Wszystkie sześciolatki pójdą do szkół najwcześniej w 2014 roku - wynika z najnowszych planów Ministerstwa Edukacji Narodowej. Choć i to nie jest pewne. Oficjalnie mówi się o niedojrzałości dzieci, o nieprzygotowaniu szkół. Tymczasem MEN zdradza też ten ostateczny argument: pieniądze. Za naukę dzieci w szkołach płaci państwo, a za pobyt w przedszkolach - rodzice. Oszczędność dla budżetu jest więc spora.
Z tych sześciolatków, które są już "pierwszakami", wielu się cieszy. Zgodnie z pierwszymi zapowiedziami rządu, wszystkie miały pójść do szkoły w 2009 roku. Później miał to być rok 2011, następnie - 2012, a ostatnia wersja to 2014. - Ministerstwo Edukacji Narodowej przedstawiło projekt do konsultacji wskazujący na 1 września 2014 roku jako datę posłania 6-latków do pierwszej klasy - mówi rzecznik MEN Grzegorz Żurawski.
Duma 6-latka i portfel rodzica
I choć wielu rodziców było przeciwko sadzaniu swoich pociech w szkolnych ławach tak wcześnie, to jak wskazują eksperci, to właśnie oni i ich dzieci tracą na dłuższym przebywaniu dzieci w przedszkolu. - Każdy chce mieć jakieś wyzwanie. Dla dziecka już powiedzenie, że nie jest w żłobku, a w przedszkolu jest bardzo istotne - mówi o korzyściach z wcześniejszej edukacji maluchów Andrzej Pery ze Stowarzyszenie Edukatorów. Inni eksperci dodają argument o zahamowaniu rozwoju dziecka "przetrzymywanego" w przedszkolu.
A na tym stracą też rodzice, bo to oni będą płacić rok dłużej za przedszkola. Gdyby dzieci poszły do szkoły, płaciłyby za to samorządy. - Teraz, kiedy mamy w samorządach kiepską sytuację finansową, chcemy dać samorządom 2,5 roku więcej - przyznaje Żurawski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24