Dzisiaj prezydent, który miałby szansę zapisać się jako mąż stanu, powinien powiedzieć: "wiem, że mam szansę na zwycięstwo, ale ze względu na sytuację uważam, że wybory powinny być przełożone" - powiedział w "Faktach po Faktach" były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Jego zdaniem, jeśli wybory prezydenckie odbędą się 10 maja, będą one "demokratyczną fikcją".
W piątek potwierdzono 168 kolejnych przypadków zakażenia koronawirusem. Łącznie jest ich w Polsce 1389. 16 osób zmarło.
W związku z rosnącym zagrożeniem epidemicznym, większość kandydatów w wyborach prezydenckich opowiada się za przeniesieniem ich terminu z 10 maja.
"Tak było w Chinach i tak będzie gdzie indziej"
O przeniesienie terminu wyborów pytany był także w "Faktach po Faktach" były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Jego zdaniem, momenty takie jak ten, przed którym w czasie epidemii stanęła Polska i polscy politycy, "definiują polityka - czy jest politykierem, czy jest graczem czy jest mężem stanu".
- Dzisiaj prezydent, który miałby szansę zapisać się jako mąż stanu, powinien powiedzieć: "wiem, że mam szansę na zwycięstwo, że jest ona dzisiaj większa, niż może będzie za kilka miesięcy (…) to jednak ze względu na sytuację, ze względu na zdrowie Polaków, ze względu na konieczność wspólnej walki z epidemią, która nie powinna nas dzielić, a łączyć (…) uważam, że wybory powinny być przełożone" - powiedział Kwaśniewski. Jak dodał, "są do tego konstytucyjne instrumenty: stan wyjątkowy, stan nadzwyczajny dają takie możliwości".
Zdaniem byłego prezydenta, rozmowa o wyborach 10 maja, "jest bardzo teoretyczna". - Czytałem analizy profesorów, którzy mówią, że cykl epidemiczny to trzy miesiące plus parę tygodni. Tak było w Chinach i tak będzie gdzie indziej - powiedział.
- Jeżeli w Polsce pierwszy pacjent był zdiagnozowany 4 marca, to trzy miesiące wypadają 4 czerwca. Te jeszcze kilka czy kilkanaście dni to jest połowa czerwca. My mówimy o 10 maja i ewentualnej drugiej turze 24 maja. Więc o czym my mówimy? Mówimy prawdopodobnie o momencie, w którym będziemy zbliżać się do szczytu zachorowań, będziemy na szczycie zachorowań lub będziemy powoli schodzi z tego poziomu. Jestem przekonany, że wewnątrz obozu rządowego oni o tym wiedzą i to dyskutują - mówił Kwaśniewski.
Kwaśniewski: wybory 10 maja będą oznaczały, że cierpimy na dwie choroby: na koronawirusa i cynizm Jarosława Kaczyńskiego
Jak tłumaczył Aleksander Kwaśniewski, jeżeli mimo sytuacji wybory odbyłyby się 10 maja "to byłby obraz straszliwej choroby na jaką cierpimy, nie mniej groźnej niż koronawirus, a może groźniejszej". - To znaczy, że jeden człowiek prowadzi w tej sprawie cyniczną grę, bo wie, że w maju wygrać wybory jego kandydatowi będzie łatwiej niż jesienią, kiedy będą kłopoty gospodarcze i konsekwencje pandemii - dodał.
- Jeżeli ten cyniczny gracz ma decydować i nie znajdą się ani ludzie w jego obozie, ani ludzie w Polsce, ani opinia publiczna, która powinna mieć silny głos w tej sprawie, to będzie oznaczało, że jesteśmy chorzy na dwie choroby: na koronawirusa i na wirusa pod nazwą cynizm Jarosława Kaczyńskiego - mówił Aleksander Kwaśniewski.
Jak jednak powiedział, wierzy, że wraz z "tymi danymi, które będą przychodzić, wraz z naciskiem ludzi, którzy muszą się znać na sprawie, jak choćby minister zdrowia, i właśnie nacisk opinii publicznej, spowodują, że wybory trzeba będzie przełożyć, bo inaczej będą one demokratyczną fikcją, bez kampanii, bez dyskusji, bez spotkania z wyborcami".
- PiS lubi powoływać się na suwerena, czyli na wyborców. Co to za wybory, kiedy kandydaci z tym suwerenem nie mogli się spotkać - pytał. - Dlaczego, jeżeli wprowadziliśmy tyle restrykcji, to proponuje się nam 10 maja zerwać z tymi wszystkimi zasadami? - dodał.
Jego zdaniem jest to "obraz tak strasznie z jednej strony politycznie cyniczny, a z drugiej strony tak strategicznie absurdalny, że przekonany jestem, że 10 maja tych wyborów nie będzie".
"Wszyscy trochę wierzyli, że to chińskie nieszczęście będzie dotyczyło tylko Chin"
Pytany o to, jak poszczególne państwa przechodzą epidemię koronawirusa, były prezydent powiedział, że "pogubiły się kraje, które zlekceważyły informacje płynące z Chin. Przyjęły niczym nieuzasadnioną wiarę, że 'nas to nie dotknie, a jeżeli dotknie, to łagodnie'".
- Dwóch przywódców bagatelizowało koronawirusa publicznie. Był to [prezydent USA] Donald Trump i [premier Wielkiej Brytanii] Boris Johnson. Dziś Ameryka ma najwięcej przypadków, a Boris Johnson sam zachorował - powiedział.
Jak mówił Kwaśniewski, "wszyscy trochę wierzyli, że to chińskie nieszczęście będzie dotyczyło tylko Chin, a ono stało się globalne".
- Czynnikiem, który komplikuje sytuację, jest stan systemu ochrony zdrowia w poszczególnych krajach. Są kraje, gdzie jest lepiej, są kraje, gdzie jest gorzej. Jeśli dodamy kraje, w których jest dużo osób w podeszłym wieku (…) to ta kombinacja powoduje ten dramatyczny przebieg. Ale z ocenami, kto sobie poradził najlepiej, bym zaczekał - powiedział.
"Obawiam się, że pierwszym efektem COVIDU-19 będzie wiara w to, że tylko państwa narodowe mogą sobie poradzić"
Zdaniem Kwaśniewskiego, w obecnej sytuacji "potrzeba więcej współpracy, potrzeba zwrócić uwagę na problemy, które były awizowane". - Bo to, że może zdarzyć się taka pandemia nie jest niczym nowym. O tym pisali publicyści, intelektualiści i eksperci – mówił.
- Ta nauka powinna, choć obawiam się, że tak nie będzie, pójść w stronę pogłębiania współpracy, także integracji europejskiej. Obawiam się, że pierwszym efektem COVIDU-19 będzie wiara w to, że tylko państwa narodowe mogą sobie poradzić. Będzie więcej egoizmu niż międzynarodowej współpracy - ostrzegał Kwaśniewski.
Jak wskazał były prezydent, "wydaje się, że WHO [Światowa Organizacja Zdrowia] powinno otrzymać więcej instrumentów nakazujących". - W przypadku Unii Europejskiej należy stworzyć konkretny program współpracy wobec możliwych pandemii - powiedział.
- Czy jesteśmy, czy będziemy gotowi do następnej pandemii, to jest właśnie pytanie o to, jaką polityczną odpowiedź przyjmiemy po doświadczeniach obecnych. Czy to będzie więcej integracji czy raczej będziemy tworzyć swoje twierdze i w ramach tych twierdz będziemy budować fosy i chronić się przed nieszczęściami płynącymi z zewnątrz - zauważył.
Jego zdaniem, "ryzyko egoizmu narodowego, czy powrotu do myślenia o prymacie państwa narodowego nad różnymi formami współpracy międzynarodowej, jest niestety bardzo niebezpieczne".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24