|

24/7. Tak policja pilnuje okolic domu prezesa PiS

liczba2
liczba2
Źródło: TVN24

Co najmniej 40 policjantów, umundurowanych i tajniaków w nieoznakowanych radiowozach, pilnuje w ciągu doby okolic domu Jarosława Kaczyńskiego - ustalili reporterzy tvn24.pl i magazynu "Czarno na białym". Przez ponad miesiąc obserwowaliśmy działania tej służby. O bezpieczeństwo wicepremiera powinna dbać Służba Ochrony Państwa, ale tego nie robi. Rozgoryczeni policjanci nazywają siebie "cieciami".

Artykuł dostępny w subskrypcji

Warszawski Żoliborz, 9 kwietnia, kilka minut po godz. 10. Jarosław Kaczyński wychodzi z domu tylną furtką od strony ulicy Solskiego. Wita się z ochroniarzami z firmy GROM Group i wsiada do ciemnej skody. Druga skoda z ochroną rusza wolno za wicepremierem. Na miejscu zostaje jeden pracownik firmy ochroniarskiej.

Scenę odjazdu wicepremiera, jak co dzień, obserwują dwaj policjanci po cywilnemu, oparci o odchylone do tyłu fotele nieoznakowanego opla. Tuż po odjeździe Kaczyńskiego zajmujący miejsce pasażera funkcjonariusz zaczyna drzemać. Drugi zerka w stronę willi prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Po kilkudziesięciu minutach zmieniają się.

Prezes PiS udaje się do pracy
Prezes PiS udaje się do pracy
Źródło: TVN24

Sytuację rejestruje operator TVN24 ukryty w samochodzie z przyciemnianymi szybami.

Po drugiej stronie willi, przy ulicy Mickiewicza, stoi w tym samym czasie inny nieoznakowany radiowóz. Dwóch tajniaków, również opartych o mocno odchylone fotele, można dostrzec z okna jednego z budynków, gdzie ustawiona jest kamera TVN24.

Od 9 marca przez ponad miesiąc obserwowaliśmy metody pracy policjantów chroniących okolice domu Jarosława Kaczyńskiego. Jest ich tam jeszcze więcej niż w czerwcu ubiegłego roku, gdy przyglądaliśmy się im po raz pierwszy.

Reporterzy tvn24.pl i TVN24 przez ponad miesiąc obserwowali pracę policji. Od lewej: Robert Zieliński, Jan Kunert, Daniel Chaliński, Grzegorz Łakomski, Artur Węgrzynowicz
Reporterzy tvn24.pl i TVN24 przez ponad miesiąc obserwowali pracę policji. Od lewej: Robert Zieliński, Jan Kunert, Daniel Chaliński, Grzegorz Łakomski, Artur Węgrzynowicz
Źródło: TVN24

Nowa taktyka

Fakt, że policjanci są stale wykorzystywani do ochrony domu prezesa partii rządzącej ujawniliśmy przed blisko rokiem. Z dokumentu, do którego wówczas dotarliśmy, wynikało, że jednorazowo okolic willi pilnuje sześciu policjantów, którzy zmieniają się co osiem godzin. W sumie było ich nawet 18 na dobę.

- Po waszym materiale umundurowani policjanci stamtąd [czyli sprzed domu Jarosława Kaczyńskiego - red.] zniknęli. Zostali jednak nieumundurowani. Szybko jednak wróciliśmy pod willę w jeszcze większej sile - mówi nam policjant, który pełnił służbę na Żoliborzu.

- Po tej publikacji musieliśmy zmienić taktykę. Teraz patrole umundurowane muszą się poruszać w promieniu 50-100 metrów od willi. Nie mogą się oddalać - tłumaczy inny nasz informator.

Policja wciąż tu jest, choć na pierwszy rzut oka jej nie widać
Źródło: TVN24

Słowa naszych rozmówców potwierdza nowy dokument, do którego dotarliśmy. Wynika z niego, że skala ochrony domu prezesa PiS przez policję jest znacznie większa niż jeszcze rok temu.

Dokument zatytułowany "służba na dzień" to lista policjantów przyporządkowanych do poszczególnych radiowozów ochraniających tzw. trasę alarmową.

Policjant: - Trasy alarmowe to rejony Warszawy szczególnie chronione przez większe siły policji. Ta trasa alarmowa dotyczy Żoliborza: to plac Wilsona, ulica Mickiewicza i okolice domu Kaczyńskiego.

Według rozkazu z jednego z dni w 2021 roku (nie podajemy precyzyjnie, którego ze względu na ochronę źródła) o godzinie 14 (to jedna z 8-godzinnych zmian) służbę rozpoczynało 26 policjantów, którzy przyjechali na Żoliborz w trzech policyjnych furgonach i jednym mniejszym samochodzie.

Policjanci przydzieleni do trasy alarmowej
Policjanci przydzieleni do trasy alarmowej
Źródło: tvn24.pl

- Wszyscy ci funkcjonariusze byli wtedy na Żoliborzu w tym samym celu - twierdzi nasz rozmówca. - Z reguły działa to tak, że trzy patrole piesze na placu Wilsona są tam tylko po to, by w razie potrzeby dotrzeć do oddalonego o kilkaset metrów domu Kaczyńskiego - wyjaśnia.

W okolicach domu - jak obserwowaliśmy - krąży co najmniej jeden z furgonów, którym może jechać nawet ośmioro policjantów.

Kolejnych ośmioro policjantów, jak zapewnił nas nasz informator, pozostaje w okolicy placu Wilsona gotowych do szybkiego przemieszczenia się na ulicę Mickiewicza.

Wszyscy ci policjanci to funkcjonariusze Oddziału Prewencji Policji lub kursanci ze szkół policyjnych.

Węgrzynowicz: patrole rozstawione są tak, by dotrzeć w ciągu minuty
Źródło: TVN24

Grupę uzupełnia czteroosobowy zespół w rozkazie oznaczony jako KRP Warszawa V, co oznacza komendę rejonową policji obejmującą swoim zasięgiem dzielnice Żoliborz i Bielany.

Muszą się chować

Według naszych rozmówców czteroosobowy patrol poruszający się oznakowanym radiowozem Kia o numerze bocznym 721 to ewenement na skalę ogólnopolską, bo w policji patrole są dwuosobowe, bardzo rzadko trzyosobowe.

- Ten patrol musi być najbliżej domu Kaczyńskiego, ale nie może być widoczny z okien domu prezesa, bo mu się to podobno nie podobało. Dlatego z reguły chowa się w jednej z bocznych uliczek - mówi policjant.

Dodaje, że dokument z nazwiskami 26 policjantów to tylko jedna z trzech 8-godzinnych zmian w ciągu doby. Wiemy, że ta nocna jest mniej liczna.

Oprócz umundurowanych policjantów bezpieczeństwa willi i jej lokatora pilnują też tajniacy. Obok domu prezesa PiS stoją dwa nieoznakowane radiowozy, w każdym po dwóch funkcjonariuszy w cywilu. Oni z kolei zmieniają się z reguły co 12 godzin.

Do tajniaków jeszcze wrócimy.

W sumie każdej doby w bezpośrednim sąsiedztwie posesji wicepremiera służbę pełni nawet 40 policjantów. Jak zapewniają nasi rozmówcy, to "ochrona 24 godziny na dobę".

- Mało tego. Nikt nie zjedzie [z dyżuru] wcześniej, zanim drugi radiowóz nie przyjedzie. My się już śmiejemy, że OPP to nie są Oddziały Prewencji Policji, tylko Ochrona Placówek PiS-owskich - podsumowuje nasz informator.

Kilkunastu policjantów na jednej zmianie
Źródło: TVN24

Mieć ciastko i zjeść ciastko

Policjanci z porannej zmiany - jak wynika z naszych obserwacji - pojawiają się zwykle przed godz. 8 na pl. Wilsona. Przyjeżdżają tam furgonem Mercedesem. Patrolują okolice. W tym czasie czwórka z radiowozu Kia jedzie z reguły w pobliże willi wicepremiera, gdzie zaszywa się w którymś z ustronnych miejsc.

Wielokrotnie widzieliśmy ten radiowóz na końcu bocznej uliczki Twardowskiego, czyli około 500 metrów w linii prostej od willi, ukryty za ekranami dźwiękoszczelnymi, by nie było go widać z al. Armii Krajowej, która jest częścią trasy ekspresowej S8. Zdarzyło się, że obok siebie stały tam dwa radiowozy, a przy nich ośmioro policjantów. Według naszych rozmówców z policji nietypowe zachowanie funkcjonariuszy wynika z tego, że nie mogą się oni rzucać w oczy, ale nie mogą też za bardzo oddalać się od domu wicepremiera.

W opinii Michała Olszowca, byłego oficera Biura Ochrony Rządu (poprzednika Służby Ochrony Państwa), taka ochrona nie może być skuteczna. - Jeśli ci policjanci maja zarówno chronić, jak i się nie pokazywać, nie ujawniać swoich działań, to nie jest to dobra ochrona - ocenia były oficer BOR. - Nie można jednocześnie mieć ciastka i zjeść ciastka.

Za bezpieczeństwo Jarosława Kaczyńskiego odpowiada firma ochroniarska GROM Group, za której usługi płaci Prawo i Sprawiedliwość. Ze sprawozdania finansowego tej partii wynika, że w 2019 roku spółka wyceniła swe usługi na ponad 1,8 mln zł. Według tygodnika "Polityka" koszt ochrony w roku 2020 wyniósł 1,65 mln zł.

Miejsce postoju policjantów w okolicy trasy S8
Miejsce postoju policjantów w okolicy trasy S8
Źródło: TVN24

Wicepremier bez ochrony SOP

Odkąd lider PiS objął funkcję wicepremiera, powinien być pilnowany przez Służbę Ochrony Państwa, czyli formację, która z mocy ustawy chroni prezydenta, marszałków obu izb parlamentu, premiera oraz jego zastępców.

SOP przeprowadza analizy bezpieczeństwa tych polityków i analizuje pogróżki, które do nich trafiają. Według naszych źródeł Jarosław Kaczyński nie jest objęty tzw. ochroną fizyczną SOP-u, czyli nie korzysta z ochrony funkcjonariuszy tej służby.

- Nie chciał być chroniony przez SOP. Woli swoich ochroniarzy z GROM Group, do których się przyzwyczaił - wyjaśnia rozmówca TVN24 zbliżony do SOP.

W teorii powinien zrezygnować na piśmie. Rzecznik SOP płk. Bogusław Piórkowski odmówił odpowiedzi na pytanie, czy wicepremier złożył rezygnację. Rzecznik wyjaśnił, że metody i formy działania SOP są niejawne. Odpowiedzi nie uzyskaliśmy również w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, które nadzoruje pracę SOP.

O szczegóły ochrony pytaliśmy też GROM Group. "Z przyczyn oczywistych nie możemy udzielić odpowiedzi na pytania dotyczące podejmowanych działań ochronnych wobec żadnego z naszych klientów. Procedury i taktyka realizowanych przedsięwzięć zastosowana przez GROM Group jest dostosowana każdorazowo do indywidualnych uwarunkowań uzależnionych od istniejących i potencjalnych zagrożeń" - napisał nam Tomasz Kowalczyk, prezes zarządu spółki.

Na nasze pytania dotyczące ochrony wicepremiera i prezesa PiS nie odpowiedziały też Kancelaria Prezesa Rady Ministrów i Kancelaria Sejmu.

Kunert: z włączonymi silnikami, rozparci na siedzeniach
Źródło: TVN24

Wystarczyłoby czterech

Gen. Grzegorz Mozgawa, były szef Biura Ochrony Rządu, podkreśla, że obecnie w działaniach ochronnych stawia się coraz bardziej na zabezpieczenia techniczne, jak monitoring lub zabezpieczenia oparte na podczerwieni. - Policjanci, mimo że są tam w tak dużej sile, nie mogą skutecznie chronić, bo nie wiedzą nawet, co się dzieje w strefie zero [czyli w obrębie posesji i domu wicepremiera - red.] - mówi były szef BOR.

Wtóruje mu Michał Olszowiec, który zaznacza, że BOR do zabezpieczania miejsca zamieszkania osoby chronionej wynajmował niedaleko mieszkanie, stawiał też dyżurki. - Przy tym obiekcie liczba czterech funkcjonariuszy wystarczyłaby zupełnie do jego zabezpieczenia - ocenia.

Mozgawa: - Nie przypominam sobie, by osoba była ochraniana na taką skalę w miejscu zamieszkania. To ewenement. Nawet na placówkach wojennych, w czasie gdy Marek Belka był doradcą rządu w Bagdadzie.

Olszowiec: - Gdybym w swojej karierze w Biurze Ochrony Rządu wiedział, że na każde zabezpieczenie dostanę 20 policjantów z prewencji, moja praca byłaby tak łatwa i przyjemna, że nietaktem byłoby za nią brać wynagrodzenie.

Byli oficerowie BOR zwracają też uwagę, że prywatna ochrona nie dysponuje służbową łącznością z policją. - Jedyną łączność jaką mają, tak zakładam, to łączność telefoniczna. Nie jest to najszybszy sposób komunikowania się w przypadku zagrożenia - mówi Olszowiec. Nasi rozmówcy podkreślają też, że samochody prywatnych ochroniarzy nie mają też uprawnień do poruszania się jako pojazdy uprzywilejowane, co znacznie obniża skuteczność ochrony.

Tajna drzemka

Na Żoliborzu w rolę SOP-u wchodzą policyjni tajniacy, którzy pełnią z reguły 12-godzinną służbę w dwóch nieoznakowanych samochodach po obu stronach domu wicepremiera. - Są tam 24 godziny na dobę. Są nadzorowani przez trzeci nieoznakowany samochód, który tam krąży - mówi nasz informator z policji.

Obserwujący willę prezesa nieumundurowani policjanci służą w Wydziale Wywiadowczo-Patrolowym Komendy Stołecznej Policji.

WWP to jedyna taka jednostka w Polsce. Jej główną zaletą - jak czytamy na stronie policji - jest "wyjątkowa mobilność, szybkie, zdecydowane działanie i przemieszczanie się". Głównym zadaniem wydziału jest zwalczanie i zatrzymywanie "na gorącym uczynku" sprawców "najbardziej uciążliwych społecznie przestępstw pospolitych", czyli: kradzieży pojazdów, rozbojów, bójek, a także zabezpieczanie imprez masowych i "prowadzenie działań o podwyższonym stopniu ryzyka", jak zatrzymywanie sprawców szczególnie niebezpiecznych przestępstw czy działania pościgowe.

"Głównym atutem wydziału jest wyjątkowa mobilność"
Źródło: TVN24

Wieloletni funkcjonariusz tego wydziału podkreśla w rozmowie z nami, że jednostka stała się "ochronką władzy" od 2015 roku, gdy rządy objęło Prawo i Sprawiedliwość.

- W 2015 roku pierwsze pisma przeszły przez ministra [Jarosława - red.] Zielińskiego i [Mariusza - red.] Błaszczaka [ówczesnego wiceszefa i szefa MSWiA - red.] - mówi nasz informator, który widział jedno z takich pism. Wśród osób, które miały być ochraniane, byli m.in. obaj ministrowie oraz Jarosław Kaczyński.

- Na początku bywało tak, że z 30-osobowej sekcji 28 zajmowało się pilnowaniem VIP-ów. Teraz od 40 do 60 procent funkcjonariuszy jest do tego wykorzystywana - zaznacza.

"Trują spalinami"

Według niego wielu policjantów odeszło z wydziału. - Sami o sobie mówią, że są "cieciami". Są rozgoryczeni. Trudno byłoby im się teraz odnaleźć na ulicy. To wpłynęło też na atmosferę w wydziale, który jest podzielony - ubolewa.

Zdaniem naszego rozmówcy "policjanci są zastraszeni", bo za każdą niesubordynację grozi im obcięcie dodatków np. do 5 zł z 300 zł, na co pracowali nieraz przez lata.

- Wystarczy, że policjanta nie będzie w pobliżu domu Kaczyńskiego, jak ktoś tam zacznie coś skandować albo namaluje coś na chodniku - mówi były funkcjonariusz.

Mimo tego - jak dodaje - policjanci siedzący w nieoznakowanych autach pod domem wicepremiera często nie są zaangażowani w pracę i "grzebią w telefonach" albo śpią.

Zieliński: policjanci stracili instynkt
Źródło: TVN24

Dla mieszkańców nie jest tajemnicą, że to policyjni "tajniacy". - Wiemy, że to policjanci. Stoją już od dwóch lat. 24 godziny na dobę. Trują nas tu spalinami, bo w nocy mają często włączony silnik - mówi nam mieszkaniec jednego okolicznych budynków.

Policja czasem pomaga

Ale nie tylko trują, drzemią albo "grzebią w telefonach". Policyjni tajniacy pomogli też naszemu reporterowi, gdy przypadek sprawił, że wysiadł mu akumulator. Nie mieli kabli, by połączyć akumulatory, ale zgodzili się popchnąć auto. Pomogli, ale według gen. Mozgawy popełnili poważny błąd w sztuce. - To parodia. Zejście z posterunku to ewidentne złamanie dyscypliny służbowej i narażenie obiektu. Ochrona jest tak silna jak jej najsłabszy element - ocenia były szef BOR.

Nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji, podkreśla, że "policja nie pilnuje domu wicepremiera", a jest tam jedynie ze względu na demonstracje odbywające się tam jesienią, do których może znów - w spontaniczny sposób - dochodzić.

- Gdyby nie było zgromadzeń, to nas by tam nie było - zaznacza Marczak.

I dodaje: - Są prowadzone postepowania dotyczące gróźb pozbawienia życia, wiec gdyby nas tam nie było, a doszłoby do nieszczęśliwego zdarzenia, to telewizje zadałyby mi pytanie, dlaczego policja nie zareagowała w sposób właściwy.

Poza odbywającymi się jesienią zeszłego roku demonstracjami, do których w większej skali od miesięcy nie dochodziło, próżno szukać powodu, dla którego tak wielu policjantów pilnuje okolic domu wicepremiera.

"Widzi pan, policja czasem pomaga"
Źródło: TVN24

Wzmocnione siły policji pilnują nie tylko okolic willi prezesa PiS, ale też kościoła na warszawskim Nowym Mieście w czasie mszy, na którą Jarosław Kaczyński ma w zwyczaju chodzić. I to niezależnie od tego, czy wicepremier się pojawia, czy nie.

Tak było w niedzielę 18 kwietnia, gdy zaobserwowaliśmy w okolicach kościoła kilka patroli. Tuż przed rozpoczęciem mszy przed świątynię wyszedł ksiądz, który wyraźnie na kogoś czekał. Obok niego stało dwóch policjantów. Jarosław Kaczyński się nie pojawił, bo tego dnia był w Krakowie na rocznicy pogrzebu swojego brata, prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Byliśmy przed kościołem dwa tygodnie później, 2 maja, czyli również w niedzielę, kilka minut przed południem. W okolicy nie było widać żywego ducha, ulewa przegoniła spacerowiczów. Dwoje policjantów próbowało się skryć przed strugami deszczu w bramie akurat wtedy, gdy mijały ich dwie skody. Auta zatrzymały się na końcu uliczki przy wejściu do niewielkiego kościoła. Z jednego z nich aut wysiadł Jarosław Kaczyński. Policjanci ruszyli w kierunku świątyni i stanęli blisko wejścia. Kilka minut później pojawił się nieoznakowany samochód z dwoma policjantami w cywilu, który zaparkował blisko kościoła. Sto metrów dalej wypatrzyliśmy jeszcze policyjną furgonetkę.

Po zakończeniu mszy pod samo wejście zajechała skoda wicepremiera, a dwaj policyjni "tajniacy" wyszli ze swojego auta. Gdy Kaczyński odjechał, policjanci szybko wsiedli z powrotem i ruszali za prezesem PiS.

Na opustoszałej uliczce zostało dwoje umundurowanych policjantów. Przemoknięci do suchej nitki schronili się przed strugami deszczu w bramie.

cnb 7
Chaliński: takich sił policyjnych nie widzi się pod innym kościołem
Źródło: TVN24

Kuriozum

Adam Rapacki, były zastępca komendanta głównego policji i były wiceminister spraw wewnętrznych, ocenia w rozmowie z TVN24, że ochrona jednej z najważniejszych osób w państwie realizowana przez prywatną firmę i policję to "kuriozum".

- To jest nie do przyjęcia, że wicepremier nadzorujący służby, odpowiadający za bezpieczeństwo nie ma zaufania do swojej służby - mówi Rapacki. - To jest śmieszne.

Jego zdaniem działania policjantów negatywnie wpływają na odbiór całej formacji. - Będzie ciężko odbudować dobrą opinię o policji. A szkoda, bo pracowaliśmy na to dziesiątki lat - dodaje.

Tajniki ochrony Jarosława Kaczyńskiego. Rozmowa z Grzegorzem Łakomskim
Źródło: TVN24

Oświadczenie Prawa i Sprawiedliwości

Trzy dni po publikacji, 13 maja, Prawo i Sprawiedliwość wydało oświadczenie, wskazując, że zarówno prezes PiS - a w zależności od sytuacji i oceny potencjalnego zagrożenia również inni członkowie kierownictwa partii - oraz jej siedziba są od lat chronione przez firmę Grom Group. "Wydatki na ten cel są jawne i nie są niczym nadzwyczajnym w przypadku rozpoznawalnych publicznie osób" - zaznaczono.

"W kwestii działań policji, dotyczących zapewnienia bezpieczeństwa, ocena sytuacji i decyzje należą do jej kierownictwa i oparte są na stosowanych w tej służbie procedurach. W przypadku Jarosława Kaczyńskiego są one związane z pełnieniem funkcji wicepremiera, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo oraz lidera partii politycznej, które zgodnie z art. 11 Konstytucji są elementem demokratycznego porządku państwa" - czytamy w oświadczeniu.

PiS "odpowiadając na zarzuty i komentarze mediów i polityków opozycji", wskazało, że "obecna sytuacja jest efektem wieloletniej kampanii nienawiści wobec Jarosława Kaczyńskiego". "Kampanii prowadzonej przez środowiska tak polityczne, jak i medialne, które nie potrafią odnaleźć się w systemie demokratycznym i na każdą różnicę zdań - naturalną w demokracji - reagują nienawiścią i agresją" - oświadczyło ugrupowanie.

W jego ocenie , nikogo nie powinno dziwić, że kwestie bezpieczeństwa są traktowane poważnie, biorąc pod uwagę "chociażby mord polityczny w Łodzi, którego sprawca otwarcie przyznawał, że jego celem był prezes Prawa i Sprawiedliwości, czy atak nożownika na Krakowskim Przedmieściu".

"Nie można pominąć również agresywnych i wzywających do przemocy haseł, wznoszonych przez uczestników rozmaitych zgromadzeń wspierających opozycję. Nie doczekały się one nigdy potępienia z jej strony, a co więcej, niektórzy politycy opozycji wręcz je inspirują" - czytamy w oświadczeniu.

Przekazano też, że "do siedziby Prawa i Sprawiedliwości kierowane są również regularnie groźby - w tym zabójstwa - pod adresem Jarosława Kaczyńskiego, informacje o ładunkach wybuchowych itp".

"Dlatego tak długo, jak nasi przeciwnicy polityczni będą wzywać do patroszenia czy odstrzeliwania prezesa PiS, tak długo będzie miał on ochronę" - oświadczyło Prawo i Sprawiedliwość.

Czytaj także: