"Listy do M. Pożegnania i powroty", szósta odsłona kultowej serii, najprawdopodobniej w poniedziałek osiągnie kolejny rekord oglądalności. Według szacunków obraz ma zobaczyć w sumie ponad milion widzów. – Jesteśmy wdzięczni, nie dowierzamy – mówił na antenie TVN24 aktor Tomasz Karolak.
Aktor skomentował między innymi fakt, że jego film zanotował lepszy weekend otwarcia niż druga część "Diuny". Podkreślił, że jest wielkim fanem serii z Zendayą i Timothee Chalametem. – Bardzo podobał mi się ten film, obie części. Natomiast wydaje mi się, że siłą napędową "Listów do M." są kobiety. Czytałem jakieś badania socjologiczne które mówią, że to kobiety są taką siłą napędową kultury. Przyjmuję to do serca, bo to kobiety zabierają facetów i mówią "chodźmy na 'Listy do M.'", ale też kobiety zabierają mężczyzn do teatru na przykład – stwierdził aktor.
Pytany o reakcję najbliższych na film Karolak zażartował, że według jego córki "siary nie było". – Zrobiłem taką tradycję rodzinną, że zawsze na "Listy" chodzimy we dwójkę – zdradził.
"Pokazujemy, że potrafimy się pojednać"
- Film jest taki przytulający. Może w dzisiejszym czasie, w naszej sytuacji geograficznej, gdzie samochód nie rozpoznaje od rana, że jest dzień, ale cały czas jest w trybie nocnym, to może być dla nas jakaś otucha – stwierdził aktor dodając, że "liczy, że będą dwa miliony widzów, dwa i pół, a może i trzy".
Według niego siłą filmu jest przewijający się w nim motyw przebaczenia. – Nie potrafimy się pogodzić od setek lat, jeśli państwo znacie historię to wiecie, że podział Polski zawsze był i jak niektórzy mówią jest i będzie. Więc marzenie o pojednaniu w warunkach pokojowych jest taką tęsknotą i my w tym filmie pokazujemy, że potrafimy się przy tym stole wigilijnym pojednać. Pytanie oczywiście, na jak długo – mówił Karolak.
Kinowy hit
Najnowszy film z uwielbianej serii z 492 tysiącami widzów zanotował lepszy weekend otwarcia niż tegoroczne hity - "Diuna: część druga" czy "Barbie". "Listy do M. Pożegnania i powroty" przebiły pod względem wyniku również poprzednią odsłonę filmowej serii - "Listy do M. 5" z 2022 roku. Dane po weekendzie i świątecznym poniedziałku pokazują, że do kin na nowe "Listy do M." poszło w sumie ponad 620 tysięcy widzów.
Premiera filmu odbyła się na początku listopada w Warszawie. Obraz trafił do dystrybucji w niemal 400 kinach i można go oglądać w ponad 260 miejscowościach. Komedia zbiera pozytywne recenzje zarówno wśród krytyków, jak i samych widzów. Akcja, podobnie jak w poprzednich filmach, dzieje się w Wigilię Bożego Narodzenia. Znów spotykamy dobrze nam znanych bohaterów. Mel (Tomasz Karolak) spoważniał i prowadzi własny biznes, Karina (Agnieszka Dygant) i Szczepan (Piotr Adamczyk) mają nadzieję na spokojne święta, z zagranicznych wojaży wraca Wojciech (Wojciech Malajkat), pojawia się także - w nieoczywistej roli - Mikołaj (Maciej Stuhr).
Szósta odsłona serii
Producentem "Listów do M. Pożegnania i powroty" jest TVN Warner Bros. Discovery. Film wyreżyserował Łukasz Jaworski. Za scenariusz odpowiadają Marcin Baczyński i Mariusz Kuczewski. Jak mówił w tvn24.pl drugi ze scenarzystów, choć każdy kolejny film z serii to historie zupełnie nowe, widzowie znajdują w nich elementy już znane. Stałą ramą filmu jest Wigilia. - To z jednej strony ułatwia pracę, ale jest też pewnym ograniczeniem. W czasie tego jednego dnia nasz bohater musi przejść bowiem bardzo wiarygodną przemianę. A my musimy mieć poczucie, że to kolejna zmiana na lepsze - mówił Kuczewski, który już piąty raz współtworzył scenariusz "Listów do M."
Pierwsza część "Listów do M." trafiła do kin w 2011 roku. Wyprodukowaną przez TVN komedię obejrzało 2,5 miliona widzów. Zajęła wówczas drugie miejsce na liście najdłużej wyświetlanych filmów w polskich kinach po "Titanicu" Jamesa Camerona. Kolejne odsłony powtórzyły sukces pierwszej. W 2015 roku w kinach pojawiły się "Listy do M. 2", w 2017 roku "Listy do M. 3". "Listy do M. 4" miały premierę w 2021 roku w Playerze (kinowa została wstrzymana z powodu pandemii), a "Listy do M. 5", trafiły na ekrany 4 listopada 2022 roku. Pięć części można obejrzeć na Max, należącej do grupy Warner Bros. Discovery, właściciela TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24