Wariant omikron może odpowiadać nawet za kilkanaście procent zakażeń koronawirusem w Polsce - uważa kardiolog, lipidolog, epidemiolog chorób serca i naczyń profesor Maciej Banach z Uniwersytetu Medycznego z Łodzi. Jak ostrzega, wkrótce w Polsce dzienna liczba zakażeń może sięgnąć 100 tysięcy.
Zdaniem naukowca wariant omikron, który pojawił się w listopadzie ubiegłego roku, będzie już wkrótce dominował w Polsce pod względem liczby wywołanych zakażeń SARS-CoV-2. - Co do tego nie ma wątpliwości. Pokazują to przykłady innych krajów w zachodniej Europie i rozwój pandemii w Stanach Zjednoczonych, gdzie za 95 procent przypadków zakażeń odpowiada omikron – podkreślił.
Zwrócił uwagę, że "w USA rejestruje się po ponad pół miliona zakażeń dziennie, w Wielkiej Brytanii i Francji prawie 200 tys. zakażeń, a w Hiszpanii i Włoszech ponad 100 tysięcy infekcji koronawirusem dziennie, z dominującym wariantem omikron".
Banach: wkrótce w Polsce dzienna liczba zakażeń może sięgać 100 tysięcy
- W Polsce można założyć, szacując zakaźność omikronu, że nawet kilka do kilkunastu procent pacjentów z COVID-19 zaraziło się już koronawirusem w wariancie omikron – ocenił prof. Banach. Według niego w najbliższych tygodniach będzie on zdecydowanie wypierał wariant delta. - Niestety wykonujemy wciąż bardzo mało testów, zaledwie 2 testy na 1000 mieszkańców, a sekwencjonujemy mniej niż 1 procent, stąd trudno oszacować rzeczywisty odsetek tego wariantu w populacji - wyjaśnił.
- Wkrótce w Polsce pojawi się fala zakażeń, gdzie liczba infekcji, głównie omikronem, może sięgnąć nawet 100 tysięcy przypadków dziennie – ostrzegł. - A ta wersja patogenu jest kilkadziesiąt razy bardziej zakaźna – przypomniał. Jego zdaniem "100 tysięcy przypadków zakażenia koronawirusem w wersji omikron dziennie może być tym problemem, który dotknie nas na przełomie stycznia i lutego tego roku".
Dobra i zła wiadomość
Profesor podkreśla, że jeśli chodzi o wariant omikron są dwie wiadomości - jedna dobra, druga zła. - Z najbardziej obecnie wiarygodnych danych naukowych opublikowanych na podstawie badań w południowej Afryce - skąd przywędrował omikron - wynika, że w porównaniu z trzecią falą i patogenem delta, na oddziały ratunkowe po zakażeniu wariantem omikron przyjmowane jest około 20 procent mniej przypadków z ciężkim przebiegiem COVID-19 - tłumaczył. - Znaczniej mniej osób - nawet kilka razy - ma ostrą niewydolność oddechową, wymaga tlenoterapii, zastosowania respiratora. Mniej osób umiera. To dobra informacja – dodał naukowiec.
Wkrótce w Polsce pojawi się fala zakażeń, gdzie liczba infekcji, głównie omikronem, może sięgnąć nawet 100 tysięcy przypadków dziennie. A ta wersja patogenu jest kilkadziesiąt razy bardziej zakaźna.
Złą wiadomością – podkreślił – jest ogromna siła przenoszenia się omikronu - nawet kilkadziesiąt razy większa niż w przypadku delty. Niepokoi również statystyczna charakterystyka pacjentów, którzy ciężko przechodzą chorobę. - Średni wiek pacjenta hospitalizowanego po zakażeniu koronawirusem delta to 59 lat. Wiek zainfekowanych omikronem trafiających do szpitali osób to średnio 36 lat – przekazał.
- Dobrze, że to młodzi ludzie, bo jest mniejsze ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19, ale źle, bo akurat dwudziestolatkowie, trzydziestolatkowie, czterdziestolatkowie, szczepią się najrzadziej. To grupa osób, których średni poziom zaszczepienia jest daleko niewystarczający do zachowania bezpieczeństwa populacyjnego” – zwrócił uwagę Banach.
"Polskie szpitale nie są przygotowane" na ofensywę omikronu
- Badania wykazują, że po zakażeniu SARS-CoV-2 omikron często boli gardło, bo atakowane są górne drogi oddechowe, a rzadziej chory ma objawy związane z kłopotami oskrzelowymi i płucnymi – tłumaczył profesor. - Jeżeli jednak weźmiemy skalę zakaźności, czyli nawet 100 tysięcy infekcji omikronem dziennie, to nawet przy łagodniejszym przebiegu COVID-19, ale za to przy zaledwie 19 procent w pełni zaszczepionych trzema dawkami Polaków, to obawiam się, że liczby hospitalizacji, zajętych respiratorów i liczby zgonów będą zatrważające – powiedział.
W jego ocenie "polskie szpitale nie są na to przygotowane". - Nie przekonują mnie zapewnienia, że można przygotować 50 tysięcy miejsc szpitalnych dla chorych z COVID-19, bo do tych łóżek potrzebni są lekarze, pielęgniarki i inny personel medyczny – wskazał profesor Banach. - Jeśli nawet będzie tylu medyków, to będą musieli odejść od łóżek innych chorych, między innymi tak zwanych pacjentów sercowo-naczyniowych oraz cierpiących z powodu nowotworów, a także innych chorób przewlekłych - argumentował kardiolog.
Jego zdaniem "z powodu przewidywanych skutków zakażeń omikronem, rządzący powinni jak najszybciej przeanalizować wprowadzenie dodatkowych obostrzeń".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock