- Ten sam minister Przemysław Czarnek jeszcze kilkanaście miesięcy temu dużo mówił o wolności słowa profesorów. Oczywiście działo się to wtedy, kiedy musiał bronić jakichś skrajnie konserwatywnych poglądów niezgodnych z nauką. A kiedy profesorowie zaczynają krytykować władzę, to jest tak, jak teraz - powiedziała dziennikarka tvn24.pl Justyna Suchecka. Komentowała w ten sposób słowa ministra o profesorach krytykujących prezydenta za podpis pod "lex Tusk".
Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o powołaniu komisji do spraw badania wpływów rosyjskich, czyli tak zwane lex Tusk. Zapowiedział również skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego. Decyzję prezydenta skrytykowało wielu profesorów prawa, prawników i konstytucjonalistów, którzy twierdzą, że podpisana przez niego ustawa łamie konstytucję.
O krytyce ze strony uczonych mówił we wtorek w telewizji rządowej minister edukacji Przemysław Czarnek. - Podłość profesorów, którzy są zatrudnieni w polskich uczelniach i którzy nie widzą polskiego interesu, jest przeogromna - ocenił. Jak mówił, "występują jawnie przeciwko prezydentowi Rzeczpospolitej Polskiej". - To jest rzecz, z którą będzie trzeba skończyć w następnej kadencji bezwzględnie. To są chamskie postawy tak zwanych profesorów - dodał Czarnek.
Suchecka: jeszcze kilkanaście miesięcy temu bardzo dużo mówił o wolności słowa profesorów
O słowach ministra mówiła w TVN24 dziennikarka tvn24.pl Justyna Suchecka, która specjalizuje się w tematach dotyczących edukacji. - Mnie te wypowiedzi szokują, bo ten sam minister jeszcze kilkanaście miesięcy temu bardzo dużo mówił o wolności słowa profesorów, o tym, że na uczelniach ma prawo się toczyć dialog i mamy prawo robić badania w każdej dziedzinie i w każdy sposób. Oczywiście działo się to wtedy, kiedy musiał bronić jakichś skrajnie konserwatywnych poglądów niezgodnych z nauką. A kiedy zaczynają krytykować władzę, to jest tak, jak teraz - powiedziała.
Jak dodała, ma obawy, że "minister może chcieć jeszcze mocniej powiązać zasady finansowania z tym, w jaki sposób publicznie wypowiadają się pracownicy naukowi".
- Zauważmy, że minister nie straszy w ten sposób szkół. Szkołom nie może zabrać pieniędzy, bo subwencja idzie na ucznia i to nie jest takie łatwe. Na uczelniach ten mechanizm finansowania jest już dużo bardziej skomplikowany i rola ministra jest bardzo uznaniowa - wyjaśniała dziennikarka.
"Milczeć w takiej sytuacji to znaczy zgadzać się na to, by minister straszył naukowców"
Zwróciła też uwagę, że prezydenta krytykuje "eksperckie środowisko" naukowe. - Nie jest tak, że nagle fizycy zaczęli mówić o prawie konstytucyjnym. To są ludzie, którzy zajmują się tym całe życie i czują się w obowiązku wobec państwa, żeby zająć stanowisko - wskazywała.
- Myślę, że to pociągnie kolejne takie stanowcze wypowiedzi, głosy. Kolejne wydziały, kolejne uczelnie na pewno nie będą chciały milczeć, kiedy widzą, że to się dzieje. (...) Milczeć w takiej sytuacji to znaczy zgadzać się na to, by minister straszył naukowców - stwierdziła Suchecka.
Źródło: TVN24