|

Kościelny biznes. "Biskup" miał brać kilka tysięcy za założenie spółki, potem dziesięć procent od zysków

Kościelne spółki mogą korzystać z przywilejów podatkowych
Kościelne spółki mogą korzystać z przywilejów podatkowych
Źródło: Kamil Zajączkowski/Shutterstock
Układ był prosty. Za pieniądze dostawali kościelną spółkę. W zamian nie musieli sprawozdawać się przed fiskusem ani płacić podatku dochodowego. W pakiecie była też opcja rejestrowania pracowników jako misjonarzy, wtedy ich składki w ZUS pokrywał państwowy Fundusz Kościelny. Taki model optymalizacji podatkowej stosował "biskup" zarejestrowanego kilka lat temu Kościoła Naturalnego.Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Kościół Naturalny został zarejestrowany w 2021 roku. Od tamtej pory jego gminy wyznaniowe (odpowiedniki parafii) powołują dziesiątki kościelnych spółek, które mogą korzystać z przywilejów podatkowych.
  • Przyjrzeliśmy się spółkom jednej z takich gmin. Ich byli prezesi opowiadają nam, jak wyglądał mechanizm "kupowania" i prowadzenia spółek kościelnych.
  • Spółki przynoszą gminom wyznaniowym Kościoła Naturalnego milionowe wpływy. Nie wiadomo, co dzieje się z tymi pieniędzmi dalej, bo oficjalnie zarejestrowane w Polsce kościoły nie muszą się z tych pieniędzy sprawozdawać przed skarbówką.

Z internetowej kwerendy wynika, że w przeszłości Lech K. handlował sprzętem muzycznym i książkami, a także organizował w Szczecinie casting dla modelek. W 2022 roku odnalazł nowe powołanie. Został przełożonym gminy wyznaniowej Kościoła Naturalnego w Szczecinie, chociaż wolał przedstawiać się krócej - "biskup".

Jego byli współpracownicy, z którymi rozmawialiśmy, są zgodni, że "biskup" miał gadane. - O religii i generalnie duchowości mówił tak, że wielu księży mogłoby się od niego uczyć - przyznaje jeden z naszych rozmówców.

Organizował spotkania w szerszym gronie w hotelach albo jeździł ze swoją asystentką na prywatne rozmowy z zainteresowanymi. Opowiadał o Duchu Natury, prawie naturalnym, życiodajnej energii przyrody oraz... optymalizacji podatkowej. Zwykle największe zainteresowanie budziło to ostatnie, bo rozmówcami "biskupa" najczęściej byli przedsiębiorcy, którym powinęła się noga - mieli upadłość konsumencką, komornika na karku albo szukali sposobu na oszczędności.

- Powiem panu, jak było u mnie. Prowadzę swoją działalność gospodarczą, ale wpadam w kłopoty finansowe. Otwierana jest dla mnie spółka, której właścicielem jest Kościół, a dokładnie jedna z jego gmin wyznaniowych. Przerzucam na nią mój dotychczasowy interes. I dalej robię dokładnie to samo, ale już nie jako ja, tylko jako spółka. Od tego momentu jestem wolny od zajęć komorniczych, bo jako prezes jestem pracownikiem spółki - mówi nam jedna z osób, która współpracowała z "biskupem".

Czytaj także: