Rosnącą liczbę zakażeń i działania rządzących w sprawie koronawirusa komentował w piątek w TVN24 były główny inspektor sanitarny, doktor nauk medycznych i generał Andrzej Trybusz. Ocenił, że "u nas w kraju nie robi się nic". Jego zdaniem kontrola noszenia maseczek to fikcja. - Policja nie będzie biegała za ludźmi bez maseczek, bo ma tysiąc innych spraw i nawet jeśli dziennie wymierzy tysiąc mandatów, to naprawdę w skali populacyjnej to nie ma żadnego znaczenia - mówił.
W piątek został opublikowany apel naukowców z zespołu doradczego do spraw COVID-19 Polskiej Akademii Nauk. Naukowcy "z ogromnym niepokojem" obserwują gwałtownie zwiększającą się liczbę osób zakażonych wirusem SARS-CoV-2 oraz liczbę hospitalizowanych z powodu COVID-19. Ich "poważny niepokój" budzi też "brak adekwatnej do powagi sytuacji epidemicznej reakcji ze strony władz państwowych". Stwierdzili, że "w konfrontacji z czwartą fala zachorowań na COVID-19 w Polsce każdy z nas został pozostawiony samemu sobie".
"W tej sytuacji zwracamy się z gorącym apelem do wszystkich, którzy wcześniej wykazali się odpowiedzialnością i przyjęli szczepionkę przeciwko COVID-19, o zaszczepienie się dawką przypominającą, gdy tylko stanie się to dla nich możliwe" - napisali.
Były szef GIS: to są działania pozorne
Do apelu naukowców odniósł się w piątek na antenie TVN24 były główny inspektor sanitarny, doktor nauk medycznych i generał Andrzej Trybusz. Powiedział, że w pełni się z nim zgadza. Podkreślił, że "u nas w kraju nie robi się nic".
Zauważył, że mówi się, że "będziemy egzekwować" obowiązek noszenia maseczek, a "sztandarowym pomysłem jest to, że będzie ochrona w galeriach handlowych".
- Przecież to jest wszystko fikcja. To są działania pozorne - ocenił Trybusz. - Policja, że tak powiem, nie będzie biegała za ludźmi bez maseczek, bo ma tysiąc innych spraw i nawet jeśli dziennie wymierzy tysiąc mandatów, to naprawdę w skali populacyjnej to nie ma żadnego znaczenia - podkreślił.
- To samo limity, o których się mówi - w kawiarniach, w siłowniach, gdziekolwiek indziej. Przecież nikt tego nie sprawdza - zaznaczył. - Cóż z tego, że limit jest "x", a osoby zaszczepione do limitu się nie liczy. Kto to weryfikuje? To jest po prostu fikcja - ocenił były szef GIS.
Podkreślił, że "każdy dzień powoduje następne problemy". - Dawno trzeba było zrobić to, co w krajach normalnie funkcjonujących , gdzie przywódcy nie boją się społeczeństwa, tylko dbają o jego zdrowie, a więc certyfikaty covidowe. Chcesz wejść do miejsca publicznego, zamkniętego - restauracja, siłownia, basen, obiekty kultury i tak dalej - to albo jesteś zaszczepiony, albo masz aktualny test, albo przechorowałeś nie dalej jak pół roku temu - mówił.
Trybusz: ta fala pandemii COVID-19 przez zaniechania jest już do nie do powstrzymania
Andrzej Trybusz odniósł się także do informacji przekazanej przez rzecznika Ministerstwa Zdrowia Wojciecha Andrusiewicza, że Polska zakontraktowała zakup leku molnupiravir przeciw COVID-19. Partia leku trafi do Polski prawdopodobnie w połowie grudnia.
Trybusz powiedział, że jest to ważne, bo to jest lek, który w próbach klinicznych potwierdzał dość dużą skuteczność.
Podkreślił jednak, że "żaden lek nie zastąpi szczepień". - Robienie sobie nadziei takiej, że oto będzie lek, to już się w ogóle nie szczepmy, jest nadzieją złudną - ocenił. Dodał, że "lek będzie pomocny, ale póki co nie nie rozwiąże problemu, a już czwartej fali , tej która w tej chwili narasta, to już na pewno".
- Ta fala przez zaniechania jest już tej chwili do nie do powstrzymania - uważa były szef GIS.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KELENY / Shutterstock