Podróże służbowe członków podkomisji smoleńskiej kosztowały polskiego podatnika ponad milion złotych, z czego połowa to tak zwane kilometrówki - powiedział wiceminister obrony Cezary Tomczyk. Mówił, że łącznie prywatnymi pojazdami członkowie podkomisji "przejechali ponad 800 tysięcy kilometrów, co w sumie daje 20 okrążeń kuli ziemskiej". Przekazał, że sprawa została zgłoszona do prokuratury. Zastrzegł przy tym, że to "nie wszystko", bo pieniądze - ponad 260 tysięcy złotych - szły także na bilety lotnicze. Niektóre z przelotów nie znajdowały merytorycznego uzasadnienia - podkreślał wiceszef MON.
Na środowym posiedzeniu Sejmu parlamentarzyści wysłuchali odpowiedzi rządu między innymi w sprawie pytań o sprawę "kilometrówek w podkomisji smoleńskiej". Według "Gazety Wyborczej" z dokumentów podkomisji Antoniego Macierewicza wynika, że w ramach swoich obowiązków jej członek Andrzej Łuczak miał np. pokonać samochodem 314 tysięcy kilometrów. To odległość bliska temu, jakby okrążyć Ziemię wzdłuż równika niemal osiem razy. Tytułem zwrotu kosztów podróży pobrał z państwowej kasy, czyli z pieniędzy podatników, prawie 240 tysięcy złotych.
W środę wiceminister obrony Cezary Tomczyk przedstawił informację na ten temat na sali plenarnej. Podkreślił, że "krok po kroku rozliczyliśmy podkomisję smoleńską", ale "opinia publiczna ma prawo poznać też szczegóły, które dotyczą konkretnych elementów".
- W tym przypadku mówimy o podróżach służbowych członków podkomisji. To, jak wygląda liczba przejechanych kilometrów, jest rzeczywiście zatrważające - ocenił. - Nie wiem, gdzie jeździli ci ludzie, ale na pewno nie jeździli po prawdę - dodał wiceszef MON.
"Podróże członków podkomisji kosztowały polskiego podatnika ponad milion złotych"
Poinformował, że "podróże służbowe członków podkomisji kosztowały polskiego podatnika ponad milion złotych, z czego połowa to tak zwane kilometrówki, czyli przejazdy pojazdami prywatnymi". - W latach 2016-2023 członkowie podkomisji wydali ponad pół miliona złotych na przejazdy pojazdami prywatnymi. I uwaga, przejechali ponad 800 tysięcy kilometrów, co w sumie daje 20 okrążeń kuli ziemskiej - mówił dalej.
- Nigdy nie byli w Smoleńsku, nigdy się tam nie wybrali, nigdy nie badali wrakowiska, ale 20 razy przejechali kulę ziemską dookoła. Ale jakoś dziwnym trafem zawsze tak, żeby miejsce katastrofy ominąć - dodał.
Zaznaczył, że "wśród tych 20 okrążeń Ziemi 10 wykonało dwoje członków podkomisji". - Dokładnie pan Andrzej Łuczak - osiem okrążeń Ziemi, w pewnym uproszczeniu, bo dokładnie 7,8 (okrążenia) ale w sumie jest to 314 tysięcy kilometrów - przekazał wiceminister.
Kolejną osobą - mówił - była Marta Palonek. Według słów Tomczyka pokonała odległość 130 tysięcy kilometrów, co stanowi około trzech okrążeń Ziemi.
- Warto dodać, że pan Łuczak dojeżdżał do Warszawy z Bolesławca. Nie z Kairu, nie z jakiegoś odległego miejsca, na przykład z Lizbony, tylko z Bolesławca do Warszawy. I osiem razy okrążył ziemię - mówił Tomczyk.
"Będziemy domagać się zwrotu tych pieniędzy"
Zapewnił, że "będziemy domagać się zwrotu tych pieniędzy". - Sprawa trafiła do prokuratury. Czekamy na informacje z prokuratury w tej sprawie, w sprawie w ogóle śledztwa - oznajmił, podkreślając, że "to po prostu musi być rozliczone".
- To jest rzeczywiście trudne do wyobrażenia, że można nie tylko zbudować taką podkomisję dla kłamstwa, ale ona była zbudowana też dla pieniędzy - powiedział.
CZYTAJ TEŻ: Macierewicz ukarany za rajd po Warszawie
"Kilometrówki to nie wszystko". Są jeszcze loty na "ponad 260 tysięcy złotych"
Wiceszef MON zastrzegł, że "kilometrówki, jeżeli chodzi o podkomisję, to nie wszystko". - Mamy jeszcze tutaj do czynienia z podróżami służbowymi, czyli z lotami - przekazał. - Te loty również nie były w kierunku Smoleńska, one jakoś dziwnym trafem dotyczyły zupełnie innych kierunków - dodał.
Tomczyk powiedział, że "koszty biletów lotniczych wynosiły ponad 260 tysięcy złotych".
- Wiesław Binienda odbył 14 lotów na trasie Cleveland-Akron w Stanach Zjednoczonych, czyli z miejsca zamieszkania do pracy - poinformował. Mówił też, że "Janusz Bujnowski odbył 39 lotów na trasie Toronto-Warszawa na kwotę 50 852 złotych", a Wacław Berczyński "siedem lotów na trasie Filadelfia (USA) - Warszawa".
- Warto dodać, że jeden z tych lotów był lotem w jedną stronę, bo pan Berczyński nigdy już do Polski nie wrócił i ukrywa się przed organami ścigania - dodał.
- Dodatkowo niektóre z przelotów nie znajdowały merytorycznego uzasadnienia. Przykładem jest tutaj pan Kazimierz Nowaczyk, który odbył trzy loty na trasie Warszawa-Waszyngton, ale bez określonego celu - kontynuował wiceminister obrony.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24