Kolacje i śniadania z premierem? "Gdybym miał zaproszenie, to chętnie bym skorzystał"

Miller w "Jeden na Jeden"
Miller w "Jeden na Jeden"
Źródło: tvn24

- Krążące opinie, że ja każde śniadanie i kolację jem z panem premierem Tuskiem są nieprawdziwe. Chociaż chcę też od razu powiedzieć, że gdybym miał takie zaproszenie, to chętnie bym z niego skorzystał - powiedział w "Jeden na Jeden" w TVN24 szef SLD i były premier Leszek Miller. Dodał, że jego zdaniem skrócenie kadencji parlamentu nie jest dobrym pomysłem.

Polityk komentował w "Jeden na Jeden" pojawiające się informacje, że mógłby wejść do koalicji z PO i stworzyć rząd.

Miller podkreślił, że nie interesuje go stanowisko wicepremiera. - Jak już byłem premierem, to bycie wicepremierem to nie jest przedmiot ekscytacji. Wicepremier rządu polskiego to nie jest coś, co przynosi ujmę, ale ja obserwuję polską politykę z pewnej pozycji, którą już miałem. Jak się było premierem, to nie tęskni się specjalnie za tym, żeby być wicepremierem - ocenił Miller.

Wcześniejsze wybory - lepiej nie

Leszek Miller podkreślił, że "do wyborów, czyli także w czasie kampanii wyborczej, nic się nie zmieni". - PO jest naszym rywalem, a my jesteśmy rywalem dla PO. Natomiast co będzie później, nie wiem, to zależy od tego, ile otrzymamy mandatów, ile inni ich otrzymają i czy z tymi innymi będziemy mogli sporządzić umowę określająca minimum programowe - podkreślił były premier.

Leszek Miller powiedział też, że nie wierzy, żeby doszło do przyspieszonych wyborów. - To jest bardzo trudne. Pamiętam moją przygodę z Aleksandrem Kwaśniewskim, w 2003 roku wymyśliliśmy skrócenie kadencji, żeby na fali entuzjazmu po referendum europejskim wygrać wybory. Przyszedłem do mojego klubu i powiedziałem - koleżanki i koledzy proponuję skrócić naszą kadencję. Usłyszałem - sam sobie skróć - wspominał Miller.

Rozmawiać ze związkami

Leszek Miller podkreślił także, że premier Donald Tusk powinien wyciągnąć rękę do związkowców i zaprosić ich na rozmowy.

- Może wysłać sygnał, że jest gotów spotkać się na forum Komisji Trójstronnej i mieć propozycje. Zwykle, kiedy panuje impas w negocjacjach, to wszyscy patrzą na tego najsilniejszego. Rząd jest dalej najsilniejszym partnerem w Komisji Trójstronnej - powiedział polityk.

Jego zdaniem "związkowcy nie chcą przyjść, bo nie wiedzą czy premier ma coś w zanadrzu". - Jak się dowiedzą, nawet kanałem poufnym, że premier ma coś ciekawego, to przyjdą. Trzeba jednak nawiązać kontakt ze wszystkimi partnerami związkowymi, także z OPZZ - dodał.

Autor: mn//bgr / Źródło: tvn24.pl, TVN24

Czytaj także: