- To byla próba wsparcia Donalda Tuska, który ma kłopoty polityczne - stwierdził w "Faktach po Faktach" Witold Waszczykowski (PiS), komentując czwartkową konferencję prasową NPW. Dodał, że przedstawiono jedynie "częściowe wyniki", a on "wciąż jest wątpiącym i nie akceptuje raportu Millera". - Te wasze podważania są nieprawdziwe - stwierdził z kolei Andrzej Halicki (PO). Dodał, że PiS powinien za nie przeprosić.
Podczas czwartkowej konferencji prasowej prokuratorzy wojskowi poinformowali, że biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M. Zaznaczyli, że prezentowane dotychczas dowody "nie dostarczyły podstaw do stwierdzenia, że doszło do wybuchu" na pokładzie tupolewa.
Jak powiedział szef warszawskiej Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk Ireneusz Szeląg, próbki z miejsca katastrofy smoleńskiej trafiły do kraju w grudniu zeszłego roku, ich badanie prowadziło Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. Płk Szeląg poinformował, że zbadano łącznie 258 próbek - 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku. Prokuratura wojskowa stwierdziła, że z badań przeprowadzonych przez biegłych wynika, że w próbkach nie stwierdzono "obecności pozostałości materiałów wybuchowych lub produktów ich degradacji".
"W dalszym ciągu jestem wątpiącym i nie akceptuję raportu Millera"
- Ta konferencja przedstawia częściowe wyniki. Dlaczego tak się dzieje? - pytał w "Faktach po Faktach" Witold Waszczykowski (PiS). Stwierdził też, że dziś próbowano uzyskać jednoznaczną odpowiedź, czy doszło do wybuchu. - W dalszym ciągu jestem wątpiącym i nie akceptuję raportu Millera, jak większość Polaków - mówił Waszczykowski i dodał, że jego zdaniem ta konferencja wynikała z politycznego zapotrzebowania. - To była próba wsparcia Donalda Tuska, który ma kłopoty polityczne - ocenił Waszczykowski. - Zakładano, że jeśli rzucą cokolwiek, to się zagotuje w PiS. Ktoś nie wytrzyma, ktoś powie za dużo i partia Tuska będzie mogła powiedzieć: No widzicie - przekonywał.
"Z każdym faktem możemy się rozprawiać"
- Od samego początku było wiadomo, że nie doszło do wybuchu. Wbrew temu co wmawiacie opinii publicznej - powiedział do Witolda Waszczykowskiego Andrzej Halicki (PO). - Dziś wiemy, że to nie składnik bomby, tylko leków nasercowych. Tak z każdym faktem możemy się rozprawiać - przekonywał. Dodał jednak, że mimo to "Macierewicz w dalszym ciągu będzie podważał wszystkie dane". - Najpierw mówił, że mgła sztuczna, że nie doszło do zderzenia z brzozą, itd. - wyliczał Halicki.
"Dlaczego nie możemy uzyskać odpowiedzi?"
Zdaniem Waszczykowskiego, awantura trotylowa wcale się nie kończy. - W dalszym ciągu badania będą trwały - mówił. - Śledztwo, które jest przewidziane do października będzie przedłużone - przekonywał polityk PiS. Dodał też, że pełnych wyników wciąż nie ma. Nie ma też wszystkich odpowiedzi. - Dlaczego nie możemy uzyskać odpowiedzi czemu próbek nie pobrano od razu, czemu tyle przeleżały w Rosji - pytał Waszczykowski. Stwierdził też, że sam prokurator Szeląg w trakcie konferencji był zdenerwowany i odpychał pewne pytania dziennikarzy.
"Warto przeprosić"
- Mam przekonanie, ze poseł Waszczykowski doskonale wie, jak wyglądał ten wypadek. 3/4 klubu PiS wie to doskonale. Ale utrzymujecie tę tezę, żeby jątrzyć - stwierdził Andrzej Halicki. Dodał, że te wszystkie podważania PiS "są nieprawdziwe i kłamliwe". - Warto nie tylko przeprosić, ale wyciągnąć konsekwencje wobec tych osób, które oszukują opinię publiczną - stwierdził w "Faktach po Faktach" Halicki.
Autor: kde/iga / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24