Pod koniec kwietnia na biurko ministra Andrzeja Adamczyka trafił dokument, z którego wynika, że sposób zarządzania Polską Agencją Żeglugi Powietrznej może mieć wpływ na bezpieczeństwo operacji lotniczych – ustalił tvn24.pl. Tydzień później doszło do incydentu z pijanym kontrolerem. Minister Adamczyk, jak informuje nas Ministerstwo Infrastruktury, wciąż zapoznaje się z pismem z wynikami kontroli w PAŻP. - Chyba musi dojść do katastrofy, by w ministerstwie zrozumieli, że trzeba zacząć działać – ocenia nasz informator z PAŻP.
W środę portal tvn24.pl ujawnił, że kontroler pełniący 5 maja służbę na Okęciu uciekł z wieży, gdy pilot zwrócił uwagę na jego nietypowe zachowanie – wydał zgodę na kołowanie na pasie zajętym przez inny samolot. Po zatrzymaniu przez policję okazało się, że kontroler miał 2 promile alkoholu we krwi.
W lutym informowaliśmy w tvn24.pl, że pracownicy Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej alarmują o zagrożeniu dla bezpieczeństwa ruchu lotniczego spowodowanym przez wprowadzony wiosną 2020 roku system pracy jednego kontrolera.
W połowie lutego, w reakcji na nasze materiały, zostało zwołane specjalne posiedzenie sejmowej komisji infrastruktury, a kilka dni później - jak ustaliliśmy - minister infrastruktury Andrzej Adamczyk wezwał do siebie prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego Piotra Samsona i zlecił mu przeprowadzenie kontroli w PAŻP w związku z "licznymi doniesieniami dotyczącymi zagrożeń dla operacji lotniczych".
"Zagrożenie operacji lotniczych"
Potwierdził nam to wówczas rzecznik resortu infrastruktury Szymon Huptyś, który wyjaśnił, że "minister uznał za zasadne przeprowadzenie kompleksowej kontroli" w związku "z licznymi doniesieniami" pracowników Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej dotyczącymi "zagrożeń dla operacji lotniczych" wynikających z wprowadzenia przez PAŻP w 2020 roku "trybu pracy na połączonych stanowiskach, której jednym z wariantów jest tryb Single Person Operations (tzw. SPO)".
Według informacji tvn24.pl z kilku źródeł kontrola wykazała, że system Single Person Operations nakazał wprowadzić poleceniem służbowym wysłanym w mailu Jacek Martynek, bliski współpracownik p.o. prezesa PAŻP Janusza Janiszewskiego.
Portal tvn24.pl dotarł do jednego z maili z takim poleceniem. Jacek Martynek, jako kierownik Ośrodka Kontroli Lotniska PAŻP (podlegają mu wszystkie wieże w Polsce) nakazał w tym mailu wprowadzenie systemu pracy jednostanowiskowej na lotnisku w Modlinie.
"Proszę od 1 września w organie kontroli lotniska EPMO [w Modlinie – red.] stosować pracę na połączonych stanowiskach przez cały czas zapewnienia służby" – napisał do kontrolerów w mailu wysłanym 25 sierpnia współpracownik szefa PAŻP.
- To polecenie było niezgodne z instrukcją operacyjną. Nie można zmieniać obowiązujących procedur zawartych w tak ważnym dokumencie jak instrukcja operacyjna, wysyłając maila. W tamtym wypadku nie zostały wcześniej przeprowadzone odpowiednie analizy bezpieczeństwa, które powinny poprzedzić taką zmianę – ocenia nasz informator zbliżony do resortu infrastruktury.
Nasz drugi rozmówca dodaje, że w wynikach kontroli ULC znalazło się kilka tzw. zaleceń wobec PAŻP-u, ale nie stwierdzono tzw. niezgodności, czyli najpoważniejszej kategorii naruszenia procedur.
- Mail z poleceniem wprowadzenia SPO (Single Person Operations) to istotne złamanie procedur. Inspektorzy ULC-u potraktowali to i tak łagodnie, bo nie mogli robić rewolty, by nie podważać poprzedniej kontroli, w której za wiele nie wyszło – tłumaczy nasz informator.
Wcześniejsza kontrola systemu SPO została przeprowadzona przez urząd jesienią 2020 roku. Jeszcze do niej wrócimy.
Mail do szefa PAŻP
30 sierpnia, czyli pięć dni po mailu z nakazem wprowadzenia SPO, do szefa PAŻP - jak ustaliliśmy - trafił napisany w alarmistycznym tonie mail podpisany przez wszystkich kontrolerów lotniska w Modlinie, którzy podkreślili, że "z dużym zaskoczeniem i rozczarowaniem przyjmują polecenie pracy na połączonych stanowiskach" od 1 września 2020 roku.
"Praca na połączonych stanowiskach w ruchu większym niż minimalny jest niemożliwa" – napisali kontrolerzy. Wyjaśnili, że stanowiska są od siebie oddalone, wiec trzeba się między nimi przesiadać co "uniemożliwia nieprzerwaną obserwację ruchu, a zatem pracę kontrolera".
"Ponadto budynek, z którego sprawowana jest służba nigdy wcześniej nie był wykorzystywany w tym celu, nawet przez wojsko, i jest znacznie oddalony od pasa startowego, co dodatkowo utrudnia obserwację pola manewrowego, wymusza korzystanie z kamer i uniemożliwia sprawną pracę (…)" – czytamy w mailu skierowanym do szefa agencji.
Kontrolerzy zaznaczają, że lotnisko w Modlinie jest "w krajowej czołówce" pod względem ruchu, bo wróciły na nie samoloty rejsowe, a "ruch VFR nie zmalał". Ruch VFR to z reguły niewielkie samoloty, a w przypadku Modlina – często szkółki lotnicze.
Katastrofa śmigłowca
Zaledwie dwa tygodnie przed mailem podpisanym przez kontrolerów z Modlina niedaleko tego lotniska do Wisły wpadł śmigłowiec Robinson R44 odbywający lot szkolny. Ciężko ranni instruktor i jego uczeń zostali wyłowieni z rzeki przez policję.
Trudny czas dla kontrolerów z podwarszawskiego lotniska zaczął się 1 września, gdy w życie weszła decyzja nakazująca im pracować w pojedynkę.
Z zestawienia Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, które portal tvn24.pl ujawnił w lutym, wynika, że od kwietnia do września 2020 roku z 44 zgłoszonych przez kontrolerów zdarzeń dotyczących "poważnego przeciążenia sektora" aż 37 pochodziło z Modlina.
Jeden z kontrolerów mówił nam wówczas, że przez wprowadzenie trybu pracy jednego kontrolera "niemal codziennie dochodziło tam do niebezpiecznych sytuacji".
- To lotnisko pod względem natężenia ruchu było na trzecim miejscu w Polsce. Oprócz samolotów rejsowych latają tam też małe maszyny z aeroklubów, którym trzeba poświęcić tyle samo uwagi – tłumaczył nasz informator.
"Prawie nie śpię w nocy"
Liczne incydenty spowodowały, że jesienią 2020 roku Urząd Lotnictwa Cywilnego przeprowadził kontrolę systemu Single Person Operations w Modlinie.
W dokumencie z lutego 2021 roku podpisanym przez prezesa ULC Piotra Samsona - jak pisaliśmy w tvn24.pl - podkreślono, że kontrole na lotnisku w Modlinie "ujawniły niezgodności proceduralne" dotyczące "wprowadzenia SPO w 2020 roku".
Zdaniem naszych rozmówców z PAŻP najpoważniejszym rezultatem kontroli przeprowadzonych przez ULC w 2020 i 2021 roku są szykany wobec kontrolerów, którzy alarmowali o zagrożeniu dla bezpieczeństwa.
Kontrolerzy - jak ujawniliśmy pod koniec marca - czują się zastraszeni po zwolnieniu dyscyplinarnym szefa związku kontrolerów Franciszka Teodorczyka i należącego do zarządu jego związku Jakuba Cabana, którzy jako członkowie władz związku zawodowego wypowiedzieli się pod nazwiskiem w materiale "Czarno na białym" w TVN24 i w tekście na portalu tvn24.pl w połowie marca. Obaj alarmowali, że wprowadzony przed rokiem przez władze Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej na znacznie szerszą skalę niż dotychczas system pracy jednego kontrolera zagraża bezpieczeństwu na polskim niebie.
- Nie da się normalnie pracować. W nocy prawie nie śpię. Stres jest niesamowity – mówił nam doświadczony kontroler.
25 maja na wniosek posłów opozycji marszałek Sejmu Elżbieta Witek zwołała specjalne posiedzenie sejmowej komisji infrastruktury poświęcone wyrzuconym przez szefostwo PAŻP kontrolerom.
"Trudno o powrót do normalności"
Według rozmówcy tvn24.pl zbliżonego do resortu infrastruktury konflikt szefostwa tej agencji ze związkami zawodowymi źle wpływa na atmosferę w agencji i może mieć negatywny wpływ na bezpieczeństwo operacji lotniczych.
W opinii naszego rozmówcy "zarzewiem wszystkiego" jest sposób zarządzania PAŻP-em przez p.o. prezesa agencji Janusza Janiszewskiego, który m.in. przez sposób wprowadzenia systemu pracy jednostanowiskowej doprowadził do ostrego konfliktu ze związkami zawodowymi.
- Jeśli nie dojdzie do mediacji między szefostwem PAŻP-u a związkami, przez ewidentny konflikt może dojść do tragedii, bo atmosfera w agencji wpływa fatalnie na pracę kontrolerów. Czekamy na decyzję ministra, który może dokonać zmiany na stanowisku prezesa PAŻP-u. Bez tego będzie trudno o powrót do normalności – przyznaje nasz informator.
Prace zapoznawcze
Rzecznik Ministerstwa Infrastruktury na pytania o wyniki kontroli przeprowadzonej w agencji odpowiedział 30 kwietnia, że wyniki kontroli, które trafiły w piśmie z 26 kwietnia, "są obecnie analizowane w resorcie". Dopytywany o to samo 6 maja napisał, że w Ministerstwie Infrastruktury "kontynuowane są prace zapoznawcze z informacją Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego na temat wyników kontroli".
Na kolejnego maila wysłanego 17 maja Huptyś odpisał, ale nie odpowiedział na żadne z naszych szczegółowych pytań. Chcieliśmy wiedzieć m.in., czy minister Adamczyk zapoznał się już z wynikami kontroli, jakie są te wyniki oraz czy w związku z raportem pokontrolnym w resorcie zapadły jakieś decyzje.
Wcześniej pytaliśmy również o to, czy w wynikach kontroli znalazły się raporty niezgodności, a jeśli tak, to ile ich było. A także o to, czy ULC sformułował wobec PAŻP jakieś zalecenia. Na te pytania również nie dostaliśmy odpowiedzi.
Szymon Huptyś nie odniósł się również do naszych ustaleń na temat pogorszenia się atmosfery w PAŻP, które może zagrozić bezpieczeństwu oraz sposobu wprowadzenia systemu pracy jednego kontrolera.
Jacek Martynek, którego zapytaliśmy o ustalenia kontrolerów ULC dotyczące polecenia wysłanego mailem, odmówił nam komentarza, tłumacząc, że musi mieć zgodę rzecznika prasowego PAŻP, by się wypowiedzieć.
"Chyba musi dojść do katastrofy"
Rzecznik PAŻP Paweł Łukaszewicz pytany o sprawę odpowiedział, że "polecenia służbowe w przedmiotowym zakresie zostały wydane zgodnie z zasadami podległości służbowej i regulacjami organizacyjnymi obowiązującymi w PAŻP". "ULC w obszarze SPO nie zidentyfikował żadnych niezgodności mogących być zagrożeniem dla bezpieczeństwa w ruchu lotniczym" – zapewnił.
Łukaszewicz nie odpowiedział na prośbę o odniesienie się do opinii, że przez sposób kierowania agencją przez p.o. prezesa agencji Janusza Janiszewskiego może dojść do obniżenia bezpieczeństwa w ruchu lotniczym i bez jego odwołania "będzie trudno o powrót do normalności".
Martynek był jednym z naszych rozmówców w materiale magazynu "Czarno na białym" i artykule w portalu w tvn24.pl. Zapewniał wówczas, że wprowadzenie systemu pracy jednego kontrolera nie zagraża bezpieczeństwu. W lutym ujawniliśmy, że Martynek, który oprócz pełnienia funkcji kierowniczych jest też czynnym kontrolerem, w grudniu opuścił na kilka minut stanowisko operacyjne w czasie, gdy próbował z nim nawiązać kontakt pilot samolotu podchodzącego do lądowania.
Doświadczony kontroler: - Nie wszyscy wytrzymują ciśnienie w PAŻP. Przykro to mówić, ale chyba musi dojść do katastrofy, by w ministerstwie zrozumieli, że trzeba zacząć działać.
Źródło: tvn24.pl