Jeśli kogoś można tutaj pochwalić, to środowisko medyczne, które stanęło na wysokości zadania. Mając tak małe zasoby ludzkie i materiałowe dajemy sobie radę - powiedział w "Faktach po Faktach" profesor Jacek Jassem, onkolog i kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii w Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. - Trochę martwi mnie, że nie ma zainteresowania, nie ma ochotników wśród młodych lekarzy - powiedział natomiast profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro "podjął decyzję o tym, aby uruchomić śledztwa mające na celu zbadanie, czy nie doszło do rażącego naruszenia procedur związanych z gwarantowaniem bezpieczeństwa w domach pomocy społecznej". - Człowieka, przyjaciela sprawdza się wtedy, kiedy jest problem, ale też wyzwania weryfikują lekarza i wszystkich ludzi związanych z obszarem zdrowia i opieki właśnie wtedy, kiedy jest ryzyko związane z prowadzeniem działalności - mówił Ziobro.
"Trochę mnie martwi, że nie ma ochotników wśród młodych lekarzy"
Profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych przyznał, że w związku z tą sytuacją ma mieszane uczucia. - Odczuwamy to, widzimy, że nie wszyscy nasi koledzy są skłonni pomagać nam, tym, którzy pracują z tymi chorymi, którzy są kierowani do oddziałów chorób zakaźnych, są kierowani do szpitali jednoimiennych - powiedział.
- Trochę mnie, jako nauczyciela akademickiego, też martwi, że nie ma zainteresowania, nie ma ochotników wśród młodych lekarzy - dodał.
Przyznał, że "czasy Judymów się dawno skończyły, ale mimo wszystko liczył na to, że coś tam zostanie z etosu zawodu medycznego".
"Należałoby większy nacisk położyć na edukację"
W związku z pandemią w wielu ośrodkach pomocy społecznej w Polsce panuje bardzo trudna sytuacja. Do pracy w szpitalach i DPS-ach wzywane są przez wojewodów kolejne osoby. Nie wszyscy się stawiają. Ustawa o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych wymienia listę osób, których do pracy powołać nie wolno. Wśród grup wyłączonych są wszystkie osoby nieletnie i starsze niż 60 lat, kobiety ciężarne oraz osoby wychowujące dziecko młodsze niż 14 lat (osoby samotnie wychowujące dziecko wyłączone są aż do ukończenia pełnoletniości przez ich dziecko). Jak jednak pisaliśmy na tvn24.pl, nie we wszystkich przypadkach tak było - wezwania dostały miedzy innymi matki na urlopach macierzyńskich i samotnie wychowujące dzieci. Gdy niektóre z nich nie stawiły się do pracy, zostały na nie nałożone kary od 5 do 10 tysięcy złotych.
- To jest inna sprawa. Trafiać na właściwe osoby, które powinny się zaangażować - powiedział prof. Flisiak. Dodał, że "inną sprawą jest błędne wręczanie nakazów bez uprzedniego sprawdzenia, zwłaszcza, że sprawdzenie tego nie nastręcza najmniejszych problemów".
- Zdziwiła mnie wczoraj wypowiedź pana wojewody mazowieckiego (Konstantego Radziwiłła-przyp. red.), który mówił, że to jest niemożliwe do sprawdzenia. To jest bardzo proste do sprawdzenia w miejscu pracy tej osoby. Natomiast zamiast karać, należałoby większy nacisk położyć od samego początku tej epidemii na edukację w środowisku medycznym - ocenił prof. Flisiak.
- Myślę, że to troszkę zaniedbaliśmy, mam uwagę też do siebie trochę jako do prezesa Towarzystwa (Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych), ale usprawiedliwiony jestem, że po prostu od początku nie mamy na to czasu, na edukację - powiedział.
Dodał, że "być może w przyszłości trzeba znacznie większy nacisk położyć na przygotowanie studentów do sytuacji epidemicznych, do chociażby ćwiczeń z ubierania stroju, kombinezonów, żeby to nie było coś nowego, paraliżującego".
- Proponowałbym, żeby każdy, kto ma taki lęk, a chciałby pomagać, zgłosił się najpierw na godzinę, potem na kilka godzin - powiedział.
"Środowisko medyczne stanęło na wysokości zadania"
Profesor Jacek Jassem, onkolog i kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii w Gdańskim Uniwersytecie Medycznym wyraził przekonanie, że środowisko medyczne "zdaje egzamin" podczas trwającej kilka tygodni walki z koronawirusem.
- Proszę zwrócić uwagę, w jakich warunkach pracuje środowisko medyczne w Polsce. One są nieporównywalne ze środowiskami krajów Europy Zachodniej - powiedział. Zaznaczył, że epidemia nie ma takiego zasięgu w Polsce, ale jak podkreślił, "jeśli kogoś można tutaj pochwalić, to środowisko medyczne, które stanęło na wysokości zadania". - Mając tak małe zasoby ludzkie i materiałowe dajemy sobie radę - ocenił.
- Nie jest tak, że sytuacja epidemiczna w Polsce jest opanowana, dlatego, że były jakieś mądre decyzje. Owszem, reakcja była wczesna, ale myśmy bardzo wiele rzeczy musieli sami zorganizować. Myśmy korzystali z pomocy organizacji pozarządowych, różnych innych darczyńców, którzy w pierwszych dniach, kiedy był potrzebny sprzęt, ratowali jednostki medyczne - mówił gość "Faktów po Faktach".
- Trudno wymagać bohaterstwa od lekarzy. Jeżeli nie mają indywidualnych środków ochrony, trudno zmuszać ich, by zajmowali się chorymi zakażonymi, a takie sytuacje się zdarzały - powiedział prof. Jassem.
Pytany, jak odbiera straszenie lekarzy prokuratorami, przyznał, że nie chciałby się na ten temat wypowiadać. - Nie znam szczegółów tej sytuacji. Ja mogę tylko powiedzieć, jak my pracujemy, jak staramy się wszystkie swoje obowiązki spełniać w tej bardzo trudnej sytuacji - dodał.
Podkreślił, że onkologia jest wyjątkową dziedziną, bo nie można odłożyć zabiegów, terapii. - To jedna z niewielu dziedzin, gdzie nie zaniechano planowych przyjęć - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24