Pomimo że jest to przestrzeń otwarta i niebezpieczeństwo zarażenia nie jest takie, jak w przestrzeni zamkniętej, to jednak istnieje - powiedział w "Tak jest" prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych doktor Michał Sutkowski, komentując protesty trwające od ponad tygodnia na ulicach polskich miast po orzeczeniu TK w sprawie aborcji. Członek zarządu Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej, profesor doktor habilitowany Juliusz Jakubaszko ocenił zaś, że "ktoś, kto podłożył iskrę pod ten stos niezadowolenia społecznego, chyba nie zdawał sobie sprawy, do czego może doprowadzić".
22 października Trybunał Konstytucyjny uznał, że niezgodne z konstytucją jest prawo do aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu. Od tygodnia na ulicach wielu polskich miast i miasteczek trwają protesty osób, które sprzeciwiają się takiemu orzeczeniu trybunału.
"To jest apel do obu stron"
Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, specjalista medycyny rodzinnej i chorób wewnętrznych doktor Michał Sutkowski oraz profesor doktor habilitowany Juliusz Jakubaszko, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej i były konsultant krajowy w dziedzinie medycyny ratunkowej rozmawiali w "Tak jest" w TVN24 o protestach w kontekście trwającej epidemii COVID-19.
- Ja się martwię o zdrowie tych młodych ludzi. Pomimo że jest to przestrzeń otwarta i niebezpieczeństwo zarażenia nie jest takie, jak w przestrzeni zamkniętej, to jednak istnieje - przyznał Sutkowski.
Ocenił, że "wirus maszeruje z tymi młodymi osobami". - Na pewno skandowanie, śpiewy, okrzyki, często brak maski – chociaż nie powiem, że w większości, bo większość tych osób ma maski - bliskość tego kontaktu, liczba interakcji powodują, że zagrożenie wzrasta. To trzeba sobie uczciwie powiedzieć - dodał.
Jego zdaniem "wolność obywatelska to jedno, a pandemia to drugie". Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dodał, że "bezpieczeństwo sanitarne wszystkim powinno leżeć na sercu".
- Mamy pandemię, więc uważność, troska o te młode osoby, ich rodziny, na pewno jest rzeczą istotną. Natomiast z drugiej strony należy stworzyć możliwość - jeśli wolno powiedzieć coś niemedycznego - dialogu, po prostu spokojnego dialogu - uznał.
- Żeby w warunkach dialogu, a nie ulicy i takich emocji, i jeszcze do tego w szczycie, jak się wydaje, pandemii, takiego dosyć istotnego elementu, prowadzić ten swoisty uliczny dialog. To jest apel do obu stron - podkreślił dr Sutkowski.
"Ktoś, kto podłożył iskrę pod ten stos niezadowolenia społecznego, chyba nie zdawał sobie sprawy, do czego może doprowadzić"
Jakubaszko ocenił zaś, że "przy takim zmasowaniu osób, przy takich bliskich kontaktach nie da się uniknąć w takim tłumie wybuchu kolejnych ognisk emocji między ludźmi, wzajemnego wspierania się".
- Przecież oni się tam biorą za ręce, tańczą i tak dalej. To jest pewne, że infekcja będzie się rozprzestrzeniała. A wstrzymać tego ognia protestu, który został rozpalony politycznie w tej chwili nie widzę żadnej możliwości - powiedział.
Jego zdaniem "ktoś, kto podłożył iskrę pod ten stos niezadowolenia społecznego, chyba nie zdawał sobie sprawy, do czego może doprowadzić". - To jest element zagrożenia biologicznego dla egzystencji naszego narodu - dodał członek zarządu Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej.
Dr Sutkowski: system ochrony zdrowia dochodzi do granicy wydolności
W czwartek Ministerstwo Zdrowia przekazało informację o 20 156 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem w Polsce. Resort poinformował także o śmierci 301 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2. Łącznie w Polsce potwierdzono zakażenie u ponad 319 tysięcy osób. Ostatniej doby wykonano zaś ponad 67,8 tys. testów.
Doktor Sutkowski ocenił, że system ochrony zdrowia "dochodzi do granicy wydolności". - System ochrony zdrowia oczywiście był w wielu miejscach niedofinansowany, źle zarządzany, niekoordynowany. Pandemia i covid uwidoczniły oczywiście te rzeczy, a eskalacja tej pandemii i takie wzrosty (zakażeń – red.) - blisko wykładnicze, choć nie do końca wykładnicze na szczęście - pokazują w całej rozciągłości w tak krótkim okresie wszystkie bolączki tego systemu i wszystkie trudności strategii covidowej - uznał prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.
"Cały front walki spada na oddziały ratunkowe"
Profesor Jakubaszko mówił natomiast, że "do granicy jeszcze nie doszliśmy, ale zbliżamy się". Dodał, że przeciążenie systemu medycyny ratunkowej "jest w tej chwili rzeczywiście graniczne".
Podkreślił, że w epidemii "cały front walki spada na oddziały ratunkowe". - Te oddziały ratunkowe rzeczywiście w tej chwili pracują na granicy swojej wydolności, ale głównie dzięki heroizmowi swoich pracowników, lekarzy, pielęgniarek ratowników medycznych - mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Radek Pietruszka