Zasięg tej epidemii, zasięg ekspozycji na tę bakterię, jest większy niż sto kilka osób - zauważyła profesor Joanna Zajkowska, specjalistka chorób zakaźnych i epidemiologii. W TVN24 wymieniała objawy towarzyszące legionellozie i tłumaczyła, dlaczego określenie jej źródła tyle trwa.
Zakażone legionellą są już 143 osoby. Najwięcej osób zakażonych bakterią mieszka w Rzeszowie – 96 pacjentów oraz w powiecie rzeszowskim – 31. Ponadto cztery zakażenia ujawniono u mieszkańców powiatu dębickiego, u trzech z powiatu ropczycko-sędziszowskiego, dwóch z łańcuckiego i po jednym w powiatach: jasielskim, przeworskim, przemyskim, kolbuszowskim, niżańskim, stalowowolskim i w województwie lubelskim (powiat opolski).
Dotąd zmarło osiem osób z potwierdzonym zakażeniem legionellą, obciążonych chorobami współistniejącymi.
Czego należy unikać?
O objawy legionellozy oraz o to, czy można się chronić przed zakażeniem mówiła w TVN24 profesor Joanna Zajkowska, podlaska wojewódzka konsultant do spraw epidemiologii oraz specjalista chorób zakaźnych i epidemiologii z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
- To jest bakteria, która wymaga nośnika w postaci kropelek wody, czyli należy unikać takich sytuacji. Czekamy z niepokojem na źródło tej infekcji, tej epidemii, czekamy na wyniki dochodzenia epidemiologicznego, co jest źródłem, ale w międzyczasie trzeba unikać miejsc, gdzie mamy rozpylaną wodę. To są fontanny, to są nawilżacze, to są nasze własne prysznice - wymieniła.
Profesor uczulała, że "dopóki nie będzie sprecyzowane źródło, skąd pochodzi ta bakteria, należy unikać wszystkich takich miejsc, gdzie jest zamgławianie, to znaczy zraszacze, fontanny i wszystkie miejsca, gdzie mamy rozpylaną wodę". Dodała, że klimatyzacja też może stanowić źródło, jednak tylko jej "szczególne rodzaje, raczej nie domowe".
Jak rozwija się legionelloza
Zajkowska pytana była dalej, jak rozwija się legionelloza. - To jest bakteria, która dosyć powszechnie występuje w środowisku, w naturalnych zbiornikach wodnych, natomiast w takich ilościach, które nam specjalnie nie zagrażają, w stojącej wodzie, jeżeli ona nie jest rozbryzgiwana, nie zainhalujemy jej, nie zagraża nam - wyjaśniła.
- Jeżeli (bakteria) przedostanie się do sztucznych zbiorników wodnych i tam, gdzie rozprowadzamy wodę, to bardzo lubi temperaturę 20-40 stopni, szczególnie tam, gdzie jest rdza, jony metali i osady wapienne, czyli stare instalacje wodne - dodała.
Specjalistka wymieniła, że do rozwinięcia się bakterii może dojść także w starych budynkach i instalacjach. - Jeżeli temperatury będą odpowiednie, co wymaga ciemności, ciepła i dostatecznej ilości jonów metali i czasami glonów i dodatkowo pewnych roślin - zastrzegła.
Jakie objawy?
Zajkowska dopytywana była także, czy rozpoczęta w Rzeszowie, szeroko zakrojona akcja wpuszczania chloru do sieci wodociągowej, poprawi sytuację w mieście. - W większości tak. Czy to doszczętnie ją zniszczy? Na pewno do takiej ilości, która nie będzie zagrażała zakażeniem, ponieważ jednak odpowiednia dawka tych bakterii jest potrzebna, żeby doszło do zakażenia - wytłumaczyła.
Wymieniła dalej objawy, jakie towarzyszą legionellozie. - Chciałabym uspokoić, że od dwóch do pięciu osób na sto osób eksponowanych może zachorować. Z tym, że szczególnie ciężko mogą zachorować osoby starsze i z predyspozycjami, z wielochorobowością - uprzedziła.
- Są to objawy infekcji. Może to być gorączka, objawy zapalenia płuc, to jest najczęstsza postać, ale może też być w postaci bólów głowy, biegunki, która nie ma uzasadnienia - podała.
Zaprzeczyła, że można zarazić kogoś poprzez kichanie. - Nie ma takiej możliwości. Tylko zainhalowanie do płuc, do dróg oddechowych może spowodować zachorowanie - zaznaczyła.
ZOBACZ TAKZE: Rozpoczyna się dezynfekcja tysiąca kilometrów sieci wodociągowej. Z powodu zakażeń groźną bakterią.
Zajkowską zapytano dalej o to, dlaczego znalezienie źródła tyle trwa.
- Mamy różne metody diagnozowania, to znaczy inne są metody do diagnozowania choroby u pacjentów, inaczej w środowisku. Tutaj potrzebna jest hodowla, bo znaczenie jest gatunku serotypu i to zajmuje 10 dni. Można by wykorzystać metodę PCR, ale ona nie odpowie nam na wszystkie pytania. Ona wykaże nam obecność materiału genetycznego, nie powie nam, jaki mamy serotyp, jaka jest ilość kolonii w objętości wody. To są ważne pytania, na które odpowie tylko ta metoda hodowli - objaśniła.
Sytuacja w Rzeszowie. "Możemy nazwać to epidemią"
Na koniec Zajkowską pytano jak możemy nazwać i kwalifikować to, co dzieje się w Rzeszowie? W odpowiedzi przypomniała, ze "już dwa powiązane przypadki to już jest epidemia".
- Możemy nazwać to epidemią i mnie jako epidemiologa niezwykle intryguje, jakie jest źródło, ponieważ od dwóch do pięciu osób choruje objawowo na sto eksponowanych, a na pewno nie wszyscy są zdiagnozowani. W związku z tym, myślę, że zasięg tej epidemii, zasięg ekspozycji na tę bakterię, jest większy niż te sto kilka osób - odpowiedziała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock