Mamy 550 gotowych łóżek pod tlenem. W momencie, kiedy osiągniemy liczbę około 450 pacjentów, jesteśmy w stanie w ciągu dwóch tygodni zaadaptować resztę, do 1200 łóżek - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 doktor nauk medycznych Artur Zaczyński, dyrektor szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym. Na uwagę, że wielu pacjentów godzinami czeka na miejsce w szpitalu, lekarz odparł: - Mamy cały czas wolne łóżka i czekamy na wezwania.
Resort zdrowia w niedzielę potwierdził 29 253 nowych przypadków zakażeń. W sobotę poinformowano o 31 757 przypadkach, a w piątek o 35 143, co było najwyższym dobowym wynikiem od początku epidemii. W szpitalach przebywa ponad 29 tysięcy pacjentów z COVID-19. To niemal o 500 więcej niż w sobotę. Pod respiratorami jest 2894 chorych.
O sytuacji epidemicznej mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 dr n. med. Artur Zaczyński, dyrektor szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym.
"Nie możemy powiedzieć, że w tej chwili brakuje sprzętu"
Doktor Zaczyński, zapytany o obecną wydolność systemu opieki zdrowotnej, przede wszystkim liczbę pracowników medycznych, zapewniał, że "cały czas jest bufor bezpieczeństwa". - To jest kwestia tylko i wyłącznie dostępności łóżek, dostępności kadry, zwiększania (liczby - red.) tych łóżek, jeżeli chodzi o potrzeby - dodał. Ocenił, że największym problemem są niedobory kadry medycznej, a nie sprzęt. - Nie możemy powiedzieć, że w tej chwili brakuje sprzętu - powiedział.
"Mamy cały czas wolne łóżka i czekamy na wezwania"
Doktor Zaczyński oświadczył, że kierowany przez niego szpital tymczasowy na Stadionie Narodowym "jest przygotowany do 1200 łóżek". - Mamy 550 gotowych, pod tlenem. W momencie, kiedy zaczną się wypełniać zasoby, a więc kiedy osiągniemy około 70 procent zapełnienia - to jest około 450 pacjentów - jesteśmy w stanie w ciągu dwóch tygodni zaadaptować resztę, do 1200 łóżek - mówił dalej.
- Mamy cały czas wolne łóżka i czekamy na wezwania - dodał lekarz.
Dr Zaczyński: szpital tymczasowy nie dysponuje punktem przyjęć ani SOR-em
Zaczyński został zapytany, dlaczego mimo to często karetki muszą godzinami czekać, także w Warszawie, aż przewożeni przez nie pacjenci zostaną przyjęci do któregokolwiek szpitala.
- Tu chodzi tylko i wyłącznie o wydolność szpitalnych oddziałów ratunkowych i umiejętność przekazywania z tych szpitali pacjentów w stanie lżejszym do szpitali tymczasowych bądź szybkiej diagnostyki w szpitalnych oddziałach ratunkowych i przewiezienia do szpitala tymczasowego - tłumaczył Zaczyński.
- Bo szpital tymczasowy nie dysponuje punktem przyjęć ani szpitalnym oddziałem ratunkowym - kontynuował.
Podkreślił, że chodzi "tylko i wyłącznie o logistykę".
"Nienoszenie masek to brak szacunku dla naszego bliźniego"
Gość "Faktów po Faktach" mówił, jak wierni powinni się zachowywać w związku z obecną sytuacją epidemiczną i zbliżającą się Wielkanocą. Kościoły nie zostały zamknięte, ale zaostrzono limit osób - jedna na 20 metrów kwadratowych - które w tym samym czasie mogą przebywać w świątyni.
- Musimy przyznać, że nienoszenie masek to brak szacunku dla naszego bliźniego. Kościół to jest wspólnota, nie budynek - tłumaczył doktor Zaczyński. - Wystarczy, że głośniki będą silne, żeby dotrzeć do wiernych i wcale to nie musi być kumulacja w jednym budynku, co sprawia największe niebezpieczeństwo - zwracał uwagę.
- W żadnym wypadku nie patrzmy na wirusa, że ktokolwiek gdziekolwiek jest nas w stanie ochronić bez zachowywania dystansu, maseczek i dezynfekcji - podkreślił dyrektor szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym.
Dodał, że "przy tym rodzaju wirusa musimy zachowywać jeszcze większą ostrożność".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Ratownictwo Medyczne Warszawa, Facebook