Policja chciała ukarać kierowców, bo wieźli więcej osób, niż zakładał wprowadzony limit. Pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego we Wrocławiu mandatów nie przyjęli. Jak tłumaczą, są od kierowania, a nie liczenia ludzi. Sprawa trafiła do sądu, a teraz zapadła decyzja. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Był kwiecień, a pan Andrzej w trasie z pasażerami. Tym razem kurs był nieco inny, bo z nieplanowanym przystankiem. - Policja zatrzymała autobus. Kazała zjechać na zatokę – relacjonuje Andrzej Miłuszkiewicz, kierowca MPK. Do środka weszły dwie policjantki i zaczęły liczenie. To był początek pandemii, a w komunikacji miejskiej limity pasażerów.
- W trakcie kontroli też był moment, że pasażerowie wyszli z przystanku i weszli do autobusu – opowiada kierowca. Po przeliczeniu okazało się, że pasażerów jest za dużo. - Od razu było też stwierdzenie, że sprawa nie skończy się mandatowo, tylko od razu wnioskiem do sądu – dodaje Andrzej Miłuszkiewicz.
Rozporządzenia nieskuteczne
Podobnych spraw było siedem. - Za każdym razem przeprowadzenie tego procesu, liczenie co przystanek, a przypomnę, że na jednej linii może być 50 przystanków, spowodowałoby, że kierowca musiałby być matematykiem czy księgowym, a nie prowadzącym pojazd kierowcą – mówi prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego we Wrocławiu Krzysztof Balawejder.
Prezes MPK liczył, że kierowcy wygrają w sądzie. Zalecił pracownikom, by nie przyjmowali mandatów. Zapewnił, że pomoże prawnik. - Z siedmiu spraw wszystkie zakończyły się sukcesem. Z siedmiu wypadków, w pięciu nasi kierowcy zostali uniewinnieni, a w dwóch wypadkach sprawy zostały umorzone wobec braku przestępstwa – mówi Krzysztof Balawejder.
Upraszczając, funkcjonariusze nie zawsze odpowiednio policzyli zajęte miejsca. Po drugie kierowcy nie mają jak egzekwować prawa. - Sądy w swoich ustnych uzasadnieniach zwracały również uwagę na fakt, że artykuł 54 Kodeksu wykroczeń, który stanowił podstawę do wystąpienia przez policję o ukaranie, tak naprawdę odwołuje się do przepisów porządkowych, które mają rangę ustawy. Przepisy porządkowe ustanowione rozporządzeniem takiej rangi niestety nie mają – wyjaśnia prawniczka Małgorzata Ludwik.
"Kierowca musi skupić się na bezpieczeństwie"
Od środy prosimy o komentarz wrocławską policję, nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Sprawy nie chce komentować też komenda główna. - Liczba pasażerów, którą mogliśmy wpuszczać do autobusu, była ograniczona. Ja te ograniczenia rozumiem, natomiast od samego początku sprzeciwiałem się sytuacji, w której obowiązek egzekwowania tego przepisu spoczywa na naszych kierowcach – komentuje Krzysztof Balawejder.
- Nie poczuwałem się od początku do winy ze względu na to, że kierowca musi skupić się na bezpieczeństwie przewozu pasażerów – mówi kierowca MPK. Pan Andrzej odetchnął z ulgą, kary nie będzie. Może teraz spokojnie liczyć przejechane kilometry.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24