Jakoś nie widzę możliwości przypływu nowego personelu – powiedział w "Faktach po Faktach" prezes Polskiego Towarzystwa Pielęgniarek Anestezjologicznych i Intensywnej Opieki Paweł Witt, odnosząc się do dotykającego wielu szpitali braku kadr medycznych. Dziennikarz "Polityki" Paweł Reszka, który na co dzień przygląda się pracy medyków, mówił, że "personel jest na ostatnich nogach".
Szpitale w Polsce zmagają się z brakami kadrowymi, które znacznie trudniej jest uzupełnić niż infrastrukturę łóżkową czy respiratorową. Lekarze, pielęgniarki, ratownicy i diagności są przeciążeni.
"Sytuacja w Warszawie jest tragiczna"
O obecnej sytuacji epidemicznej i sytuacji kadrowej personelu medycznego rozmawiali w "Faktach po Faktach" w TVN24 prezes Polskiego Towarzystwa Pielęgniarek Anestezjologicznych i Intensywnej Opieki Paweł Witt oraz dziennikarz tygodnika "Polityka" Paweł Reszka, który opisał w mediach społecznościowych przykłady sytuacji, kiedy to pacjenci nieraz kilkanaście godzin oczekiwali na przyjęcie do szpitala.
- Sytuacja w Warszawie jest tragiczna. Na dzień dzisiejszy, jeżeli chodzi o oddziały intensywnej terapii, to w Warszawie nie było praktycznie żadnego wolnego miejsca – powiedział Witt. Mówił również o szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym, gdzie według deklaracji dyrektora tej placówki doktora Artura Zaczyńskiego są jeszcze dostępne miejsca dla pacjentów covidowych, jednak nie wszyscy pacjenci z różnych względów tam trafiają.
- Wierzę, że te miejsca na Stadionie Narodowym mogą być uruchomione, ale największy problem leży po stronie dostępności personelu. Wiemy, że na chwilę obecną od 160 do 200 pielęgniarek, pielęgniarzy, którzy mają wykształcenie podyplomowe, właściwie w Warszawie znajdzie tę pracę od ręki. Więc być może jest możliwość uruchomienia tych miejsc, tylko chyba największym problemem będzie nie sprzęt, a personel – wskazywał Witt.
- Wydawało się, że jak te środki [pieniężne – przyp. red.] za pracę z pacjentem z covidem zostały zwiększone, to wydawało się, że tego personelu będzie troszeczkę więcej, a tak naprawdę mamy z tym bardzo duży problem, mimo że ludzie nie zmniejszyli swoich etatów – zwracał uwagę prezes Polskiego Towarzystwa Pielęgniarek Anestezjologicznych i Intensywnej Opieki.
- Osobiście jakoś nie widzę możliwości przypływu nowego personelu – dodał Witt.
"Personel medyczny jest na ostatnich nogach"
Paweł Reszka z tygodnika "Polityka", który na co dzień przygląda się pracy medyków, mówił, jak personel medyczny znosi ponad rok walki z koronawirusem. - To jest potężne napięcie, ciągle wszystkiego brakuje. Musimy pamiętać, że ochrona zdrowia jest przestawiona na covid, przez co lekarze, pielęgniarki muszą mówić swoim pacjentom, że nie mogą im pomóc – zwracał uwagę. Mówił, że lekarze "są pod niesamowitą presją". - Wyobrażam sobie i wiem, że personel medyczny jest na ostatnich nogach – dodał publicysta.
"Na pewno nie działa to dobrze"
Reszka mówił także o systemie zarządzania wolnymi łóżkami.
- Na samym początku pandemii słyszałem od lekarzy, którzy pracowali w szpitalach jednoimiennych, że ich umiejętności są bardzo źle wykorzystane, bo przeważnie lekarz, który jest kierownikiem dyżuru, wydzwania po różnych innych szpitalach i prosi, żeby mu przyjęli jakiegoś pacjenta. Nie rozumiem, czemu to ma robić wykwalifikowany lekarz anastezjolog, który powinien w tym czasie ratować ludzkie życie – mówił.
- Cały czas jest tak, że karetki odbijają się od różnych szpitali. Dwa dni temu mój kolega jeździł [karetką - przyp. red.] 12 godzin z jedną pacjentką. To znaczy, że dwuosobowy zespół wykwalifikowanych ratowników pomógł w tym czasie jednej osobie. I to też nie do końca, bo jak skończyli dyżur, to pani została przeniesiona do innej karetki i pojechała do innego miasta. Więc na pewno nie działa to dobrze – dodał dziennikarz "Polityki".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock