Zaledwie 15 minut trwał proces lustracyjny kandydata na prezydenta Bronisława Komorowskiego. Prokurator IPN Jarosław Skrok wniósł o uznanie, że nie był on agentem służb PRL. Komorowski wyraził w sądzie satysfakcję, że nie ma co do tego "nawet cienia wątpliwości".
Bronisław Komorowski stawił się w środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie, gdzie jako kandydat na prezydenta miał obowiązek poddać się procesowi lustracyjnemu. Był to pierwszy proces lustracyjny osób kandydujących na ten urząd - wszyscy kandydaci urodzeni przed 1 sierpnia 1972 r. muszą przejść tę procedurę.
Nie był agentem
Prokurator Skrok oświadczył przed sądem, że oświadczenie lustracyjne Komorowskiego, który stwierdził, że nie był agentem, było badane przez IPN i nie stwierdzono jego nieprawdziwości. W kwietniu 2009 r. pion lustracyjny IPN uznał, że nie ma wątpliwości co do jego oświadczenia lustracyjnego. Jak wynika z katalogów osób publicznych, informacji dostępnej na stronach internetowych IPN, Komorowski w latach 70. i 80. był inwigilowany jako opozycjonista. Był internowany w stanie wojennym. W 1984 r. został skazany za udział w nielegalnej manifestacji trzeciomajowej zorganizowanej przed Grobem Nieznanego Żołnierza.
Zgodnie z prawem, kandydaci na prezydenta RP są lustrowani z urzędu przez sądy okręgowe właściwe dla miejsc ich zamieszkania. Państwowa Komisja Wyborcza przesłała im oświadczenia lustracyjne kandydatów co do ich ewentualnych związków ze służbami specjalnymi PRL.
Po otrzymaniu oświadczenia sąd wydaje orzeczenie w I instancji w 21 dni, a w II instancji - w 14 dni. Prawomocny wyrok o złożeniu niezgodnego z prawdą oświadczenia powoduje m.in. pozbawienie danej osoby na lat 10 biernego prawa wyborczego na urząd prezydenta.
Źródło zdjęcia głównego: PAp\EPA