Niechęć rządu do wprowadzenia restrykcji dla niezaszczepionych oraz niechęć do noszenia maseczek, co może przyczynić się do rozwoju epidemii, komentowali eksperci w "Faktach po Faktach" w TVN24. Marcin Jędrychowski, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, powiedział, że jest przeciwny rządowej strategii w walce z epidemią. - Mając narzędzia do tego, żeby zabezpieczyć się przed czwartą falą, pozwalamy się jej rozpędzić - zwracał uwagę. Psycholog Maria Rotkiel mówiła z kolei o "fatalnej logice" osób, które nie stosują się do zasad epidemicznych.
W sobotnich "Faktach po Faktach" w TVN24 goście - dyrektor krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego Marcin Jędrychowski oraz psycholog i terapeuta rodzinny Maria Rotkiel - rozmawiali o sytuacji epidemicznej w Polsce.
"Nie wiem, co tak naprawdę kieruje rządzącymi"
Marcin Jędrychowski pytany był o wprowadzane w innych krajach obostrzenia dla niezaszczepionych osób oraz o to, dlaczego polski rząd nie decyduje się na taki krok. - Absolutnie nie rozumiem. Absolutnie nie rozumiem tego, co się dzieje. Absolutnie jestem przeciwny podejściu, jakie reprezentuje rząd polski - oświadczył.
- Drodzy państwo, moglibyśmy mówić o pewnej kwestii dowolności, pewnej kwestii samodecyzyjności, jeśli chodzi o to, czy ja się szczepię, czy nie, w sytuacji, gdybyśmy mieli do czynienia z wirusem, który być może przenosi się z osoby na osobę, ale nie powoduje, że jesteśmy w stanie zarazić innej osoby - powiedział.
Mówił przy tym, że "w momencie, w którym na skutek rozszerzającej się pandemii cierpi społeczeństwo, umierają dodatkowe osoby", a dodatkowo mamy problem z gospodarką, szkolnictwem i zdrowiem psychicznym dzieci, co osiąga już katastrofalny rezultat", to "dawno powinniśmy przestać zastanawiać się nad tym, czy i jak duże będą niepokoje społeczne".
Przypomniał tu, że na przykład we Francji i we Włoszech takie niepokoje występowały, przy czym zwrócił uwagę, że one wygasły po "pozytywnym skutku obligatoryjnych szczepień".
Słowa te padły w nawiązaniu do wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego, który twierdził, że rząd nie rozważa lockdownu, bo "nie chce postępować wbrew bardzo dużej części opinii publicznej". Twierdził także, że różne restrykcje na zachodzie Europy są "mało skuteczne".
- Nie wiem, co tak naprawdę kieruje rządzącymi. Kiedyś powiedziałem takie słowa, że najgorszą rzeczą, jaka może się wydarzyć, jest to, że my nie wyciągniemy żadnych doświadczeń i nie odrobimy lekcji, jeżeli chodzi o pandemię. Widzę, że tego nie zrobimy, to dla mnie najgorsza rzecz - komentował dalej Jędrychowski.
Pytany, jakie restrykcje wprowadziłby, gdyby miał taką możliwość, odparł: - Obligatoryjne szczepienia, jeżeli chodzi o zakłady pracy. Zaznaczył, że w tej sprawie "nie ma co dyskutować".
- Widzę efekt pod drugiej stronie - zauważył. - My zaczęliśmy grać w katastrofalną ruletkę. W tym momencie leczymy osoby, które powinniśmy leczyć rok temu, a rok temu nie leczyliśmy, bo leczyliśmy pacjentów covidowych. Teraz te osoby, po roku, naprawdę nie mają szans na wyleczenie. Teraz, mając dostępne narzędzia do tego, żeby zabezpieczyć się przed czwartą falą, pozwalamy się jej rozpędzić - wyjaśnił.
"To niestety ta fatalna logika"
O inny opór, społeczny, dotyczący kwestii zasłaniania ust i nosa w przestrzeni publicznej, pytana była Maria Rotkiel. Odpowiedziała, że gdybyśmy dobrze zrozumieli ten problem, to znaleźlibyśmy na to sposób. - Jeżeli ktoś neguje, że jakiekolwiek zagrożenie jest, jeżeli ktoś nie chce się szczepić i uważa, że to spisek czy wymysł, to logiczne są dalsze konsekwencje. Osoby, które nie noszą maseczek, nie przestrzegają podstawowych zasad, to są właśnie osoby, które deklarują swoją niewiarę w stan zagrożenia. To, niestety, ta fatalna logika - przyznała psycholog.
- Uważam też, że ludzie są najzwyczajniej w świecie zmęczeni. Rozumiem to, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie - dodała.
Oceniła dalej, że obowiązkowe szczepienia to ostateczność. Dodała przy tym, że aktualna sytuacja jest poważna i trudna. - Probowałabym po prostu rozmawiać, edukować, odwoływać się do faktów, do zdrowego rozsądku. Bardzo wierzę w to, że jest część osób, która się zastanowi i pójdzie po rozum do głowy - powiedziała.
Mówiąc o osobach, które dotychczas nie zdecydowały się na szczepienie przeciw COVID-19, Rotkiel zauważyła, że nie należą oni do jednolitej grupy. - Część z tych osób jest nieprzekonana i nic, nikt, żaden autorytet czy dane ich nie przekonają. O tym moglibyśmy rozmawiać i ubolewać nad tym godzinami. To osoby, które wierzą w przeróżne teorie, nie mają wiedzy i nie chcą autorytetów słuchać - opisała.
- Są też osoby, które z różnych względów wypierają stan zagrożenia: nie chcą słuchać informacji, nie chcą pochylać się nad faktami. To jest od dawna znany mechanizm w psychologii, on kiedyś był nazywany mechanizmem obronnym, ale z obronnością on ma bardzo mało wspólnego. Chodzi tu o wypieranie, zagłuszanie tego, co faktycznie się dzieje. To odwracanie wzroku i chyba też rozumu od faktów. On polega na tym, że chcemy się chronić przed tym, czego się obawiamy i wolimy o tym nie myśleć - wytłumaczyła. Dodała, że jej zdaniem jest nadzieja, aby przekonywać do szczepień osoby z tej grupy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24