Ministerstwo Sprawiedliwości bada rewelacje tygodnika „Wprost” na temat przeszłości Janusza Kaczmarka - donosi RMF FM. Gazeta napisała, że były szef MSWiA nadzorował w 1993 roku nielegalną operację UOP.
Według "Wprost", UOP przejął wówczas dokumenty z teczek SB, które później zniknęły. Miały to być teczki czołowych gdańskich opozycjonistów: Lecha Wałęsy, Bogdana Borusewicza, Bogdana Lisa oraz Lecha Kaczyńskiego. Do domu miał je wynieść Jerzy Frączkowski, były szef Inspektoratu 2 i Wydziału Studiów i Analiz gdańskiej bezpieki w 1990 roku. Żeby je odzyskać, UOP zorganizowała prowokację.
Pod koniec lutego 1993 r. do Frączkowskiego, wtedy biznesmena i współwłaściciela spółki Atom, przyszedł klient zainteresowany kupnem materiałów radioaktywnych - pisze "Wprost". Podstawiony kupiec miał umożliwić służbom wejście do jego mieszkania i wykradzenie teczek.
Według tygodnika prowokacja się udała, Frączkowski połknął haczyk, a UOP zdobyło materiały."Esbeckie dokumenty nigdy jednak nie dotarły do prokuratury. W zalakowanej kopercie trafiły najpierw do gdańskiej delegatury UOP, a stamtąd - w konwoju jednostki specjalnej Grom - do Warszawy. Później wylądowały w kancelarii prezydenta Wałęsy. Od tej pory ślad po nich zaginął" - pisze "Wprost".
Teczki nigdy nie trafiły do archiwów IPN. Według tygodnika miano je wykorzystać m.in. w operacji inwigilacji prawicy. Z kolei część materiałów z teczki Lecha Wałęsy miano wywieźć w nieznane miejsce,
Jaką rolę odegrał w tym Kaczmarek? Według "Wprost" (a wbrew temu, co napisał ten sam tygodnik w lutowym numerze) - "kluczową". "Gdy ujawniliśmy sprawę w lutym 2007 r., Janusz Kaczmarek przekonywał nas, że sam padł ofiarą prowokacji UOP. (...) Dotarliśmy jednak do informacji, które wskazują, że to właśnie Kaczmarek odegrał kluczową rolę w tej sprawie. Nadzorował ją jako prokurator rejonowy, a sprawę prowadził jego przyjaciel prok. Maciej Schulz (dziś naczelnik pionu śledczego IPN w Gdańsku)" - wyjaśnia tygodnik.
Źródło: RMF FM, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24