Była premier i minister zdrowia Ewa Kopacz została przesłuchana jako świadek w sprawie katastrofy smoleńskiej. Po wyjściu z prokuratury dziennikarze pytali ją m.in. czy wie, dlaczego po przewiezieniu wszystkich ciał do Polski nie odbyły się ponowne sekcje zwłok ofiar katastrofy i czy jako minister zdrowia miała na to wpływ. - Proszę mi pokazać mi taki kraj, gdzie o przeprowadzeniu sekcji decyduje lekarz a nie prokurator, urzędnik a nie prokurator - powiedziała Kopacz.
Jak dodała decyzja o tym, "czy ma być przeprowadzona sekcja czy też nie, czy ma być ekshumacja czy też nie, należy na pewno nie do polityka, nie do urzędnika, nie do lekarza, ale należy do prokuratora".
Dopytywana czy to prokuratora popełniła błąd Kopacz odpowiedziała: "Nie ja to będę oceniać, absolutnie, kto popełnił błąd".
"Trudno, żebym tam nie była"
Była premier, gdy doszło do katastrofy smoleńskiej pełniła funkcję ministra zdrowia. Po katastrofie, wraz z zespołem ekspertów, pojechała do Moskwy, by uczestniczyć w identyfikacji ofiar. Część bliskich ofiar zarzucała jej później, że na miejscu nie dopilnowano prac strony rosyjskiej.
- Pojechałam do Moskwy opiekować się rodzinami, na moją prośbę i za zgodą premiera. Żadnej innej roli tam nie pełniłam - oświadczyła była premier.
- Jestem po czterech godzinach tutaj i gdyby mnie ktoś zapytał po tych siedmiu latach, czy bym zdecydowała się i pojechała do Moskwy, to odpowiem państwu: tak, zawsze warto być przyzwoitym, pomagać innym - oświadczyła Ewa Kopacz.
Pytana przez dziennikarzy u swój udział w posiedzeniu grupy kryzysowej, tuż po katastrofie samolotu, odpowiedziała: "trudno, żebym tam nie była, na prośbę ambasadora, który mnie poprosił o to, żeby tam być". - Ja tam nie pojechałam na wizytę dwustronną, na zaproszenie minister zdrowia, bo ja tam nie wykonywałam czynności związanych z ministerstwem zdrowia. Pojechałam opiekować się rodzinami, które tam były, na moją własną prośbę i za zgodą premiera. I taka była moja funkcja, i taka była moja rola. Żadnej innej roli tam nie pełniłam - podkreśliła.
"Mogę nawet co tydzień stawać przed Trybunałem Stanu"
Była premier została też zapytana o wypowiedź rzeczniczki PiS Beaty Mazurek, która we wtorek powiedziała, że warto zastanowić się nad postawieniem przed Trybunałem Stanu Kopacz i byłego premiera Donalda Tuska. - Jeśli Trybunał Stanu ma grozić za to, że się pomaga ludziom, to ja mogę nawet co tydzień stawać przed Trybunałem Stanu - odpowiedziała była szefowa rządu.
- Od siedmiu lat gra się czymś, co jest wielkim narodowym nieszczęściem, więc nie chcę by tak było. Gwarantuję, że jak wtedy, kiedy miałam odwagę pojechać do Moskwy, gdy wszyscy inni nie mieli tej odwagi, tak będę miała odwagę do ostatniej kropli krwi bić się o to, żeby nie upolityczniać jakiegokolwiek zdarzenia tak tragicznego w Polsce. Będę się o to biła. Będę się biła o dobre swoje imię i będę sił biła również o to, aby tragedii politycznych nie wykorzystywać do dzielenia Polaków - zadeklarowała Kopacz.
"Może nawet książkę na ten temat napiszę"
Jak dodała, prokurator poinformował ją, że zgodnie z artkułem 241 Kodeksu karnego nie może udzielać informacji na zakresu rozmowy w prokuraturze. - Jak ja będę mogła odpowiedzieć szczegółowo na każde pytanie nie narażając się na to, że łamię jakikolwiek inny paragraf (...), może nawet książkę na ten temat napiszę. Ale pozwólcie mi dzisiaj zadbać również o swoje bezpieczeństwo, żebym ja nie musiała mówić o rzeczach, które w tym artykule się mieszczą - odpowiedziała Kopacz na pytanie o obecność patomorfologów i ich udziału w sekcjach zwłok. Pytana, czy ma sobie coś do zarzucenia, Kopacz podkreśliła, że zawsze wszystko można zrobić lepiej.
"Nie jestem i nie byłam prokuratorem"
Ewa Kopacz została wezwana na przesłuchanie w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym między innymi nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.
W tej samej sprawie prokuratorzy przesłuchali już byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Na lipiec wezwali szefa Rady Europejskiej i byłego premiera Donalda Tuska.
W oświadczeniu umieszczonym na jednym z portali społecznościowych wyjaśniała i przypominała, jaką rolę pełniła po katastrofie w Smoleńsku.
"O tragedii smoleńskiej zarówno 10.04.2010 r. jak i dziś myślę w kategoriach ogromnej straty i pustki jaka we mnie została. Pustki po przyjaciołach i znajomych" - napisała w swoim wpisie Ewa Kopacz.
Kopacz w swoim oświadczeniu stwierdziła, że "w Moskwie byłam lekarzem, ale przede wszystkim człowiekiem". "Byłam tam ponieważ chciałam w tych bardzo trudnych chwilach zaopiekować się rodzinami tych, którzy zginęli. Czułam, że to wyższa konieczność, obowiązek i powinność" - dodała.
Przypomniała, że została wyznaczona jako "reprezentant rządu do spraw opieki nad rodzinami ofiar", a decyzja ta miała zostać podjęta na jej prośbę.
"Byli ze mną polscy lekarze, którzy w każdej chwili mogli zmierzyć ciśnienie czy poziom cukru. Podawaliśmy tym, którzy potrzebowali odpowiednie leki i przeprowadzaliśmy badania ekg. Sekcje zwłok, ekshumacje i inne czynności zarządza prokurator. Nie jestem i nie byłam prokuratorem" - zaznaczyła była premier we wpisie.
"Apeluję o wstrzemięźliwość w opiniach"
Przed przesłuchaniem zapewniała, że zgodnie z wezwaniem stawi się w prokuraturze.
"Jednocześnie apeluje o wstrzemięźliwość w opiniach w szczególności polityków, którzy wtedy nie byli z nami, z rodzinami tam w Rosji być może nie chcąc zmierzyć się z tą tragedią. Wiele razy zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam jadąc do Moskwy. Wtedy czułam, że muszę pomóc. Za każdym razem kiedy wracam myślami do pierwszych dni po katastrofie to wiem, że postąpiłam słusznie" - napisała Kopacz.
Na koniec wpisu stwierdziła, że ten obraz "na zawsze zostanie w jej pamięci". Przyznała, że jako lekarz "widziała wiele", ale "na tamte chwile nie można było być przygotowanym".
"Dzisiaj najważniejsze są rodziny tych, którzy swoje życie zostawili pod Smoleńskiem. To przez wzgląd na nich nie pozwolę, aby z narodowej tragedii robić politykę jednej partii politycznej. Nasz naród zapłacił zbyt wysoką cenę za podział" - podsumowała Kopacz.
Była premier Ewa Kopacz, w czasie, gdy doszło do katastrofy smoleńskiej, pełniła funkcję ministra zdrowia. Po katastrofie, wraz z zespołem ekspertów, pojechała do Moskwy, by uczestniczyć w identyfikacji ofiar. Część bliskich ofiar zarzucała jej później, że na miejscu nie dopilnowano prac strony rosyjskiej.
Autor: mart/gry/jb/bpm / Źródło: tvn24.pl, PAP