Sam złożyłem zeznania. Przedstawiłem stan, jaki był w ministerstwie. Ta sprawa jest niezwykle ważna, ale oczywiście nie ma tu żadnych rzeczy do ukrycia. Cieszę się, że to się szybko toczy i będzie szybko wyjaśnione - mówił w "Jeden na jeden" w TVN24 minister zdrowia Łukasz Szumowski, odnosząc się do prokuratorskiego śledztwa w sprawie zakupu przez resort respiratorów i maseczek. Jak dodał, nie ma sobie w tej sprawie "nic do zarzucenia".
Łukasz Szumowski odniósł się w "Jeden na jeden" w TVN24 do sprawy zakupu respiratorów przez Ministerstwo Zdrowia, który realizowała firma E&K, oraz zakupu przez resort zdrowia maseczek od instruktora narciarstwa. Prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mówił 15 lipca, że "ekonomika prowadzenia postępowań w takim przypadku przemawia za połączeniem".
Szumowski powiedział, że w sprawie tych połączonych postępowań jest w stałym kontakcie z prokuraturą. - Sam złożyłem zeznania - mówił. - Przedstawiłem stan, jaki był w ministerstwie. Jako świadek mogę być wezwany lub sam się zgłosić, składam zeznania, wyjaśniam wszystkie wątpliwości, wszystkie niuanse. Ta sprawa jest niezwykle ważna, ale oczywiście nie ma tu żadnych rzeczy do ukrycia. Cieszę się, że to się szybko toczy i będzie szybko wyjaśnione - mówił.
Szumowski: w sprawie maseczek i respiratorów nie mam sobie nic do zarzucenia
Szef resortu zdrowia przyznał, że w czasie, kiedy światło dzienne ujrzały kontrowersje dotyczące wspomnianych wyżej zakupów maseczek i respiratorów, bronił obu tych decyzji. Pytany, czy dzisiaj zmienił zdanie w tej sprawie, odparł przecząco. Dopytywany, czy w tej sprawie ma sobie coś do zarzucenia, odparł: - Nie, zupełnie nie. Sytuacja była taka, że w każdym kraju działania zakupowe w tamtym okresie były niezwykłe. Jak wiemy, w Izraelu było to kupowane stricte przez spółki, które podlegały służbom specjalnym, wywiadowi - przekonywał minister zdrowia.
Szumowski został również zapytany, czy - gdyby okoliczności były takie same jak wtedy - dzisiaj również podpisałby się pod umową o zakupie maseczek od instruktora narciarstwa i pod umową o zakupie respiratorów od człowieka, który w przeszłości handlował bronią. - Jeżeli bym dostał certyfikaty potwierdzające jego wiarygodność, które dostałem, jeżeli bym zobaczył sprzęt, który zobaczyłem, który przyjechał do kraju (...) to oczywiście że tak - mówił gość TVN24.
Dodał, że pieniądze za niezrealizowane dostawy respiratorów stopniowo wracają do ministerstwa.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock