Jeżeli nie będziemy trzymali dystansu, nie będziemy się zachowywali rozsądnie, to wskaźnik reprodukcji wirusa może skoczyć w górę - ostrzegł w RMF FM Łukasz Szumowski. Minister zdrowia odniósł się także do zakupionych przez jego resort maseczek za około pięć milionów. Miały one nie spełniać określonych przez ministerstwo norm.
Resort zdrowia poinformował w środę, że wskaźnik reprodukcji wirusa, zwany wskaźnikiem R, spadł z 2,6 (odnotowany 25 marca) do 1,11 (odnotowany pod koniec kwietnia). Według resortu obecnie wskaźnik R wynosi 0.99.
Łukasz Szumowski pytany w RMF FM, czy potwierdza słowa premiera Mateusza Morawieckiego, że wygrywamy walkę z epidemią i jesteśmy w lepszej sytuacji niż byliśmy, odpowiedział, że jeżeli wskaźnik reprodukcji wirusa, pokazujący, ile osób zaraża przeciętny nosiciel koronawirusa, spada poniżej jeden, to znaczy, że epidemia zaczyna wygasać.
- W tej chwili mamy zero dziewięćdziesiąt parę. To troszeczkę poniżej jednego, ale jeżeli nie będziemy trzymali dystansu, nie będziemy się zachowywali rozsądnie, to może skoczyć w górę. W wielu krajach po odmrożeniu gospodarki skakały te wskaźniki w górę - ostrzegł. Dopytywany o to, czy możemy się spodziewać, że jeśli wskaźnik R w Polsce radykalnie skoczy, to obostrzenia wrócą, odpowiedział: - Zdecydowanie tak. Jeżeli radykalnie skoczy, jeżeli będziemy mieli duże przyrosty, to tak.
Szumowski przyznał, że wśród obywateli "wróciło poczucie bezpieczeństwa". - Ono z jednej strony jest dobre, bo cieszę się, że ludzie przestają się bać tak zupełnie, a z drugiej strony ludzie niestety przestają się dystansować i to jest złe - ocenił.
Raport tvn24.pl Koronawirus - najważniejsze informacje
Minister zdrowia: w sprawie maseczek toczyły się rozmowy już od dwóch tygodni
We wtorkowym wydaniu "Gazeta Wyborcza" opublikowała informacje, według których resort zdrowia - przepłacając i bez sprawdzenia jakości - kupił maseczki ochronne za ponad 5 milionów złotych. Według "GW", zarobił na tym "przyjaciel rodziny Łukasza Szumowskiego, transakcję ułatwił mu brat ministra zdrowia, a finalizował ją wiceminister Janusz Cieszyński". Dziennikarze gazety - jak twierdzą - zdobyli te informacje dzięki korespondencji SMS i dwóm nagraniom.
Szumowski tego samego dnia potwierdził, że maseczki, o których napisała gazeta, nie spełniają norm i że w związku z tym zażądano "wymiany towaru na adekwatny". Przekazał też, że złożono zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.
W czwartek w RMF FM szef resortu zdrowia powiedział, że maseczki nie miały "sfałszowanego certyfikatu". - Certyfikat mamy. Natomiast one niestety nie spełniają norm. Mamy też inne partie, gdzie są certyfikaty i one nie spełniają norm - powiedział.
Zapytany, dlaczego wiceminister Janusz Cieszyński nie złożył zawiadomienia wcześniej i nastąpiło to dopiero po artykule w "Gazecie Wyborczej", Szumowski, stwierdził, że "to nie jest tak". - Toczyły się rozmowy już od dwóch tygodni o zwrocie lub wymianie towaru i po informacji, że tego zwrotu i wymiany nie będzie, złożono zawiadomienie - powiedział.
Na pytanie, czy nie ma sobie nic do zarzucenia, szef resortu zdrowia uciął: - Oczywiście, że nie. - Uważam, że wszystko było transparentne i czyste. Niestety zostaliśmy oszukani. Podobnie jak w paru innych sytuacjach - dodał.
Źródło: RMF FM, tvn24.pl