Pewne restrykcje można było wprowadzić dwa tygodnie wcześniej - przyznał w programie "Sprawdzam" prof. Andrzej Horban, krajowy konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych. Jak jednak dodał, "opór decydentów i opór społeczeństwa był tak duży", że nie było na to przyzwolenia.
W strefie czerwonej z największymi restrykcjami znajdą się w sobotę 152 powiaty, czyli prawie połowa Polski. Wraz z rosnącą liczbą dobowych, potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem, rośnie liczba zajętych łóżek w szpitalach oraz zajętych respiratorów.
W piątek resort zdrowia poinformował, że badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem SARS-COV-2 u kolejnych 7705 osób. Zmarło też 132 chorych, czyli najwięcej od początku epidemii. Łącznie od początku epidemii potwierdzono obecność koronawirusa u ponad 157 tysięcy osób.
Efekt dzisiejszych decyzji "będziemy widzieli za tydzień lub za dwa"
O sytuacji epidemiologicznej i kondycji polskiej ochrony zdrowia mówił w programie "Sprawdzam" w TVN24 profesor Andrzej Horban, krajowy konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych i zastępca dyrektora ds. medycznych w wojewódzkim szpitalu zakaźnym w Warszawie.
Powiedział, że jego zdaniem "sytuacja na razie jest pod kontrolą", ale przyznał, że pewne restrykcje, jak zamknięcie szkół średnich, można było wprowadzić "dwa tygodnie wcześniej".
- Jest taka szansa, że krzywa zachorowań wyglądałaby inaczej - ocenił. Zaznaczył przy tym, że "opór decydentów i opór społeczeństwa był tak duży, że nie było przyzwolenia na wprowadzenie tego typu restrykcji". Przypomniał, że "tego typu restrykcji nie wprowadzają lekarze chorób zakaźnych, tylko wprowadza rząd".
Dopytywany, czy w takim razie rządzący popełnili błąd w jakimkolwiek momencie, prof. Horban powiedział, że "to nie błąd, bo nie było przesłanek, aby wprowadzać tego typu" obostrzenia. - Trzeba być gotowym na taki wzrost (zakażeń - red.). Jeżeli codziennie otrzymuje się informacje, że występuje wzrost zakażeń, to powinno się reagować relatywnie szybko - podkreślił.
- Dyskusja czy zamknąć szkoły, czy nie zamknąć szkół zaczęła się tydzień temu i ta decyzja została podjęta w ciągu tygodnia. Efekt będziemy widzieli za tydzień lub za dwa, dlatego że znaczna transmisja w społeczeństwie już nastąpiła. Nie było obowiązku noszenia maseczek, w związku z tym wszyscy pozwolili sobie na luz - tłumaczył.
"To nie kwestia bania się, to jest kwestia właściwego planowania"
Profesor był pytany, czy w jego szpitalu w Warszawie są jeszcze miejsca dla chorych na COVID-19. - Praktycznie mówiąc to nie, z tym że to bardzo mały szpital. Mniej więcej wiemy, ile byśmy potrzebowali miejsc - odpowiedział. - W tej chwili potrzeba w Warszawie około pięciuset, sześciuset miejsc, w tym około 120 łóżek intensywnej terapii - dodał.
Przyznał, że nie wiadomo, jak rozwinie się sytuacja w ciągu najbliższych tygodni. - Ale istnieje taka groźba, że będziemy potrzebowali jeszcze więcej takich łóżek - powiedział.
Horban pytany był też, czy obawia się tego, co wydarzy się w ciągu najbliższych dni i tygodni. - To nie kwestia bania się, to jest kwestia właściwego planowania. To nie pierwsza epidemia choroby górnych dróg oddechowych, która powoduje ostrą niewydolność oddechową, idąca epidemicznie - zwrócił uwagę, przypominając świńską grypę (wirus AH1N1).
Szacuje się, że 11 lat temu wirus świńskiej grypy przyczynił się do śmierci nawet kilkuset tysięcy osób. - Był to jeden atak grypy, ona potem się zmutowała na tyle, że pozostała z nami, ale nie powodowała aż tak drastycznych historii jak teraz - stwierdził.
- W Polsce mamy około stu tysięcy łóżek szpitalnych, z czego w tej chwili do przyjmowania takich pacjentów (z COVID-19 - red.) można by było przeznaczyć teoretycznie do 20 tysięcy łóżek. Warunkiem jest posiadanie tam instalacji tlenowej, po to, żeby człowiek, który ma zapalenie płuc śródmiąższowe i zaburzenia oddychania, dostał tlen - mówił.
"Epidemia idzie w górę bardzo, bardzo szybko "
W programie przypomniano, że w ciągu ostatniej doby - jak przekazał resort zdrowia - wykonano ponad 50,8 tys. testów na obecność koronawirusa, z czego pozytywny wynik dało 7705 testów. W czwartek informowano, ze przy 8099 wykrytych zakażeniach przeprowadzono ponad 64,5 tys. testów.
O te dane gościa "Sprawdzam" zapytał Krzysztof Skórzyński. - System jest w tej chwili ustawiony dość optymalnie. My testujemy osoby chore, które mają objawy kliniczne - wyjaśnił.
- Odsetek dodatnich wyników waha się od 40 do 60 procent. To znakomity wynik. Z jednej strony świadczy o tym, że (lekarze POZ - red.) kierują właściwie, ale z drugiej strony to pokazuje, że transmisja wirusa w społeczeństwie jest w tej chwili bardzo duża - mówił.
Profesor zwrócił uwagę, że jest w tej chwili okres, kiedy "zwykle dochodzi do zakażeń górnych dróg oddechowych". - Rzadko się zdarza, żeby jeden wirus, w tym wypadku COVID, dominował tak znacznie. Świadczy to o tym, że ta epidemia idzie w górę bardzo, bardzo szybko - stwierdził, nawiązując do najwyższego wymienionego przez siebie współczynnika 60 procent pozytywnych testów.
Profesor Horban pytany na koniec programu o nadchodzące święto Wszystkich Świętych odpowiedział, że według jego wiedzy rząd "ma zaapelować do ludzi, żeby ograniczyć odwiedziny na cmentarzach".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24