Piątkowa rozmowa w "Faktach po Faktach" z reporterem "Superwizjera" Michałem Przedlackim nawiązywała m.in. do niedawnego wtargnięcia rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną.
Jak poinformował szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz, według informacji Kancelarii Prezydenta, w nocy z wtorku na środę, polską granicę przekroczyło 21 dronów rosyjskich (wcześniej informowano o 19 bezzałogowcach). Doniesienia te potwierdził szef MON.
Drony, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie, zostały zestrzelone przez polskie i sojusznicze lotnictwo - to był pierwszy raz w nowoczesnej historii Polski, kiedy w przestrzeni powietrznej kraju Siły Powietrzne użyły uzbrojenia.
Przedlacki: codziennie Rosja wykorzystuje na froncie kilka tysięcy dronów
Przedlacki w ciągu ponad trzyletniej agresji zbrojnej Rosji wielokrotnie jeździł na Ukrainę. W kraju tym spędził łącznie kilkanaście miesięcy, przygotowując materiały o wojnie. W "Faktach po Faktach" mówił, że obecne rosyjskie ataki wyglądają zupełnie inaczej niż te, sprzed roku czy dwóch lat. - Powinniśmy zdać sobie sprawę, że nasze przygotowanie do prowadzenia walki z napastnikiem, z atakującą Rosją, która naciera kolumnami pancernymi, według znanych nam doktryn wojskowych, nie będzie miało miejsca - ocenił.
OGLĄDAJ "FAKTY PO FAKTACH" NA TVN24+
Jak stwierdził, od zeszłego roku "widzimy coraz większe nasycenie wykorzystania dronów". - Codziennie Rosja wykorzystuje na froncie kilka tysięcy dronów – zwrócił uwagę.
- Jesteśmy kompletnie niegotowi na to, gdyby Rosja zaatakowała nas jutro w taki sam sposób, w jaki atakuje codziennie na ukraińskim froncie - stwierdził i dodał, że "jedyne, co się nie zmieniło, to jest ciągły napływ żołnierzy rosyjskich, którzy na froncie po prostu giną". - Ataki są przede wszystkim prowadzone przy wykorzystaniu dronów – podkreślił.
Przedlacki: nie jesteśmy w stanie ich odeprzeć
Przedlacki, podkreślając że w ciągu ostatniego miesiąca dokumentował, jak wygląda obecne pole walki, powiedział, że ukraińska strona wykorzystuje drony ze sztuczną inteligencją, które same rozpoznają cele. - Są w coraz szerszym wykorzystaniu systemy robotów naziemnych, które mają zespolone karabiny maszynowe, miotacze granatników - wyjaśniał.
Dziennikarz powiedział, że według jego wiedzy także Rosja testuje drony wykorzystujące sztuczną inteligencję. - Ukraińcy mają na swoich polach walk systemy radarowe, zwykłą konwencjonalną broń do zbijania dronów kamikadze, shahedów, mołni czy gerberów. Ale przede wszystkim (Ukraińcy - red.) wiedzą, że aby ograniczyć działanie dronów, trzeba niszczyć systemy łączności, które pozwalają tym dronom latać dalej - dodał.
"Musimy zmienić myślenie"
Reporter "Superwizjera", dopytywany o to, w jaki sposób Ukraińcy zestrzeliwują wrogie bezzałogowce, przekazał, że w Ukrainie funkcjonują grupy, które przy pomocy własnych technologii "posadziły" na polu walki tysiące rosyjskich dronów. – To są grupy bardzo sekretne i ich praca jest owiana dużą tajemnicą – podkreślił rozmówca "Faktów po Faktach".
- Są też grupy, które rozwijają technologie zrzucania siatek na drony, zestrzeliwania dronów przy wykorzystaniu innych dronów – dodał.
Na pytanie o siatki rozwieszane przy drogach, Michał Przedlacki wskazał, że obecnie jest to "najbardziej realna forma zabezpieczania się przed atakiem dronów".
Reporter opowiedział, że widział, jak ukraińscy wojskowi wykorzystali pochodzącą z 1954 roku wyprodukowaną w Polsce przeciwlotniczą armatę szybkostrzelną o kalibrze 57 milimetrów. – Ona w oparciu o dalmierz laserowy, celownik laserowy, noktowizor i dane napływające z radaru była w stanie skutecznie zwalczyć shaheda – zwrócił uwagę.
- Musimy zmienić myślenie. Nie będziemy mieli do czynienia wyłącznie z jakimiś kolumnami pancernymi. Ten czas ataku nadchodzi. Rosja się zbliża, krok po kroku. My przede wszystkim musimy myśleć oporem całego społeczeństwa i wykorzystaniem możliwości, które są w naszym społeczeństwie - dodał.
Autorka/Autor: asty, tas
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock