Przez osiem lat zepsuto państwo i to zepsucie się broni przed rządem, który ma demokratyczną legitymację - powiedział w "Kropce nad i" minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak, odnosząc się do klinczu w wymiarze sprawiedliwości. - Myślę, że to po prostu jest kwestią czasu, tygodni, czy miesięcy, że wszystko będzie normalnie działało - dodał.
Prokurator krajowy Dariusz Barski nie ustąpił dobrowolnie ze stanowiska, mimo, że już dwa razy prosił go o to minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Barski to zaufany człowiek Zbigniewa Ziobry. Po tym, jak PiS zmieniło przepisy, do jego odwołania potrzebna jest zgoda prezydenta na piśmie.
Do tej sprawy odniósł się w czwartkowym wydaniu "Kropki nad i" minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak. - Przeczuwając pewnie porażkę wyborczą, zabetonowano tego prokuratora krajowego właśnie w taki sposób, ale jego szefem jest prokurator generalny, minister sprawiedliwości Adam Bodnar - podkreślił.
Na uwagę, że Bodnar "dużo nie może zrobić bez prokuratora krajowego", gość TVN24 odparł, że "może mu wydawać polecenia, może do niego kierować różne wnioski". - I myślę, że minister, prokurator generalny Adam Bodnar świetnie sobie z tymi problemami poradzi - dodał.
- Myślę, że w sytuacji, kiedy prokurator generalny jest szefem prokuratora krajowego i ten nie chciałby z nim pracować, to po prostu powinien odejść - stwierdził.
"Przez osiem lat zepsuto państwo i to zepsucie się broni przed rządem"
Według Siemoniaka "jest jakieś przekonanie, że ludziom Ziobry, ludziom PiS-u, coś się należy i oni mają być na swoich miejscach". - To jest coś takiego, jak ta okupacja telewizji (publicznej - red.) - ocenił.
- Prokuratura jest instytucją hierarchiczną, jest prokurator generalny i on powinien nadawać, oczywiście zgodnie z przepisami, kierunek jej działania. I myślę, że to po prostu jest kwestią czasu, tygodni, czy miesięcy, że wszystko będzie normalnie działało - stwierdził.
- Mamy do czynienia z takim procesem, gdzie przez osiem lat zepsuto państwo i to zepsucie się broni przed rządem, który ma demokratyczną legitymację - dodał.
"To, co się działo w TVP przez osiem lat, jest nie do obrony"
Zdaniem Siemoniaka to "niepogodzenie się z werdyktem wyborczym, próby rozhuśtywania państwa, anarchizacji życia publicznego".
- Obserwujemy wczorajszych ministrów, wicepremierów, którzy nagle są rewolucjonistami, którzy gdzieś po nocach dyżurują, to kompletnie niepoważne. Nie pogodzili się z porażką wyborczą, nie rozumieją, co się wydarzyło 15 października i nie rozumieją tego, że naród zdecydował: nie chcemy was, nie chcemy, żebyście rządzili, nie chcemy, żebyście próbowali kontrolować jakieś instytucje - stwierdził.
Dopytywany w tym kontekście o zapowiadany protest w obronie "wolnych mediów", Siemoniak powiedział, że jeśli są emocje w tej sprawie, to "bardzo negatywne wokół tych niebotycznych pensji, jakie PiS-owscy funkcjonariusze zarabiali w TVP". - Ludzie w rok tyle nie zarabiają i jeśli politycy PiS zamierzają tego bronić, to jest to ślepa ulica. To, co się działo w TVP przez osiem lat, jest nie do obrony. Taką kropką nad i są te niebotyczne pensje - dodał.
Jak mówił, było tam "kłamstwo, szczucie, manipulowanie". - I naprawdę mamy od momentu usunięcia tych ludzi, tych funkcjonariuszy, zupełnie inną sytuację. Nie ma tego jadu, nie ma nienawiści, jest szansa na budowę mediów publicznych - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24