło:
Reuters, tvn24.pl, RMF FM

Kesaria Abramidze została w środę śmiertelnie pchnięta nożem w swoim mieszkaniu w Tbilisi - informuje BBC powołując się na lokalne służby. We wtorek gruziński parlament uchwalił ustawę wymierzoną w społeczność LGBT.

Transpłciowa modelka zabita we własnym domu. Dzień wcześniej przyjęto prawo wymierzone w społeczność LGBT

Transpłciowa modelka zabita we własnym domu. Dzień wcześniej przyjęto prawo wymierzone w społeczność LGBT

Źródło:
BBC, PAP

Portal Moscow Times donosi, że z rosyjskiej bazy sprzętu wojskowego Dacznoje w pobliżu Jużno-Sachalińska usunięto 40 procent pojazdów opancerzonych. Baza należy do korpusu, do którego głównych zadań należy obrona Dalekiego Wschodu i Kuryli.

Z rosyjskiej bazy niedaleko Japonii zniknęło 40 procent sprzętu

Z rosyjskiej bazy niedaleko Japonii zniknęło 40 procent sprzętu

Źródło:
PAP

Południowo-zachodnia Polska mierzy się z powodzią. Na wielu terenach trwa walka z żywiołem, w innych miejscach mieszkańcy przygotowują się do nadejścia wielkiej wody lub usuwają skutki kataklizmu. Są miejscowości niemal doszczętnie zniszczone. Jak o tej dramatycznej sytuacji rozmawiać z dziećmi? O czym pamiętać, by nie wzmagać w nich lęku? Na te pytania odpowiada w rozmowie z tvn24.pl Marta Wojtas, psycholożka z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

Jak rozmawiać z dziećmi o powodzi? Psycholog wskazuje "kluczowy element"

Jak rozmawiać z dziećmi o powodzi? Psycholog wskazuje "kluczowy element"

Źródło:
tvn24.pl

W trosce o bezpieczeństwo uczniów w czwartek odwołano zajęcia w ponad 430 placówkach edukacyjnych w kraju. Ministerstwo Edukacji Narodowej uruchomiło też specjalną linię telefoniczną, gdzie uczniom, nauczycielom i rodzicom oferowane jest wsparcie. Działań pomocowych jest więcej.  

MEN uruchomił telefon wsparcia psychologicznego dla uczniów i nauczycieli z terenów powodziowych

MEN uruchomił telefon wsparcia psychologicznego dla uczniów i nauczycieli z terenów powodziowych

Źródło:
tvn24.pl, gov.pl

Film o przyjaciółkach podejmujących pracę w pubie podczas podróży przez Australię, kultowa komedia o pogromcach duchów, a może serial o słynnym Gotham? Oto pięć godnych uwagi tytułów, które od piątku można obejrzeć na platformie Max.

Kultowa komedia i inne hity na weekend. Top 5 nowości na platformie Max

Kultowa komedia i inne hity na weekend. Top 5 nowości na platformie Max

Źródło:
tvn24.pl

"Drużyna A(A)" to druga fabuła w dorobku Daniela Jaroszka, który polską publiczność zachwycił filmem "Johnny". W jego najnowszym komediodramacie zagrali między innymi: Magdalena Cielecka, Danuta Stenka, Łukasz Simlat, Michał Żurawski i Mikołaj Kubacki. "Drużyna A(A)" od piątku w kinach.

"Drużyna A(A)" Daniela Jaroszka w kinach. Film, który pozwala "włożyć własne historie". "Przywraca wiarę w ludzi"

"Drużyna A(A)" Daniela Jaroszka w kinach. Film, który pozwala "włożyć własne historie". "Przywraca wiarę w ludzi"

Źródło:
tvn24.pl