Oddziały pediatryczne się zapełniają - dzieci chorują na COVID-19 ciężej niż w poprzednich falach pandemii. Ewelina Gowin, pediatra i specjalista chorób zakaźnych z Poznania, opowiada o nastolatce, która trafiła do szpitala z objawami infekcji dróg oddechowych, z kaszlem, gorączką i kłopotami z oddychaniem. - Wraz z upływem hospitalizacji te objawy się nasilały aż do tego stopnia, że dziewczynka siedząc na łóżku - bo tylko w takiej pozycji mogła przebywać, ponieważ lepiej jej się oddychało - nie mogła nawet mówić – opowiada. Takich przypadków niestety jest coraz więcej. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Covidowy oddział dziecięcy w krakowskim szpitalu im Stefana Żeromskiego wypełniony jest pacjentami. By przyjąć zakażone dziecko, inne trzeba wypisać. - Dzwonią do nas ratownicy z karetek, że są u dzieci z saturacją 70 procent, 60 procent i że jadą do nas. My mamy krótki czas, żeby dla takiego dziecka zrobić miejsce – mówi ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Lidia Stopyra.
Ostatnio trafił tu nawet kilkugodzinny noworodek. Dziennie przyjmuje się na oddział kilkanaścioro dzieci i to w dużo gorszym stanie niż w poprzednich falach. – To, co wcześniej było rzadkością u dzieci: niewydolność oddechowa taka, że musimy używać sprzętu do inwazyjnej wentylacji, w tej chwili staje się codziennością – podkreśla Stopyra.
Coraz więcej przypadków dzieci wymagających tlenoterapii
Dr hab. Ewelina Gowin pediatra i specjalista chorób zakaźnych z Poznania opowiada o nastolatce, która trafiła do szpitala z objawami infekcji dróg oddechowych, z kaszlem, gorączką i kłopotami z oddychaniem.
- Wraz z upływem hospitalizacji te objawy się nasilały aż do tego stopnia, że dziewczynka siedząc na łóżku - bo tylko w takiej pozycji mogła przebywać, ponieważ lepiej jej się oddychało - nie mogła się nie tylko położyć, nie mogła nawet mówić. Sam fakt wypowiedzenia kilku słów był dla niej zbyt dużym wysiłkiem – mówi.
Dziewczynka potrzebowała wysokoprzepływowej tlenoterapii. - Cała rodzina niestety nie była zaszczepiona, ona ma 16 lat i też oczywiście nie została zaszczepiona – dodaje.
To typowy profil pacjenta w covidowych oddziałach dziecięcych: niezaszczepiona młodzież i młodsi pacjenci - najczęściej dzieci niezaszczepionych dorosłych. - Oni się troszczą, chcą dla swoich dzieci jak najlepiej. Ale trafiają w internecie na fałszywe, głupie informacje i zaczynają się wahać. Nie szczepią dzieci, a potem muszą to swoje dziecko oglądać, jak walczy o każdy oddech – opowiada Stopyra.
Ruszają szczepienia dzieci w wieku 5-11 lat przeciw COVID-19
Od czerwca możliwe jest szczepienie nastolatków od 12. roku życia. Teraz Europejska Agencja Leków dopuściła szczepionkę dla dzieci od 5. do 11. roku życia. Preparat firmy Pfizer dla młodszych dzieci to 1/3 "dorosłej" dawki.
- Spodziewamy się, że dostawa będzie w granicach 13-15 grudnia, ale czekamy na potwierdzenie, i że będzie to dostawa w granicach 1,1 miliona dawek szczepionki – mówi rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
Czwarta fala atakuje niezaszczepionych, a bez szczepionki młodsze dzieci pozostaną bezbronne - tłumaczą lekarze. - Szczepionka w populacji dziecięcej ma bardzo wysoką skuteczność, bo ponad 90 procent. To jest ten element, który wiemy, że może uchronić dzieci przede wszystkim przed zachorowaniem, ale również przed ciężkimi następstwami COVID-19 – wskazuje specjalistka chorób zakaźnych Karolina Pyziak-Kowalska.
Badania pokazują, że reakcje poszczepienne w tej grupie wiekowej są łagodne - to głównie ból w miejscu wkłucia, gorsze samopoczucie, ból mięśni. – To, co jeszcze słyszę ze strony rodziców, to jest kwestia wpływu na płodność. To jest jakiś nowy wymysł dotyczący szczepionek, szczególnie mRNA. Żadne badania nie potwierdziły wpływu na płodność ani u dorosłych, ani u dzieci – podkreśla Pyziak-Kowalska.
Anna Wilczyńska
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock