Turów to sprawa lokalna, która dotyczy kilku gmin na północy Czech. Jest przykra, bo dotyczy środowiska, wody - mówi w "Rozmowach polsko-niepolskich" Filip Harzer, dziennikarz czeskiego portalu seznamzpravy.cz. I dodaje, że politycy w Polsce są więźniami teorii spiskowych, a "premier Andriej Babisz nie za bardzo interesuje się sprawą kopalni Turów".
WSZYSTKIE "ROZMOWY POLSKO-NIEPOLSKIE" PRZECZYTASZ TUTAJ >>>
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zdecydował, że polski rząd - ze względu na niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów - będzie płacić karę: 500 tys. euro dziennie na rzecz Komisji Europejskiej.
Na początku marca - po nieudanych negocjacjach z polską stroną - rząd w Pradze wniósł do TSUE skargę przeciwko Polsce, dotyczącą rozbudowy kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów w Bogatyni. Główny powód: negatywny wpływ kopalni na regiony przygraniczne, gdzie zmniejszył się poziom wód gruntowych.
Ze strony członków polskiego rządu płyną słowa o tym, że spór o Turów to tak naprawdę "wielka operacja Niemiec i Rosji" i "wielki układ Putin – Merkel" przy udziale Czechów, wymierzony w energetyczne bezpieczeństwo Polski. - Jak słyszymy o tych teoriach tu w Czechach, to po prostu się z nich śmiejemy. To jest bardzo proste. Nie wszystko przecież musi być antypolskie - uśmiecha się Harzer.
Jacek Tacik: Co pan chciał zjeść w Bogatyni?
Filip Harzer: Szczerze? Cokolwiek. Byłem w drodze z Berlina, a że zajmuję się sprawą Turowa od kilu lat, postanowiłem odwiedzić bar, na którego drzwiach jest kartka z rysunkiem Krecika i napisem: "Czechów nie obsługujemy".
Prowokacja?
Już wcześniej czeskie media, ale też "Gazeta Wyborcza" pisały o lokalach w Bogatyni, które bojkotowały klientów z Czech. Zapytałem kelnerki, czy mógłbym zjeść "słynne placki ziemniaczane". Spojrzała na mnie podejrzliwie: "A kartki pan nie widział na drzwiach? Nie zje pan tu, bo jest Czechem".
Poznała?
Zdradził mnie akcent. Zresztą nie byłem takim typowym gościem tego konkretnego lokalu, trochę się jednak wyróżniałem.
Jeszcze coś powiedziała?
…że to decyzja szefa, który jest w jakiś sposób powiązany z kopalnią Turów.
A mieszkańcy Bogatyni?
Są już zmęczeni. Chcieliby się dogadać. Rozmawiałem z jednym górnikiem. On też liczy na kompromis, chociaż uważa, że w tym wszystkim chodzi o pieniądze - że Czesi chcą je zabrać Polakom.
500 tys. euro dziennie?
To kara za niedostosowanie się do wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Można było tego uniknąć. Już kilka lat temu czeski rząd próbował porozumieć się z Polską. I kraj liberecki, czyli samorząd regionalny próbował podnosić tę kwestię. Polska Grupa Energetyczna nie była chętna do rozmów, a już na pewno nie do kompromisów.
To o co chodzi Czechom?
Chodzi o wodę. O to, że brakuje jej we wsiach Uhelna czy Vaclavice i z każdym miesiącem jest jej coraz mniej. Mamy analizy, z których wprost wynika, że to efekt działania kopalni Turów.
Jeżeli popatrzymy na to całościowo, to dojdzie kwestia dotycząca ochrony środowiska i hałasu, który też nie jest bez znaczenia.
Oficjalnie skarga do TSUE dotyczy notatki, której polski rząd nie zauważył lub zignorował w procesie opiniowania dokumentacji EIA (oceny oddziaływania na środowisko – przyp. red.) . Tam nie ma ani jednego słowa o tym, żeby zamykać kopalnię Turów.
To konkretnie: czego chcą Czesi?
Rekompensaty. I zabezpieczenia, żeby nie okazało się za kilka lat, że w tych przygranicznych regionach zabraknie wody.
Ilu osób to dotyczy?
Czeski Instytut Gospodarki Wodnej szacuje, że brak wody pitnej może dotyczyć nawet dziesięciu tysięcy mieszkańców.
Rozmawiał pan z niektórymi z nich?
Tak, oni są po prostu wkurzeni. Mówią o arogancji PGE, że nie chce z nimi rozmawiać, nie interesuje się ich problemami, które spółka sama stworzyła. I stąd ta wojna o wodę.
Mateusz Morawiecki w ostatniej chwili odwołał swój wyjazd do Budapesztu na Szczyt Demograficzny. Powód? Był tam premier Czech.
Pusty gest ze strony Morawieckiego. Zawsze warto rozmawiać. Obrażanie się i rezygnowanie z wyjazdu na Węgry… to chyba jednak nie wymaga komentarza?
Infantylizm?
No tak to wygląda. Ta sprawa pojawiła się w czeskich mediach. Zadawano pytania o przyszłość Grupy Wyszehradzkiej. Premier dużego europejskiego kraju postanowił się obrazić, a w sumie nie ma powodu. To jest skomplikowana sprawa, ale regionalna. Nie wydaje mi się, żeby to była droga do wyjścia z tej zagmatwanej sytuacji.
Za chwilę wybory w Czechach.
Może pan mi nie uwierzy, ale premier Andriej Babisz nie za bardzo interesuje się sprawą kopalni Turów.
Porozumienie z Polską mogłoby mu pomóc?
Trudno powiedzieć. Może? Chociaż wydaje mi się, że byłoby to zupełnie neutralne dla jego poparcia. Turów to sprawa lokalna, która dotyczy kilku gmin na północy Czech. Jest przykra, bo dotyczy środowiska, wody.
Partie polityczne w Czechach w sprawie Turowa mówią jednym głosem, jeśli… się tym tematem w ogóle zajmują.
Nie ma podziałów politycznych w tym temacie?
Europoseł Jan Zahradil z konserwatywnej partii ODS, która jest w sojuszu z PiS-em w europarlamencie, przekonywał ostatnio, że jeśli przejmą władzę w Czechach, to szybko załatwią sprawę Turowa.
Zamiast jakiejś debaty, odpowiedzi, zapanowała cisza. To pokazuje, że ten temat - jeszcze raz to podkreślę - jest lokalny.
Andrzej Duda: "Jeżeli zamkniemy kopalnię i siedem procent naszego rynku energetycznego zostanie wyłączone, to będziemy musieli kupować prąd z Niemiec. Może o to chodzi? Takie jest moje odczucie".
Politycy w Polsce są więźniami teorii spiskowych i historii antypolskich. Andrzej Duda odwiedził Bogatynię przed wyborami prezydenckimi. To jasne, że górnicy to istotna grupa wyborcza, na której zależy PiS-owi.
Spisek antypolski, czesko-niemiecki? Trudno to nawet komentować. Jakiś absurd, nie wiem, brak mi słów.
Zbigniew Ziobro widzi w tym spisek rosyjsko-niemiecki, w którym Czesi grają rolę - tu cytat - akolity.
Polityczny ekstremizm.
Mateusz Morawiecki obwinia Brukselę.
Ja rozumiem, że polski rząd musi coś powiedzieć, bo pogubił się w tej historii i szuka z niej jakiegoś wyjścia. Ale jak słyszymy o tych teoriach tu w Czechach, to po prostu się z nich śmiejemy.
To jest bardzo proste. Nie wszystko przecież musi być antypolskie.
To jak dzisiaj Czesi widzą Polskę?
Czesi lubią Czechów. Interesują się Czechami. Lubimy też Słowaków. A co do reszty? To bardziej skomplikowane.
Relacje z Polakami - te lokalne - są dobre. Ja mam cudownych przyjaciół w Warszawie. Uwielbiam ich.
Inna sprawa to wizerunek Polaków w Czechach. Nie jest najlepszy. Była afera z solą techniczną (Czesi wstrzymali import polskiej soli po tym, jak ujawniono, że sól techniczna była użyta jako jadalna w wędlinach– przyp. red.), mięsem polskim. Takie małe sprawy, ale jednak. Jeśli Czech już coś usłyszy o Polsce, to najczęściej o aborcjach, Smoleńsku, wojnie polsko-polskiej, sądownictwie, problemach z prawem i konflikcie z Brukselą.
PiS obiecał w Polsce Budapeszt.
Z Węgrami mamy trochę inaczej. Duży wpływ na ich postrzeganie ma Viktor Orban, który rządzi Węgrami wiele lat. I jest wśród części czeskiego społeczeństwa niezwykle lubiany i popularny.
Jeżeli chodzi o Polskę, to jej wizerunek - w naszych oczach - zaczął się psuć kilkadziesiąt lat temu, to nie są tylko rządy PiS.
Praska Wiosna?
Nie, to już mamy za sobą. Jakby to powiedzieć? To, co polskie, to - tak uważa się w Czechach - jest po prostu gorszej jakości.
A co z naszymi słowiańskimi korzeniami?
Polacy nie znają Czechów. Znają stereotypy, może czytali Hrabala, ale nie wiedzą, jakimi tematami żyje dzisiaj Praga.
Na pewno czujemy się najbardziej zachodnim krajem wschodniej Europy. Bliżej nam do Niemiec niż Rosji.
A co do słowiaństwa… to jest chyba - w XXI wieku - już bez znaczenia.
Zdecydował się pan jednak nauczyć kolejnego słowiańskiego języka. Pana polski jest bardzo dobry.
Miałem świetną lektorkę na uniwersytecie w Pradze. I trochę dla żartu zapisałem się na zajęcia. Nie mam żadnych polskich korzeni, nic mnie de facto nie łączy z Polską. Poza Erasmusem, który spędziłem w Warszawie.
I to się teraz przydaje?
Tak, bo piszę o naszym regionie. Dzięki znajomości polskiego mogę bardziej zrozumieć wasz kraj. I tak już od ośmiu lat.
Polityka polska jest inna od czeskiej. Ta wojna polsko-polska jest bardzo wyraźna, może przez to ciekawa?
Nie ma wojny czesko-czeskiej?
Na pewno nie w takim wymiarze, w jakim polsko-polska. I to doskonale widać przy temacie Turowa. Przerzucanie się winą, dezinformacja, fake newsy, niepotrzebne emocje dotyczące nie tylko Czech, ale też środowiska naturalnego i samych górników. Oni są okłamywani, nie do końca rozumieją, co tak naprawdę się dzieje.
To co Czech doradziłby Polakowi?
Więcej czeskiego luzu i niemieckiego pragmatyzmu.
Tego nam brakuje?
Byłoby spokojniej.
Kiedy wróci pan do Bogatyni?
Jak tylko będzie potrzeba.
Znowu zapuka pan do baru?
Może tak? I znowu spróbuję zamówić placki ziemniaczane. Może tym razem uda mi się je zjeść.
Autorka/Autor: Jacek Tacik
Źródło: tvn24.pl